PROLOG

96 14 0
                                        

Tylko prolog jest w trzeciej osobie! Kolejne będą z pierwszej jak zwykle ;) 

  BRONX - POCZĄTEK

Tego dnia słońce, nawet nie wzeszło na niebo. Było zimno, mokro i niezwykle wietrznie. Chłód od kamienia powodował dyskomfort, a zapach odgrzewanego śmieciowego jedzenia z fast foodów obok tylko kręcił w nosie drażniąc przełyk. Krople deszczu dźwięcznie odbijały się od podziurawionego betonu, a jedyne światło jakie można było dostrzec przez mgłę paliło się w starych latarniach. Większość z nich nawet w pełni się nie świeciła, a jedynie pomrugiwała. Był wtorek, dochodziła pierwsza w nocy. Po ulicach nie kręcili się ludzie, przynajmniej nie ci normalni, wydawało się jakby świat wokół się zatrzymał.

Co jakiś czas tylko z góry obserwował jak mijała go jakaś grupka ludzi - tubylców wracających lub dopiero idących do obskurnych klubów, gdzie zapewne wciągali różne sypkie substancje wątpliwego pochodzenia. W całym tym szarym i zniszczonym obrazku na dachu jednego z budynków siedział zgarbiony młody chłopak, nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat. W jednej z dłoni trzymał żarzącego się najtańszego papierosa. Nienawidził smaku tytoniu, a jednak jak największy aktor pochłaniał zatrute powietrze jakby tylko to mogło mu ulżyć w bólu jaki odczuwał. Bolało go wszystko a jednocześnie nic takiego, ciężko byłoby mu opisać w słowach co mu doskwierało. Czuł się zmęczony. Tak bardzo zmęczony i zagubiony w gonitwie własnego życia. Fioletowe plamy na jego skórze paliły żywym ogniem, nie z poczucia bólu a ze świadomości, że znowu poczuł się słaby. Znowu poczuł się malutki w porównaniu do całego świata. Wiedział że za kilka godzin na nowo wzejdzie słońce na brudnym Bronxie, a on sam nadal będzie grał w jego teatrzyku z którego nie miał planu na ucieczkę. Kolejny dzień minie, ale wspomnienia i ślady pozostaną na zawsze. W trakcie spalania już trzeciego peta głosy na ulicy przed nim wydały mu się dziwnie głośniejsze i wręcz alarmujące. Intuicja. Tak by nazwał ten impuls jaki poczuł. Lekko się uniósł spoglądając w przestrzeń pomiędzy panorama dachów. W mroku udało mu się dostrzec dwóch barczystych mężczyzn, których zdążył już poznać przy wielu incydentach w których brali czynny udział. To co jednak najbardziej przykuło jego uwagę to coś pomiędzy nimi, a raczej ktoś. Postura postaci znacznie różniła się od tamtejszych bandytów. To dziewczyna - ta myśl pojawiła mu się jak cień, pojawiła się tak szybko jak zniknęła. Zapewne to jedna z tancerek z klubu, w przebłyskach żółtych latarni dostrzegał jak skąpo była ubrana. Coś nie dawało mu spokoju w tym widoku, jeszcze nie wiedział co...długo jednak nie musiał czekać by odkryć odpowiedź. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, na co od razu dwaj napakowani goście naskoczyli na nią jeszcze bardziej, a jeden z nich przycisnął swoją dłoń do jej ust szybko ją uciszając, choć ta nie zaprzestała swoich prób ucieczki i zaczęła się wyrywać. Młody Price pod wpływem impulsu jaki poczuł widząc całą sytuację, gwałtownie wstał z zimnego muru, rzucił papierosa na mokry beton przydeptując go butem. Nie wiedział co dokładnie chce zrobić, wiedział jedynie że nie chce być tak bezstronny jak jego matka, która codziennie widząc jaką krzywdę wyrządza mu jego ojciec...nie reagowała w żaden sposób. Przerażało go to, uśmiechała się łagodnie kiedy on zewnętrznie i wewnętrznie umierał z bólu. Nie chciał w żadnym stopniu przypominać - jej. Osunął się tułowiem w dół podtrzymując się z tyłu wciąż dłońmi o śliską barierkę. Spojrzał w ciemne niebo i westchnąwszy powoli zaczął ostrożnie schodzić z dachu, po czym opadł na stałą powierzchnię metalowej klatki schodowej tam już ruszył szybszym krokiem. Na dole mrok wokół był tak gęsty, że pochłonął całą jego postać, oddychał płytko ale był zdeterminowany.

-Taką ładniutką masz twarz kochanie, szkoda by było gdyby pojawiła się na niej brzydka szrama, nieprawdaż?

Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Kobieta wciąż najprawdopodobniej miała zakryte usta.

GRAY RULES 18+Where stories live. Discover now