PROLOG

83 12 2
                                        

LYANNA ARWEN VALLIS

- Zabiję was! - krzyknęłam, choć w moim głosie nie było już pewności, tylko przerażenie i wściekłość.

W mrocznym pokoju, wypełnionym gęstym dymem i płomieniami, królewscy żołnierze przeszukiwali nasze mieszkanie z dokładną precyzją. Ich zbroje błyszczały w blasku ognia, a ich twarze były surowei bezlitosne. Widziałam, jak ojciec leżał na podłodze, ranny i wyczerpany, a matka, próbując go uratować, została brutalnie odepchnięta.

- Zabezpieczyć wszystkie wyjścia! - rozkazał jeden z żołnierzy, jego głos był twardy i oschły. - Nikt nie może przeżyć tej nocy!

Matka, z przerażeniem w oczach, czołgała się po ziemi, starając się ocalić ojca. Jej krzyk, pełen bólu i rozpaczy, mieszkał się z hukiem ognia i hukiem przewracanych mebli. Z trwogą patrzyłam, jak żołnierze z silną determinacją rozrzucali przedmioty, a nasze rodzinne zdjęcia płonęły na podłodze.

- Cicho, maleńki - szepnęłam do młodszego brata, przytulając go mocno. Jego małe ciało drżało w moich ramionach, a jego ciche łkanie mieszało się z odgłosem płonących mebli i krzykami mordowanych. - Musisz być cicho, proszę.

Sparaliżowana strachem, schowałam się z bratem za zasłoną, starając się być jego oparciem w tej przerażającej chwili. Słyszałam okrzyki żołnierzy i widziałam, jak ich stalowe buty stąpały po zniszczonych przedmiotach, które kiedyś tworzyły nasz dom.

- Niech wszystko zostanie dokładnie sprawdzone - rozkazał jeden z żołnierzy, jego głos pełen był determinacji. - Żaden świadek nie może ujść żywy.

Kiedy ogień zaczynał wygasać, a dym opadł, cisza zaczęła wypełniać zrujnowane pomieszczenie. Widok zniszczonego domu, płonących resztek mebli i ciał moich rodziców był jak ostateczny cios. Przytuliłam brata mocno, starając się złapać oddech pośród pochłaniającego mnie smutku i przerażenia.

W tej tragicznej ciszy zrozumiałam, że moje życie zmieniło się na zawsze. Obiecałam sobie, że znajdę tych, którzy zniszczyli moją rodzinę i wymierzę im sprawiedliwość. Ta obietnica stała się moją siłą, napędzającą każdy mój krok. Zemsta była moim celem, a śmierć oprawców moją motywacją do działania.

Trzy lata później

W wąskich uliczkach spowitych mrokiem, czułam zimno i głód. Ulice, które kiedyś były pełne życia, teraz stały się miejscem niepewności i desperacji. To dla mojego sześcioletniego brata każdego dnia starałam się zdobywać jedzenie i wszystko co robiłam, robiłam po to, by zapewnić mu przetrwanie.

Tej nocy, z ogromną ostrożnością, podkradłam się do jednej z lokalnych piekarni. Przez brudne okno zobaczyłam kilka chlebów, które wyglądały na zbyt dobre żeby je zignorować. Z trudem, używając wszystkich swoich umiejętności, udało mi się dostać do środka i zabrać kilka bochenków chleba. Kiedy już myślałam, że uda mi się wyjść, poczułam nagle czyjeś oczy na sobie.

- Widzę, że nie tylko mi brakuje do jedzenia - powiedział niski, chropowaty głos z cienia. Mężczyzna wyszedł na światło latarni, jego krok był niepewny, ale postura groźna. - I widzę, że jesteś dość zręczna, by wkrótce zdobyć cokolwiek zechcesz..

Zamarłam, trzymając chleb blisko siebie. Mężczyzna miał siwe włosy i blizny na twarzy, jego oczy były zimne jak stal. Widząc go poczułam niepokój, ponieważ jego postawa była pewna siebie i groźna.

- Kim jesteś? - zapytałam, starając się nie zdradzić strachu, który czułam.

- Nazywam się Kieran - odpowiedział, nie zbliżając się zbytnio. - I widziałem, jak kradniesz ten chleb. Nie musisz się obawiać – to, co robię, jest bardziej opłacalne niż kradzież.

Zaskoczona, zmarszczyłam brwi.

- Czego odemnie chcesz?

Kieran uśmiechnął się, jego twarz wyrażała cynizm.

- Mam dla ciebie propozycję. Zamiast walczyć o każdy kawałek chleba, mogę ci zaproponować coś lepszego. Mówiąc krótko, jeśli jesteś gotowa nauczyć się kilku rzeczy, mogę wprowadzić cię w świat, gdzie ludzie płacą za to, żeby ktoś inny załatwił dla nich „sprawy".

W jego słowach było coś złowieszczego, ale także intrygującego. Mój umysł szybko przetworzył to, co powiedział. Praca, która mogłaby przynieść pieniądze – więcej, niż mogłabym zdobyć kradnąc. Ale cena, którą musiałabym zapłacić, była niepewna.

- Co muszę zrobić? - zapytałam, czując, jak moje serce bije szybciej.

- To proste - odpowiedział Kieran, jego uśmiech stawał się coraz bardziej złośliwy. - Wystarczy, że będziesz wykonywać zadania dla osób, które potrzebują „czystego rozwiązania" swoich problemów.

- Co jeśli sobie nie poradzę? - przerwałam mu i uciekłam wzrokiem za okno, żeby upewnić się, że nikt nas nie widzi.

Mężczyzna zaśmiał się ochryple.

- Zauważyłem twój potencjał, Lyanno. I jeśli będziesz dobra w tym, co robisz, szybko zdobędziesz pieniądze i wpływy.

Zupełnie zignorowałam fakt, że znał moje imię. Poczułam ciężar jego słów. Moje myśli wróciły do brata – jego małe, głodne oczy i jego uśmiech, który dawał mi nadzieję. Zdecydowanie potrzebowaliśmy pomocy. Kieran dostrzegł moją niepewność.

- Zastanów się - powiedział, zanim zniknął w mroku. - Jeśli zdecydujesz się na moją propozycję, będziesz musiała stawić się w umówionym miejscu jutro.

Zostałam sama z chlebem, który nagle stał się cięższy, jakby jego wartość wzrosła wraz z ciężarem decyzji, którą musiałam podjąć. Mój brat czekał na mnie w zimnym, ciasnym schronieniu. Musiałam zdecydować, czy wyruszę w nieznane, by zapewnić mu lepszą przyszłość, czy zostanę w świecie, gdzie każdy dzień był walką o przetrwanie.

Shadowbound||Shadow #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz