Rozdział VII

14 1 0
                                    

Victoria 

- Hej, a może chciałabyś wpaść do mnie? - zapytała Rox

- Jasne! – od razu chętnie się zgodziłam. Miło było kogoś poznać i spędzić wieczór na rozmowie z kimś innym niż na czytaniu kolejne książki.

Nagle Roxanne stanęła jak wryta.

- O MAMO! Zapomniałam! – wyglądała na zakłopotaną.

- Co się stało? O czym zapomniałaś?

- Nie wiem jak to powiedzieć...

- Weź wdech i wydech. Tylko mów spokojnie!

- Więc tak. Nie wiem czy nie za bardzo się otworzę, ale jak już cię zaprosiłam do domu... Chodzi o to, że mam straszną traumę. Nie chcę o niej rozmawiać. Niby jako tako potrafię funkcjonowac wśród ludzi, ale wewnątrz nadal przeżywam wszystko od nowa. I dzisiaj. Właśnie dzisiaj postanowiłam to zmienić. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam przed wyjazdem do Nowego Orleanu to wyrzuciłam wszystko z mojego pokoju. Właśnie teraz tworzyłam swój pokój od nowa gdy u fryzjera spotkałam ciebie. Co było najlepszą rzeczą od ... Dłuższego czasu. – uśmiechnęła się serdecznie, lecz z lekkim zakłopotaniem. – No i... Mój pokój to obecnie pusta, która trzeba zapełnić.

- Jasne... - nie wiedziałam co powiedzieć. Kto był tak mocno zdesperowany, żeby wyrzucać wszystko ze swojego pokoju? Wzięłam mojego iPhona 5, bo poczułam, że przyszła mi wiadomość. Mama.

GDZIE JESTEŚ?

ZARAZ BĘDĘ W DOMU.

- Przepraszam cię, ale muszę już wracać do domu. Może spotkamy się jutro kiedy będziesz miała mniej na głowie? Może pójdziemy na jakiś film?

- Jasne nie ma sprawy – wymieniłyśmy się numerami i każda w swoją stronę.

Przez długi czas nie mogłam zapomnieć o tej dziewczynie. Co się musiało wydarzyć, że tak mocno ją zamknęło i tak ogołociło z emocji. Widać było, że budzi się do życia po długim śnie. Fajnie się z nią gadało. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.

Całą drogę myślałam o Roxie, że zapomniałam o moich włosach. Było dość późno. Mama i tata poszli już do swojej sypialni, a w kuchni krzątał się Nat z Felixem. Kiedy mnie zobaczyło o nie mówił z wrażenia.

- Co? – zapytałam zdezorientowana.

- Ty się jeszcze pytasz co? – dopiero po chwili odzyskał zdolność mówienia. I nagle przypomniawszy sobie co dziś wieczorem robiłam spojrzałam na swoje włosy. Kaskady moich jagodowych włosów spływały falami po moich ramionach. Chwyciłam kosmyk w palce.

- I jak ci się podobają?

- Szczerze? Wyglądasz okropnie – ale błysk w jego oku psuł cały żart.

- Bardzo zabawne!

- Nie. Naprawdę wyglądasz niesamowicie. Normalnie jak nie z tego świata.

- Niech ci będzie. Dziękuję. A jak się podoba Felixowi w naszym skromnym domu?

- Skromnym? – nasz żart od dzieciństwa zawsze go bawił. – Jutro pojadę do sklepu zoologicznego i musze mu kupić pewne rzeczy. Jeśli chcesz możesz się wybrać ze mną.

- Chętnie... ale nie mogę. Umówiłam się.

- Brunet czy blondyn?

- Lawendowo różowe – wyglądał na zdezorientowanego. – To dziewczyna Nat!

-Powiedziałaś to z takim zapałem... Miałem prawo się pomylić! – a ja na widok jego miny wybuchnęłam śmiechem. Podeszłam do niego i go mocno przytuliłam, a on odwzajemnił mój uścisk. – Kocham cię, wiesz o tym?

- No jasne, że wiem Vee – zawsze tak papugował tatę. Stwierdził, że za dużo czułości i dał mi kuksańca.

- Jeśli chcesz wstać przed południem to idź już spać.

Rzeczywiście było już późno. Przebrałam się w moją ulubiona piżamę otworzyłam okno i poszłam spać myśląc o jutrzejszym spotkaniu.

_________________________________________________

No i jak?

Podoba wam się po tak długiej przerwie?

Wprowadziłam kilka zmian do poprzednich rozdziałów, więc będzie mi miło jeśli je przeczytacie.

//Kinga

Rok Bez DeszczuWhere stories live. Discover now