– To klub – przypomniałem, zapinając rozporek i dostrzegając uroczy rumieniec na twarzy Toni. Niewinna duszyczka.
– Wolę ciszę – wymamrotała tak cicho, że musiałem się domyślać słów, powtarzając je w głowie kilka razy, zanim zatrybiłem.
– Mogłaś zostać w domu. – Chętnie bym dołączył.
– Wszyscy szli. – Wzruszyła ramionami, skubiąc rąbek sukienki.
Zadrżała lekko, więc zgarnąłem z oparcia lekki koc i narzuciłem jej na nagie ramiona. Sięgnąłem po pilota i podkręciłem temperaturę klimatyzacji do dwudziestu stopni. Przysiadłem na krawędzi blatu, podwijając rękawy koszuli.
– Gdzie moje rodzeństwo?
– Bawią się na parkiecie. Andres wywija z Fran, Marcel i Esme rozeszli się w odwrotnych kierunkach a Gea podrywał jakąś laskę przy barze.
Uniosłem brew do góry.
– Zostawili cię samą?
– Nie miałam nic przeciwko, ale było tam tak głośno... więc przyszłam tutaj.
– Z ciekawości zapytam, jak się tu dostałaś...?
Speszyła się.
– Zapamiętałam kod Marcela, jak byliśmy tu ostatnio.
Zaśmiałem się pod nosem.
– Sprytnie.
– Nie jesteś zły?
Podszedłem do barku.
– Nie, dlaczego miałbym być?
– Bo nie powinnam...
– Twoje nazwisko otwiera wiele drzwi.
– Jak i twoje – odparła śmiało.
– Zaproponowałbym ci drinka, ale twój ojciec pewnie by mnie wykastrował.
Przewróciła oczami ze zniecierpliwieniem.
– Lekarz raczej nie zalecał upijania się, ale zawsze twierdzi, że po jednym drinku czy piwie nie umrę. Obym nie zdecydowała się wtedy na bieganie maratonu, to wszystko powinno być ok.
Przejrzałem zawartość barku, ale stały tam tylko ciężkie alkohole. Whisky, Burbon, gin, wódka. Nic co nadawałoby się dla Antonii.
– Przyniosę ci coś z dołu – zaproponowałem.
– Nie rób sobie problemu.
Gdzie był cydr, który lubiła mama? Ojciec się go pozbył? Aha! W końcu znalazłem to czego szukałem. Butelka stała ukryta z tyłu, żeby nie dało się jej dostrzec zbyt łatwo. Uniosłem do góry znalezisko.
– Chcesz?
Nie czekając na odpowiedź, zdjąłem kapsel, podając butelkę.
– UPS! – uśmiechnąłem się szelmowsko.
– Tylko nikomu nie mów – poprosiła przed pierwszym łykiem.
– Słowo następcy tronu! – zażartowałem, kładąc rękę na sercu.
Nalałem sobie niewielką porcję whisky i usiadłem po drugiej stronie kanapy. Usiłowała podciągnąć nogi pod siebie, żeby zrobić mi więcej miejsca, ale udaremniłem ten ruch, łapiąc ją pod kolanami i przerzucając stopy nad swoimi udami. Objąłem smukłą kostkę dłonią, uniemożliwiając zmianę pozycji.
– Tak ci będzie wygodniej – powiedziałem, kiedy otwierała usta, żeby zaprotestować.
Poruszyła palcami u stóp pomalowanymi na głęboki morski kolor. Na dużym palcu zauważyłem zaczerwienienie najpewniej zwiastujące tworzący się bąbel od obcierających butów. Zacząłem nieznacznie gładzić kostkę, unosząc szklankę do ust.
YOU ARE READING
Hide and Seek
RomanceAntonia Alvarez-Talavera nienawidzi szkoły i gdyby matka nie uparła się na „normalne dzieciństwo" już dawno poszłaby na studia. Ba! Nawet by je kończyła. Niemiłosiernie nudzi się normalnym programem nauczania, zaskarbiając sobie niechęć innych uczni...
Prolog 1
Start from the beginning
