Rozdział I

17 1 0
                                    

Bardzo trudno opuszcza się miejsce, w którym pracowało się przez ostatni rok. Miejsce gdzie poznało się wiele niesamowitych osób. Przyjechałam dzisiaj rano do firmy by spakować swoje graty. Powoli to do mnie dochodzi. To ostatni dzień w pracy.  Otwieram po kolei każdą szufladę i wyciągam z niej wszystko to co należy do mnie. Starannie i powoli przeglądam każdą rzecz. Czuję nagły przypływ nostalgii, mimo iż nie należę do grona osób sentymentalnych.  
Do biura właśnie wchodzi mój przyjaciel Ryoyu, człowiek który spędził ze mną ostatni rok. Najlepsza osoba na jaką mogłam natrafić w tej firmie. To właśnie u nas zazwyczaj było najweselej, choć początki były trudne. Przyznaję, że byłam uprzedzona co do jego osoby. W końcu syn jednego z założycieli spółki. Na pewno zna wszystkie grube ryby w Calgary. Pewnie jego ego nie mieści się w tym budynku i wylewa się po całym mieście. Bardzo cieszę się, że się myliłam. Ryoyu okazał się niesamowitym człowiekiem o wielkim sercu pełnym pasji do wykonywanej pracy i szacunku do drugiego człowieka. Kiedy tylko poznaliśmy się bliżej złapaliśmy wspólny język. Na początku czułam się winna, że tak go oceniamłam. Mój przyjaciel stał oparty o framugę drzwi przyglądając się temu co robię. Ubrany w czarne spodnie, biały golf oraz czarne conversy. W ręku trzymał dwie kawy z kawiarni znajdującej się naprzeciwko budynku firmy.
-Hej! Stwierdziłem, że zajdę do kawiarni po kawę dla naszej dwójki. Napijesz się? Jak nie to Casey na pewno nie pogardzi darmową kawą.
-Nie pogardzę kawą. Co z tego, że wypiłam już jedną rano. Nic mi nie będzie.
Wybuchliśmy śmiechem.
-Jak Ci idzie zbieranie swojego dobytku?
-Ciężko. Nie chodzi mi o sprzątanie. Bardzo trudno jest mi się stąd wynieść. Cały czas zastanawiam się czy na pewno dobrze postąpiłam zgadzając się na propozycję pracy w Sky Sports. W końcu tu czułam się w domu, a teraz ciężko mi będzie znaleźć poczucie przynależności do danego miejsca.
Z każdym słowem mówiła coraz ciszej. Roy tylko na mnie patrzył kiwając głową, cały czas milcząc. Wyglądał jakby zastanawiał się nad tym co ma powiedzieć. Po chwili odstawiał kubki z kawą na moje biurko i podszedł do mnie. Przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk. Poczułam się lepiej. Nie łączyły nas żadne romantyczne relacje. Kiedy się poznaliśmy był już w związku. Choć jego związek zakończył się parę miesięcy temu to nigdy nie przeszło mi przez myśl, abyśmy byli dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi. Z resztą jest już inna osoba. Trzeba tylko czasu, aby zostali parą. Tak przynajmniej uważaliśmy w naszej małej grupce przyjaciół.
-Wiem, że to trudne, ale przyjęłaś tę pracę by spełniać swoje marzenia. By pokazać wszystkim co kochasz robić i w czym jesteś najlepsza. Pamiętaj zawsze możesz wrócić do nas. Tata pryzmie cię z otwartymi rękoma, uwierz mi on doskonale rozumiem twoją decyzję. Na twoim miejscu zrobiłby to samo.
-Ale będę tam kompletnie sama. Z każdej strony będą mnie otaczać ludzie związani w mniejszym lub większym stopniu związani z formułą jeden. Oni pewnie wiedzą o tym więcej. Ja jestem tylko dziennikarką, która nie była aktywna w swoim zawodzie przez niemal półtora roku, a jak byłam to zajmowałam się siatkówką. Dyscypliną całkowicie inną, różniącą się od królowej motosportu o sto osiemdziesiąt stopni. 
-Becca posłuchaj mnie gdybyś była jakąś niedoświadczoną dziennikarką to Sky Sports nie zwróciłoby na ciebie uwagi. Jesteś wyjątkowa w tym co robisz. Znasz języki obce, jesteś asertywna, zadajesz interesujące pytania swoim rozmówcą. Mam dalej wymieniać?
-Tylko jak wytrzymam bez was. Będę tak cholernie tęsknić za Isą, Lu, Caseym i tobą.
W tym momencie z moich oczu wypłynęły łzy wielkie jak grochy. Nie byłam w stanie ich ukryć.
