Prolog

8 2 6
                                        

Lyra stała w deszczu, patrząc na miasto, które nigdy nie spało. Krople wody spływały po jej włosach i policzkach, a zimny wiatr przynosił zapach wilgotnego asfaltu i spalonego oleju samochodowego. Była sama, a mimo to czuła, że ktoś patrzy.

Xavier. Zawsze Xavier. Nigdy nie odpuszczał. Nigdy nie pozwalał, żeby mogła go zapomnieć. Każde wspomnienie z nim było jak nóż wbijany w serce, a jednocześnie coś nieodpartego przyciągało ją z powrotem. Nie była pewna, czy to strach, czy tęsknota, czy po prostu dziwna mieszanka obu.

Przez lata próbowała żyć normalnie. Tworzyła swoje małe życie, chroniła je przed jego cieniem. Ale on zawsze był tam, gdzie ona nie patrzyła – w jej myślach, w jej snach, w każdej drobnej decyzji, którą podejmowała. Ludzie mówią, że takie rzeczy się zapomina. Ale Xavier nigdy nie pozwalał.

Lyra zamknęła oczy i przypomniała sobie moment, kiedy wszystko się zaczęło – ich pierwszy prawdziwy konflikt, pierwszą zdradę z jej strony i jego obsesję, która narastała z każdym dniem. Nie zdawała sobie sprawy wtedy, jak bardzo zmieni jej życie. Nie wiedziała, że chłopak, którego kiedyś kochała, może stać się kimś, kto obserwuje każdy jej krok, każdą rozmowę, każdy oddech.

W tym deszczu, w tym mieście, w tej chwili, wiedziała jedno: nie ucieknie od niego na zawsze. Bo Xavier nie był zwykłym człowiekiem. Xavier był cieniem, który przetrwał w jej życiu dłużej niż jakakolwiek pamięć, dłużej niż cokolwiek innego.

I wtedy poczuła to – znajomy dreszcz, mieszanka strachu i ekscytacji, która od zawsze towarzyszyła mu. Xavier był tuż obok, choć niewidoczny. Znał ją tak dobrze, że nawet w tłumie, w deszczu, w ciemności, potrafił ją znaleźć.

Lyra wiedziała, że to nie koniec. Nigdy nie był koniec. Bo on nigdy nie odpuści. Nigdy.

Between hate and memoryWhere stories live. Discover now