-Rocky przytrzymaj ją...pora nauczyć sukę lekcji życia.

Dziewczyna była w pułapce. Z tej odległości Jayden widział jak jej blade policzki pokrywa wielka wilgoć łez. Szybko przekalkulował w głowie.. było dwóch na jednego. Nie miał z nimi szans, i znowu poczuł pożerającą go bezsilność. Znowu czuł to samo kiedy ścierał się z własnym ojcem. Jayden zacisnął pięści, czując, jak jego oddech przyspiesza. Każda sekunda stawała się nie do zniesienia, a widok kobiety, która walczyła o każdy ruch, tylko go przyspieszał. W głowie słyszał głos ojca, chłodne i raniące słowa, które wbijały się w niego jak sztylety. Był zbyt słaby, zbyt mały, zbyt... bezbronny. Ale to było kiedyś.

Teraz nie mógł stać z boku.

Rozejrzał się, szukając czegoś, co mogłoby wyrównać szanse. Na ziemi tuż przy wypchanym po brzegu kontenerze na śmieci zauważył leżącą deskę z wystającym gwoździem. Było to niedoskonały, prymitywny przedmiot, ale wystarczający. Nachylił się i podniósł ją, czując jej ciężar w dłoni. Nie był pewien, czy to wystarczy, ale musiał spróbować.

Zbliżył się, jego kroki były ciche, ostrożne. Mężczyźni byli zbyt zajęci dziewczyną, by zauważyć jego obecność. Gdy był już wystarczająco blisko, podniósł deskę i uderzył pierwszego z nich z całą siłą. Wcześniej wspomniany Rocky, stojący bliżej, upadł z jękiem na ziemię, a jego kolega odwrócił się gwałtownie, puszczając dziewczynę.

– Co ty... – nie dokończył, bo Jayden rzucił się na niego, wymierzając kolejny cios. Adrenalina przejęła kontrolę, a dźwięk uderzeń zagłuszał wszystko inne. Nie przejmował się bólem, ignorował go, odwlekał w czasie. Kilka razy dostał w twarz. Trzymana przez niego deska wbijała się w jego dłonie, pozostawiając po sobie drzazgi od siły uścisku. Całe ciało mu się trzęsło z wysiłku, a jego oddech był głośny i nierównomierny. Mężczyzna w kapturze nie poddawał się, mimo że z ich dwójki to Jayden trzymał w dłoni broń to i tak tamten był silniejszy, nagle chwycił ją z dłoni chłopaka i zaczął wyrywać w swoją stronę. Ku przerażeniu chłopaka, jego palce nagle zaczęły się ześlizgiwać z drewna. Musiał myśleć. Zaraz miał stracić jedyną broń...przed oczami przeleciały mu wszelakie obrazy z jego życia, od tych przyjemnych aż po te bolesne. Krew, łzy, ból, pot. Znowu poczuł ten charakterystyczny zapach czarnej lekko podziurawionej od użytku skóry i już wiedział. Puścił kawałek drewna. Oprawca z szoku odsunął się gwałtownie od niego, a na to właśnie liczył Jayden. Tuż za sobą słyszał jak za mgłą słowa swojego trenera.

-Celuj w splot słoneczny – szybki cios prosty, żeby odebrać dech.

I tak też zrobił. Mężczyzna nawet nie zdążył zareagować, a już poczuł mocne uderzenie w klatkę piersiową. Nie mógł wziąć porządnego wdechu. Przez chwilę się dusił. Był w amoku. Rozbieganym wzrokiem rozglądał się po okolicy, jakby szukając u kogoś pomocy, przez cały ten czas czuł cień obserwujący go. Nastolatek nie drgnął od kiedy uderzył oprawcę. W tamtej chwili był cholernie wdzięczny, za lekcje samoobrony w szkole, które choć z początku uważał za zbędne to wtedy to właśnie one pomogły mu pokonać mężczyzn, szczególnie tego drugiego. Tępym wzrokiem spojrzał na swoje dłonie, były pełne krwistych zadrapań i maluteńkich kawałków drewna, których nie widział, a czuł przy każdym najmniejszym ruchu. Usłyszał szmer. Drgnął jakby sobie przypominając jaka była prawdziwa przyczyna tego wszystkiego co miało miejsce. Zanim zdążył się faktycznie obrócić w jej kierunku zobaczył jak coś obok jego pleców miga mu przed oczami. Cholera! - pomyślał. Ocknął się ten pierwszy z mężczyzn. Nie wiedział co miał robić, był bezradny, nie miał już nic do obrony, a siły do ruchu już mu brakowało. Dlatego przymknął po prostu oczy i czekał na najgorsze. Odliczał w głowie. Minęło może pięć sekund, gdy usłyszał przeraźliwy skowyt mężczyzny a później odgłos uderzenia o beton. Jayden od razu otworzył oczy, a to co zobaczył go zaskoczyło. Nieznajoma dziewczyna w związanych dłoniach trzymała w sposób nieokreślony swoją torebkę, i jakby puszkę? Chłopak nie wiedział co to, ważne było to że wciąż żył. Oprawca leżał nieopodal jego nóg zginając się wpół z bólu, dłonie trzymał umieszczone na swoich oczach trąc je w chaotyczny sposób. W świetle żółtych latarni Jay dostrzegł jak bardzo jego gałki oczne zrobiły się przeraźliwe czerwone. Dziewczyna musiała prysnąć mu jakimś gazem w twarz.

