*Rok 2050*
— Szybciej! Królowa rodzi! — wrzasnął ktoś, ale nie byłam w stanie zidentyfikować tej osoby. Wszystko mnie bolało. Nie myślałam trzeźwo, prawdopodobnie przez leki, które mi podano.
— Na blok! — inny głos wydawał się być bardziej opanowany. Później widziałam już tylko światła i cienie ludzi biegających wokół mnie. Nie dostrzegłam jednak tego, kogo chciałam w tamtej chwili ujrzeć. Mój mąż, jak zwykle miał ważniejsze sprawy niż ja i nasza wspólna rodzina.
— Charlotte! Jestem z tobą — rozpoznałam głos jednej z moich najbliższych przyjaciółek. Lekko mi ulżyło, ponieważ miałam obok kogoś, komu ufałam.
Następnie był tylko okropny ból, krzyki w większości moje oraz jeden wielki chaos. Nie panowałam nad emocjami, ani tym, co działo się w mojej głowie, a miałam w niej mętlik. Słyszałam jak ktoś krzyczał "główka", a później płacz dziecka, serce zabiło mi mocniej, ale nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa.
Nastała długa cisza, stresowała mnie. Nie byłam w pełni świadoma i nie miałam pojęcia, co działo się poza moją głową. Usłyszałam kolejny płacz i trzaskanie drzwiami. Miałam zamknięte oczy, więc skupiłam się tylko i wyłącznie na dźwiękach, które były przerażające. Biegający ludzie, tłukące się szkło i wrzaski. Nie byłam pewna, czy miało to tak wyglądać. Miałam zaledwie dwadzieścia lat i zero wsparcia ze strony rodziny. To wszystko przytłoczyło mnie na tyle, że nie byłam w stanie pozostać świadoma. Poczułam jak odpływam.
— Charlie! Charlotte! — słyszałam swoje imię. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, żeby przyzwyczaić się do oślepiającego światła lampy. — Gratulacje kochana! — piski przyprawiały mnie o ból głowy.
— Masz bliźniaki! — wrzasnął inny kobiecy głos. Były to moje damy dworu. Siedziały przy łóżku i uśmiechały się jakby nie były do końca normalne.
— Bliźniaki...— powtórzyłam, potrzebowałam przetworzyć to, co mówiły. — Chłopcy? — Nie wiedziałam dlaczego o to zapytałam, ale gdzieś z tyłu głowy miałam słowa Willama. " Urodzisz mi chłopca, mojego następcę"
— Chłopiec i dziewczynka, piękni jak matka — W tamtej chwili do sali weszła pielęgniarka, a za nią inni ludzie trzymający dzieci na rękach. — Pierworodny syn — dodała i mężczyzna z dzieckiem podszedł do mnie z malutkim chłopcem. — Oraz jego siostra, ma oczy po jej wysokości. — Kobieta z drugim noworodkiem podeszła od mojej lewej strony.
Nie wytrzymałam emocji, łzy zaczęły same napływać mi pod powieki. Ręce drżały mi, a serce zalała fala ciepła. To właśnie była miłość matki do jej dziecka, w tym wypadku do dzieci. Podano mi dziewczynkę na ręce, spała. Wyglądała przepięknie, widać było w niej prawdziwą królewnę.
— Obiecuję, że nigdy nie spotka cię mój los, choćbym miała umrzeć...— wyszeptałam i pocałowałam dziecko w czoło.
*Rok 2067*
— Wznieśmy toast! — powiedział ktoś, siedzący po drugiej stronie długiego stołu. — Za przyszłego króla i jego siostrę, księżniczkę Amberly! — Ostatnie słowa zabolały, ale nie mogłam przestać się uśmiechać. Spojrzałam na brata i uniosłam kieliszek z szampanem. Brandon zrobił podobnie i rozejrzał się po sali pełnej gości.
— Dziękujemy za przybycie, to zaszczyt świętować z wami nasze urodziny! — odrzekł pewnym tonem. Był idealny w roli, którą przyszło mu odgrywać. Goście zaczęli wiwatować, a ja wzięłam łyk trunku.
Siódmego kwietnia 2050 roku przyszłam na świat. Zajęło mi to dwie godziny, ale o dwie minuty za późno. Z pozoru błaha chwila miała znaczenie w moim życiu. Ten jeden moment zadecydował o tym, kim miałam być. Mogłam odziedziczyć władzę i potęgę, albo przygotowywać się na wyjazd z kraju w poszukiwaniu męża. brat bliźniak, następca tronu Lajdos*, urodził się w odpowiednim czasie, a ja skończyłam jako „ta druga". Siostra bliźniaczka przyszłego króla, kobieta z pozycją, przeznaczona dla innego księcia. Podczas kiedy on studiował stosunki międzynarodowe i taktykę wojskową, ja planowałam przyjęcia oraz przebierałam w sukniach. Starałam się nie narzekać, ponieważ mój brat stanowił część mnie. Byliśmy dla siebie najważniejsi, nic nie mogło nas rozdzielić.
