Prolog

60 1 1
                                    

-Nie pójdę do żadnej szkoły z internatem, dlatego że ty tam zaczynasz pracować. – Wrzasnęła Corrie. Jej matka siedziała na kanapie, a ona sama stała. Zrobiła to przed chwilą, gdy dowiedziała się o tym, że za dwa dni wyjeżdżają z miasta.

-Nie pyskuj. - Oznajmiła stanowczo matka. - Nie mamy innego wyjścia. Inaczej nie będzie nas stać na chleb. - Położyła swoją głowę na ręce. Jej twarz wyrażała smutek i zakłopotanie. Nie myślała, że w aż tak drastyczny sposób zareaguje jej córka.

-Co to jest w ogóle za szkoła? - Opadła na kanapę obok, już trochę spokojniejsza.

-Szkoła z internatem im. Chwalonych bogów. Trzeba mieć specjalne papierki by się dostać. Jesteś wyjątkiem, ponieważ znają naszą sytuacje rodzinną i finansową. Nie masz także tak bardzo złych ocen, więc zrobili to bez problemu. - Kobieta uśmiechnęła się.

-A, co z moim życiem prywatnym pomyślałaś o nim? Co będzie z moją przyjaźnią z Charlotte? - Zaczęła załamanym głosem Corrie.

-Wybacz mi... Możemy tu przyjeżdżać w odwiedziny co jakiś czas, jeżeli tylko zechcesz. - Złapała córkę za rękę. Ta jednak szybko ją wyrwała.

-Tak! Ty mniej swoją wymarzoną pracę, a ja mam się po prostu pod pasować! – Wstała z kanapy i skierowała się do wyjścia. - Wychodzę. Nie wiem, czy wrócę. - Trzasnęła drzwiami i wyszła na chłodny dwór. Dziewczyna ubrana była w czarne rurki, białą bluzkę z trzy czwartym rękawem, a na to zarzuconą dżinsową kamizelkę z ćwiekami. Na rękach pełno bransoletek i czarna bandana na blond włosach. A na nogach potężne glany. Delikatne rysy twarzy zaakcentowała mocnym makijażem. 

Szła przez przecznice, oglądając wszystkie domy sąsiadów. Każdy wyglądał identycznie. Była zdenerwowana. Kopała wszystko co stało jej na drodze. Kiedy dotarła pod dom swojej przyjaciółki skręciła w kierunku jego drzwi. Zapukała, a jej oczom ukazała się młodo wyglądająca kobieta w kwiecistej sukience przed kolano. Włosy miała spięte w nieład a makijaż lekki, lecz widoczny. To była mama Charlotte. Od razu wpuściła Corrie do swojego domu i zawołała córkę. Po jakimś czasie słychać było jej kroki dochodzące ze schodów. Jej córka miała na sobie pudrowo-różową sukienkę, która lekko zwiewała. Włosy splecione w warkocz. Uśmiechnęła się, gdy tylko ją zobaczyła. Po chwili jednak mina jej zrzedła, bo już wiedziała, że przyjaciółka nie odwiedziła jej z radosnego powodu. Wskazała ręką by wyszła na werandę. Kiedy tylko Charlotte  zamknęła drzwi, Corrie zaczęła wykrzykiwać.

-Nie wiem, co ona myśli? Że zostawię tu wszystko i pojadę do jakiegoś internatu dla snobów? Chyba zmysły postradała.

-Może zacznij od początku, bo w ogóle nie wiem, o co chodzi. – Poprosiła swoim spokojnym głosem Charlotte. Zawsze była delikatna i nigdy nie pokazała się ze złej strony. Była idealna pod każdym względem. Usiadła na ławce.

-Moja mama – zaczęła Corrie, która chodziła w kółko.  – Załatwiła sobie pracę w internacie dla bogaczy. Będzie tam nauczycielką. Ze względu na to ona i ja przeprowadzamy się tam i będę chodziła do tej szkoły, jako jedyna idiotka.

-Czemu idiotka? - Zaczęła. Jakby w ogóle nie usłyszała o tym, że jej najlepsza przyjaciółka się wyprowadza. 

-Bo tam są same snoby. Więc będę tam jedyną idiotką. Bo mojej mamie zachciało się tam pracować. Skończymy się ze sobą spotykać, bo ta szkoła jest w Osinie. A to 200 km stąd. Więc nie będę tu często przyjeżdżać. Nasza przyjaźń tego nie wytrzyma przestaniemy się przyjaźnić i już nigdy nie będę miała przyjaciółki, jako zwykłej dziewczyny, a to wszystko przez moją mamę. - Wymachiwała nerwowo rękami, aż w końcu usiadła koło przyjaciółki. 

-Nie wiem co mam powiedzieć... - zaczęła. - Będzie ciężko, ale trzeba będzie dużo rozmawiać i pisać. Damy radę. - Załapała ją za rękę, w tym wypadku Corrie nie wyrwała jej. - A dlaczego własnie ta szkoła? - Jej delikatny głos uspokoił trochę dziewczynę.

-Nie wiem zapytaj jej to ona zawsze wszystkim rządzi. Ja nie chce tam jechać. Będę mieszkać z jakąś lafiryndą i co wtedy? - Spojrzała na nią zasmucona.

-Nie martw się dasz radę. A może są tam jacyś przystojniacy. Jak będziesz kogoś dla mnie widziała to dzwoń od razu przyjeżdżam i przepisuje się do tamtej szkoły, chociaż pewnie mnie nie przyjmą.  - Obydwie wybuchły śmiechem.

Z jakieś trzy godziny siedziały i rozmawiały na werandzie. Kiedy już dopiła północ Corrie zaczęła wracać do domu. Kiedy wróciła do domu zauważyła kartony. Każdy był podpisany: "Książki", "Drogocenne rzeczy". Weszła do kuchni, gdzie siedziała jej matka. Oznajmiła, że za dwa dni wyjeżdżają, więc Corrie powinna się już spakować. Wbiegła do siebie do pokoju, który był na strychu. Oczywiście wyremontowali go na jej pokój. Na podłodze leżały kartony. Kopnęła je pod ścianę i usiadła na łóżku. Włączyła czat i okazało się, że w bardzo szybkim tępię przyjaciele zorganizowali dla niej jutro pożegnalną imprezę. Z dobrą wiadomością Corrie położyła się spać. Zasnęła bardzo szybko.

-------------------------------------------------------------------------

Witam Witam! 

Jestem tutaj nowa. I chciałabym przedstawić wam tutaj moją opowieść.

Dawno już ją napisałam, ale nie miałam za bardzo gdzie jej opublikować. A wattpad jakoś do mnie przemówił. 

Mam nadzieje, że się wam podoba, "Rozdział 1" pojawi się już niedługo. 

Czekam na wasze opinie i pozdrawiam. :)

B1YK

SkazanaWhere stories live. Discover now