- Masz jajka?

- Mam. I nawet kiełbaskę. Jesteśmy luksusowi dziś.

Zaczęli działać razem - Jaiden mieszał, Zain kroił, z muzyką grającą cicho z telefonu. I po raz pierwszy od dawna, Zain poczuł się normalnie. Tak po prostu. Bez dramatów, bez kłótni, bez udawania.

A potem, kiedy już usiedli przy stole z talerzami pełnymi parującej jajecznicy, Jaiden spojrzał na niego poważniej.

- Hej. Wiesz, że jak coś się znowu posypie, to możesz przyjść? Nie musisz pić, nie musisz nikomu nic udowadniać. Po prostu przyjdź.

Zain nie odpowiedział od razu. Ale po chwili kiwnął głową. I wiedział, że to nie były tylko słowa.

Zain wszedł do domu po cichu, jakby to miało cokolwiek pomóc. Było po południu, ale on i tak miał nadzieję przemknąć niezauważony. Ból głowy nie odpuszczał, a bluza Jaidena nadal wisiała luźno na jego ramionach, przypominając o wszystkim, co się wydarzyło.

Ledwo zdjął buty, a już usłyszał znajomy, napięty głos.

- Gdzie ty byłeś?! - rozległo się z kuchni.

Matka Zaina stanęła w progu, ręce miała skrzyżowane, a twarz napiętą jak struna.

- Przespałem się u znajomego - rzucił oschle, unikając kontaktu wzrokowego.

- U znajomego? - wycedziła przez zęby - A Philip to kto? On nie zasłużył, żebyś go tak traktował?

- To nie twoja sprawa, mamo.

- Nie moja sprawa? - zrobiła krok w jego stronę - Wszystko jest moją sprawą, dopóki żyjesz pod moim dachem. Nie po to tyle zainwestowałam w waszą relację, żebyś teraz włóczył się po mieście jak jakiś...

- Jak jakiś kto? - przerwał jej, unosząc wzrok - Powiedz to. No dalej, powiedz to!

Zaskoczyła go własna odwaga. Jej twarz na moment zmiękła, ale szybko wróciła maska zimnej kontroli.

- Jesteś jeszcze dzieckiem i nie wiesz, co jest dla ciebie dobre. A ja wiem. I wiem, że Philip jest jedynym, który cię naprawdę kocha. A ty...Ty się z nim bawisz!

- On nie... - Zain urwał, czując jak coś zaciska się w jego gardle - On nie jest dla mnie odpowiedni. I przestań mówić, jakbym nie miał prawa decydować, z kim chcę być.

- Nie masz! - wrzasnęła - Nie masz, dopóki nie zrozumiesz, ile on dla ciebie znaczy! Bo w przeciwieństwie do tych obcych chłopców, on jest częścią naszej rodziny.

Zapadła cisza. W tej ciszy Zain zrozumiał jedną rzecz: ona nigdy nie pozwoli mu być wolnym. I im bardziej będzie się starać go zatrzymać, tym bardziej on będzie chciał uciekać.

Chłopak siedział na brzegu łóżka, wciąż czując ciężar matczynych słów. Jej spojrzenie było pełne niepokoju, jakby cały świat miał się zawalić, jeśli tylko spojrzałby w stronę kogoś innego niż Philip.

- Gdzie ty w ogóle byłeś? - Jego matka weszła do pokoju bez pukania, a jej głos brzmiał jak zarzut - Całą noc cię nie było, i nie odbierałeś telefonu.

Zain próbował uspokoić oddech, ale to nie było łatwe. Zawsze czuł na sobie jej oczekiwania, jej kontrolę. To była jak więź, którą sama sobie nałożyła, jakby nie istniał inny sposób, by ją utrzymać.

- Poszedłem na imprezę - odpowiedział spokojnie, choć w jego głosie było coś, czego nie potrafił ukryć.

Nerwowość? Wstyd? Chciał powiedzieć, że to tylko chwilowe oderwanie, ale matka patrzyła na niego jak na winowajcę.

- Znowu? - zadrżała jej ręka, gdy to powiedziała. 

Jej wzrok stał się bardziej przenikliwy, jakby szukała czegoś, co mogłoby ją usprawiedliwić w jej własnych oczach. 

- Znowu pójdziesz za nim, prawda? Za tym Jaidenem?

Te słowa brzmiały jak oskarżenie. A Zain poczuł jakby uderzyły go prosto w serce.

- Mamo... - zaczął, czując, jak jego głos traci pewność - To tylko kolega.

Ale matka nie dała mu skończyć.

- Kolega?! - parsknęła, stając na jego drodze, jakby miała zamiar zablokować każdą możliwość ucieczki - Kolega...A ja to widzę inaczej. Ty nie jesteś w stanie rozpoznać, co dla ciebie dobre, Zain. Tylko Philip cię ratuje. Ty tego nie rozumiesz?

Zain poczuł się, jakby była to stara śpiewka, której słuchał już setki razy. Jakby matka powtarzała to w nieskończoność, każdą jej uwagę wyrażając w postaci obawy, że jeśli nie będzie przy niej, to zniszczy się sam.

- Mamo, ja wiem, co robię - odpowiedział cicho, próbując wyjść z pułapki jej słów - Nie potrzebuję, żebyś mi mówiła, co mam robić.

- Ty zawsze wiesz, co robisz - rzuciła, jej ton był chłodny i pełen goryczy - Ale jak długo to potrwa, Zain? Jak długo będziesz w stanie kontrolować to co się dzieje wokół ciebie? Jesteś zbyt słaby na własne decyzje.

Zain poczuł, jak coś w nim pęka. Próbował się oprzeć, ale nie potrafił. To była ta sama rozmowa, która zdarzała się zawsze, gdy ktoś z jego życia wychodził poza granice jej kontroli. Zamilkł. Czuł, jak cała energia ucieka z niego, jakby nagle ta rozmowa nie miała sensu. Zawsze stawiała go w martwym punkcie.

- Wiesz, że nie chcę, żebyś się z kimś innym wiązał, Zain - dodała ciszej, ale z wyraźną determinacją w głosie - Tylko Philip. Tylko on jest tym, który będzie cię chronił. Tylko on cię rozumie.

Zain unikał jej wzroku, nie potrafił już znieść tej dominacji, tej obsesji, którą matka miała na jego punkcie. Wiedział, że ona nie zaakceptuje nikogo innego. Nigdy.

- Mamo... - zaczął, ale znowu przerwała mu.

- Nie chcę o tym słuchać, Zain. Po prostu bądź ostrożny. Znowu nie pozwól, żeby ktoś cię skrzywdził.

I jak zawsze, wyszła, zostawiając go z tą całą emocjonalną burzą w głowie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lovely Memory  || BL ||  Where stories live. Discover now