-Tak sama, sama będziesz tylko w Australii. Tylko w pierwszy weekend. Później dołączy do ciebie twój brata. A do nas zawsze będziesz mogła zadzwonić.
-Postaram się. Wiem że robię to dla siebie. Będę robić to co kocham. Uwielbiam pracę dziennikarki. Pokonam tęsknotę. To przecież raczej tylko jeden sezon. Jak dobrze się sprawdzę to może znowu będę relacjonować siatkówkę. A Daniela to będę mieć dosyć po kilku miesiącach- próbowałam motywować się, co niezbyt dobrze mi wychodziło.
-Dasz radę Becca. Wszystko się ułoży. Koniec już tych smutków, bo kawa nam wystygnie.
Większość dnia minęła mi na pakowaniu się, piciu kawy, jedzeniu ciasteczek upieczonych przez moją mamę oraz rozmawianiu z Ryoyu. Przez większość czasu wspominaliśmy stare czasy. W międzyczasie przyszła do nas Isa, aby zaprezentować swoją nową fryzurę. Wow niesamowite wiem. Postanowiła przefarbować włosy na ciemny brąz i skrócić grzywkę. Wyglądała jak bogini. Jestem pewna, że gdyby jej były narzeczony ją zobaczył zesrałby się i poprosił, aby się zeszli.
Kiedy zapakowałam i zaniosłam wszystkie pudła do samochodu przyszedł czas na coś czego nie wyobrażałam sobie jeszcze dwa miesiące temu. Musiałam pożegnać się ze znajomymi z firmy. Pierwszą osobą do której się udałam był mój już były szef, ojciec Ryoyu. Pan Thomas Kobayashi. Delikatnie zapukałam do drzwi. Mężczyzna miał aktualnie przerwę. Tak twierdziła Silje jego sekretarka.
Proszę wejść- odparł spokojnym tonem
Otworzyłam drzwi i weszłam do gabinetu. Współwłaściciel firmy siedział na obrotowym czarnym fotelu i przeglądał coś w telefonie.
Rebecca. Dzień dobry. Usiądź proszę.- wskazał palcem na krzesło stojące z drugiej strony biurka.
Dzień dobry panie dyrektorze- odparłam dość niepewnie. Nie lubiła zbytnio oficjalnych rozmów na mój temat.
Co cię tu sprowadza kochana?- zapytał wkładając telefon do kieszeni.
Właściwie to przyszłam się pożegnać. Jak zapewne doskonale pan wie to jest to mój ostatni w tej firmie jako pracowniczki. Uważam, że powinnam tu przyjść i podziękować za wszystko co dla mnie pan zrobił. Za załatwienie pracy tak po prostu w środku niczego. Za niesamowicie ciepłe przyjęcie w tej firmie. Za naprawdę godną pensję. Za możliwość bycia wśród świetnych ludzi. Za usadzenie mnie w biurze z pana synem. I nie wiem jeszcze za co. Po prostu dziękuję za ten rok, podczas którego tyle się nauczyłam. Dziękuję…
Popłakałam się. Po raz drugi. Ciekawe czy mój makijaż wytrzyma do końca dnia.
Nie wiem co mam powiedzieć. Jeszcze żaden pracownik nie podziękował mi w taki sposób jak ty. Przyjąłem cię do mojej firmy nie z litości tak jak wydawało to się Jamesowi Larsonowi. Przyjąłem cię, ponieważ jesteś niesamowitym człowiekiem. Jesteś unikatem w swojej dziedzinie. Świetnie mówisz po francusku, hiszpańsku, włosku oraz portugalsku. Doskonale dobierasz słowa w języku ojczystym. Jesteś brylantem, diamentem, szafirem i rubinem dziennikarstwa w jednym. Przyjąłem cię jako tłumaczkę jednak z tyłu głowy cały czas miałem myśl, że prędzej czy później wrócisz do swojej pasji. Zdawałem sobie sprawę, że wrócisz do dziennikarstwa. Dziennikarstwo wróci do ciebie.
   Po usłyszeniu tych słów nie wiedziałam co się dzieje. Dyrektor najważniejszej wielobranżowej firmy w Calgary i okolicach pochwalił mnie. Nie tylko mnie pochwalił. Nazwał mnie wyjątkową w swoim zawodzie. Kurwa. Poczułam jak po policzkach spływają kolejne łzy. Próbowałam jej obcierać dłonią, co nie wyszło mi najlepiej.
Proszę masz chusteczkę.- odparł niespodziewanie.
Dziękuję…- mój głos załamał się po chwili.
…za wszystkie te niesamowite słowa. Jestem w cholernym szoku i chyba nie wycisnę z siebie nic.