— Księżniczko Amberly! — podeszła do mnie Molly, moja pokojówka. Skłoniła się lekko i spojrzała na Brandona, który wyglądał jakby wiedział po co przyszła. — Matka czeka w gabinecie — dokończyła szybko.
Spojrzałam na brata. Skinął głową na znak, że możemy na chwilę opuścić gości. Wyszliśmy w towarzystwie dwóch strażników.
— Czego chce? — zapytałam cicho w stronę dziewczyny idącej obok mnie.
— Nie wiem, ale wyglądała na poważną — odpowiedziała równie cicho. Zaczęłam się stresować. Molly była jedną z dwóch koleżanek, jakie tutaj miałam. Znała moje sekrety, a ja każdy szczegół z jej życia.
Resztę drogi przeszłyśmy w ciszy. Stanęłam przed ogromnymi drzwiami, prowadzącymi do jadalni, odetchnęłam głęboko i złapałam za klamkę, ale nie było mi dane otworzyć drzwi. Brandon złapał mnie za rękę i lekko ścisnął. Zaczęłam się stresować. Weszłam do środka, ale nie zastałam tam tylko matki. Cała rodzina postanowiła zebrać się w tajemnicy przede mną. Ojciec siedział przy biurku. Brat przeszedł i stanął obok niego, matka siedziała w fotelu ze skrzyżowanymi rękami, a na przeciwko znajdowała się reszta mojego rodzeństwa: Eric, Chloe i Lucas. Wszyscy patrzyli na mnie i już wiedziałam, że nie spodoba mi się to, co miałam usłyszeć. Podeszłam do swojego miejsca i usiadłam.
— Musimy ci coś powiedzieć — poważnym tonem odezwała się w końcu mama. Patrzyła to na tatę, to na mnie i wyglądała jakby nie wiedziała, jak to z siebie wykrztusić. A to nowość.
— W takim razie, proszę — ponagliłam.
— Kończysz siedemnaście lat. Do pełnoletności zostaje niewiele czasu — rozpoczął ojciec, mówił zupełnie jak nie on.
Poważny ton przejął władzę nad jego głosem.
— Zostaniesz zaręczona! — dokończyła matka, a mi momentalnie zrobiło się gorąco.
— Że co? — Wstałam na równe nogi. — To żart, prawda?
Spojrzałam w stronę mojego bliźniaka.
— Brand?
On się nie odezwał. Lepiej, wcale na mnie nie patrzył. Zawiodłam się na nim chyba pierwszy raz w życiu. O wszystkim wiedział i nic nie powiedział. Myślałam, że mogę na nim polegać w każdej sytuacji, a on mnie zdradził. Doskonale wiedział, że nie chciałam takiego życia, nie chciałam aranżowanego małżeństwa i poczucia obowiązku.
— Usiądź! — polecił mi ojciec. — Wiedziałaś, że to nastąpi.
— Wmawialiście mi, że sama wybiorę, za kogo wyjdę.
Usiadłam. Pochyliłam się do przodu, podpierając rękami o biurko. Matka powtarzała, że nie chce, żebym skończyła jak ona. Zmuszona do miłości. Spojrzałam na nią, ale wyglądała jak zahipnotyzowana. Oczy zaszły mi łzami. Byłam wobec nich całkowicie bezsilna.
— Potrzebujemy sojuszu, więc bez dyskusji. Zaręczyny za miesiąc — powiedział tata i wstał.
Nie czekał na odpowiedź. To co się wydarzyło, było nowością. Pierwszy raz od urodzenia doświadczyłam prawdziwego, królewskiego obowiązku. Nigdy wcześniej nie byłam zmuszana do rzeczy, na które nie miałam ochoty. Rodzice musieli mieć poważny powód, a Brand go znał.
Wiedziałam, że moje życie miało się zmienić, ale nie mogłam pozwolić, żeby przejęło nade mną kontrolę. Musiałam zawalczyć o własne szczęście. Nawet za cenę życia.
YOU ARE READING
For every moment with you
RomanceAmberly Capaldi, królewska córka. Wychowywana w cieniu swojego brata bliźniaka, następcy tronu. Przygotowywana do życia w cieniu męża, miała nigdy nie zabłysnąć. Zamieszanie w rodzinie królewskiej sprawia, że los dziewczyny może się odmienić. Czy na...