Adrenalina buzowała w jego żyłach, a wszystko wydawało się jak za mgłą. Wszystko po prostu ucichło. Zwolniło. Ponownie spojrzał na swoje zakrwawione dłonie. Nie wiedział co czuł, wiedział jedynie że nie żałował. Dziewczyna przed nim osunęła się na ziemię tuż przy ceglanym bloku z tyłu, oddychając ciężko. Jej dłonie wciąż były związane, a na policzkach widać było ślady łez. Jayden podszedł do niej, patrząc w jej przerażone oczy.

– Już dobrze – powiedział, choć jego głos był drżący. – Już po wszystkim.

Sięgnął po scyzoryk, który zawsze miał przy sobie, a o którego istnieniu w tym całym chaosie po prostu zapomniał i przeciął więzy na jej nadgarstkach. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem. Bezimienny mężczyzna, którego Jayden zdołał na chwilę otumanić powoli podnosił się z ziemi, trzymając się za głowę.

– Ty mały... – warknął, wyciągając z kieszeni nóż.

Jayden zamarł, czując, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Był zmęczony, ale zdeterminowany. Przeciwnik wyjął z talii najmocniejszą kartę, której chłopak nie miał, a to uparcie przypominało mu, że nie miał szans w starciu z uzbrojonym przeciwnikiem. Nie mógł pozwolić, by dziewczyna znowu została zaatakowana. Po prostu nie. Zrobił krok w bok, ustawiając się między nią a napastnikiem.

– Uciekaj – szepnął do niej, nawet nie odwracając głowy. – Szybko.

Dziewczyna zawahała się, ale widząc determinację w jego oczach, zaczęła się cofać. Gangster ruszył w stronę Jaydena, ale zanim zdążył zaatakować, w powietrzu rozległ się donośny dźwięk syren policyjnych. Jayden nie wiedział, czy to przypadek, czy ktoś zauważył szamotaninę i wezwał pomoc, ale Rocky i jego kolega rzucili się do ucieczki.

Jayden odetchnął z ulgą i również zaczął uciekać. Za zakrętem napotkał dziewczynę, która najwyraźniej chciała wrócić i pomóc mu z odsieczą, może to ona wezwała policję? Jej dłonie drżały, gdy dotknęła jego ramienia.

– Dziękuję – wyszeptała, a jej głos był delikatny i łamliwy. Zdecydowanie nie pasował do jej wyglądu, który cóż nie dało się ukryć był...odważny – Nie wiem, co by się stało, gdybyś nie zareagował. Jayden spojrzał na nią, jego oczy były pełne zmęczenia, ale też cichej determinacji.

– To nic. – odparł na pozór spokojnie, mimo, że w jego głowie odgrywał się istny chaos– Odprowadzę cię do domu.

Choć nie znał jej imienia, wiedział, że zrobił to, co powinien. I może po raz pierwszy od dawna poczuł, że nie jest już tamtym małym, przerażonym chłopcem. Był kimś więcej.

I właśnie tutaj rozpoczyna się ta historia.

Hejjj! Dawno mnie nie było, ale od dłuższego czasu pracowałam dla was nad czymś nowym i wreszcie mogę się z wami tym podzielić! Ta historia żyła we mnie przez dłuuuugi okres czasu i  osobiście ją kocham.  Mam nadzieję, że spodoba wam się i zostaniecie na dłużej <3

Kocham was

Julia

GRAY RULES 18+Where stories live. Discover now