Powiedziałem coś co uważa każdy. No może nie każdy. Wszyscy oprócz Jamesa. Rebecca ja nie wiem co wydarzyło się wtedy pomiędzy tobą a nim. Wydaje mi się. To moje domysły tylko domysły. Pokłóciłaś się wtedy z nim. Z nim dyrektorem związku piłki siatkowej, a on wystosował tobie ultimatum.
Mam taką prośbę… Możemy o tym nie rozmawiać. Nie dzisiaj. Ja…ja… Nie jestem jeszcze na tyle gotowa by o tym rozmawiać.  Jeszcze nie teraz.
Dobrze rozumiem. Potrzebujesz czasu tak jak każdy z nas. A teraz niestety muszę cię przeprosić za dwadzieścia minut mam spotkanie, a muszę zadzwonić jeszcze do żony.
Ależ oczywiście rozumiem. Dowodzenia. Do zobaczenia. Dziękuję
Do zobaczenia Rebecco.
****
Po wszystkich rozmowach pożegnalnych poczułam się zmęczona emocjonalnie. To ile razy się popłakałam nie jestem w stanie policzyć. W końcu byłam wolna. Szłam po schodach do swojego biura z którego słychać było rozmowę.
Jesteś już Becca!- krzyknęła Isa, skąd u niej tyle energii nigdy tego nie odkryję.
Hejjj!- od krzyczałam równie głośno i rzuciłam się w ramiona przyjaciółce.
Och jak romantycznie.- skomentował Casey kolejny członek naszej skromnej grupki znajomych. Na co wywróciłam oczami.
No ogólnie to dzisiaj wieczorem widzimy się u Isy. Robimy ci pożegnanie kochana- odparł Casey.
Czemu nic o tym nie wiem?- zapytałam.
Bo nie musisz. Będziemy pić wino. Luisa też będzie.- odpowiedzieli chórem.
Wchodzę w to!
I to rozumiemy. A teraz zbieramy się! Zabierzesz się z Ryoyu, który napisze do ciebie pół godziny przed tym jak będzie pod twoim mieszkaniem. Ubierz się ładnie!- krzyknęła Isa wychodząc tanecznym krokiem z biura.
Też cię kocham baby!
Zaraz po przyjeździe  do mieszkania położyłam wszystkie pudła w liczbie czterech w salonie. Przyjdzie czas, aby je odpakować, teraz mam inne sprawy na głowie. Zmyłam pozostałości makijażu i zaczęłam działać z kolejnym. Delikatnym. Nałożyłam na twarz korektor, puder, róż, bronzer oraz rozświetlacz. Wytuszowałam rzęsy i narysowałam dwie krzywe kreski. Tradycyjnie. Do tego pomalowałam usta olejkiem i pobiegłam do garderoby. Panował w niej cholerny bałagan, w którym ciężko było cokolwiek znaleźć. Przez piętnaście minut szukałam odpowiedniej stylizacji. W końcu zdecydowałam się na czarny sweter i czarne dzwony. Podczas przebierania zadzwonił Roy, który czekał już przed blokiem. Wykrzyczałam do telefonu żeby dał mi dziesięć minut. Rozpuściłam włosy. Na nogi założyłam zwyczajne Nike. Na koniec zarzuciłam trencz, wzięłam torebkę i wybiegłam z mieszkania miało nie wywalając się. Przez całą drogę śpiewaliśmy piosenki Coldplay drąc się jak dwa debile.
Kiedy w końcu dotarliśmy do mieszkania Isy w środku była już Luisa również ubrana na czarno w jej przypadku była to sukienka. Usiedliśmy na kanapie w przechstonnym salonie. Uwielbiałam to mieszkanie, w końcu pomagałam je umeblować.
Na kogo czekamy?- zapytała Lu przytulając się do mnie.
No jak to na kogo?! Na spóźnialską księżniczkę Casey’go.- opowiedziała Isa wychylając się z kuchni. Szła z pięcioma talerzami, które miała zamiar postawić na stole. Ubrana była w czarną bluzkę z koronkowymi rękawami oraz czarne dzwony. Miałyśmy zajebisty matching zupełnie przez przypadek.
Pomogę ci.- zerwał się Roy.
Dzięki łaskawco.
Nie stwiedziłaś nic odkrywczego kochana.
Po chwili usłyszeliśmy głośny dźwięk dzwonka do drzwi, które postanowiłam otworzyć. Oczywiście był to nie kto inny jak Casey. Trzymał w ręku płócienną torbę.
Przyniosłem wino. Czerwone twoje ulubione.
Dzięki właź bo wszyscy na ciebie czekamy księżniczko.
Zasiedliśmy do stołu nakrytego przez Ise i Ryoyu. Nasze świętowanie albo chlanie z okazji mojej nowej pracy rozpoczęliśmy od niesamowicie uroczystej kolacji. Naszym prestiżowym daniem był makaron z krewetkami z pomidorami koktajlowymi i serem feta.
To było kurwa tak dobre. Nawet moja babcia nie robi tak dobrego makaronu.- stwierdziła Luisa.
Och dzięki baby. Nie komplementuj mnie tak bo się zarumienię. A tobie jak smakowało Becca?
Jeszcze się pytasz!? Było pyszne! A teraz może napijemy się czegoś?
Nie należałam do osób pijących alkohol często. Piłam go tylko naprawdę czasami na jakiś imprezach. Jeśli już zdecydowałam się na picie to prawie zawsze było to czerwone wino średniej klasy. Dzisiaj był jeden z tych dni, chciałam się upić z przyjaciółmi.
-Od kiedy tak cię ciągnie do procentów młoda damo? Czy aby na pewno masz ukończony osiemnasty rok życia?- zapytał Casey, jego słowa ociekały wręcz sarkazmem. Za to go kochałam.
-Wcale nie mam dwudziestu czterech lat. Wcale. A tak na serio to mam ochotę się napić i pośmiać się z wami.
-Okej jeśli idziemy w tą jedną imprezę z książek młodzieżowych no to trzeba zagrać w butelkę albo w nigdy przenigdy 
-Isa! Jesteś genialna! Ja kręcę pierwszy!- Krzyknął Roy.
Bardzo spodobał mi się ten pomysł na nasz luźny wieczór. Dziewczyny przygotowały kieliszki do wina, które komisyjnie otworzył najstarszy gość czyli Casey. Moje szczęście okazało się niesamowite jak zawsze, ponieważ to mnie wskazała butelka.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Jaki jest według ciebie najprzystojniejszy kierowca F1 z tego sezonu? Nie przyjmujemy odpowiedzi nie mam albo nie wiem.
-Kurwa. Czekaj muszę się zastanowić.- odparłam upijając trochę wina- Duo z Williamsa chyba.
-Jezu ale nuda!- powiedział Lu
-Teraz ja.- tym razem wypadło na Ryoyu. Wybrał pytanie.
-Jak tu się teraz zemścić na tobie… Co najbardziej podobało cię się w Sarze?
-Pierdole. Czemu pytasz się o moją byłą?
-Bo mogę. Jezu dawaj nie ma jej tutaj. Przecież nie chodzi o to że się chcę z niej naśmiewać czy coś. Ja jestem po prostu ciekawa, a nigdy mi nie mówiłeś.
-Charakter i uroda.
-Serio? Dokładniej! Jakby wypadło na mnie albo Ise to nie dalibyście nam spokoju jeśli chodzi o naszych ex.
-To, że potrafiła postawić na swoim i była bardzo fair co do mnie. A z urody to oczy i włosy.
Widać było, że to pytanie wprawiło go w dyskomfort. Jednak po chwili staraliśmy się i tym nie myśleć. Butelka wskazała Ise.
-Wyzwanie. Oby skończyło się dla mnie dobrze.
-Zaśpiewaj Smootch Operator!
-Ale wymyśliłeś! Puszczaj muzykę i tekst. Nic to dla mnie nie znaczy.
Kłamała. Próbowała pokazywać nam, że wszystko jest okej i o niczym nie pamięta. Wszyscy wiedzieliśmy że jest inaczej. Ten temat był dla niej jak rana, którą rozdrapywała co jakiś czas, a nie jak dawno zabliźniona blizna. Z każdym zadrapaniem bolała jeszcze bardziej. Popatrzyłam w jej oczy. Były wypełnione bólem, każdy by to zauważył. Wypiła łyk wina. Casey podał jej swój telefon z tekstem utworu. Bez większego zastanowienia chwyciłam swój telefon i zaczęłam nagrywać. W moje ślady poszła Lu. Takie dzieło sztuki nie może się zmarnować, do tego będziemy miały czym prześladować przyjaciółkę. Po chwili zabrzmiała doskonale znana mi melodia.
He's laughing with another girl
And playing with another heart
Placing high stakes making hearts ache
He's loved in seven languages
Diamond nights and ruby lights high in the sky
Heaven help him when he falls
Gdy tylko zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę zaczęliśmy się śmiać. Czułam, że dostaje głupawki co nie zdarzało się zbyt często. Zdarzało się rzadko zdecydowanie za rzadko. Za rzadko.
Diamond life, lover boy
We move in space with minimum waste and maximum joy
City lights and business nights
When you require streetcar desire for higher heights
No place for beginners or sensitive hearts
When sentiment is left to chance
No place to be ending but somewhere to start
No need to ask
He's a smooth operator
Smooth operator
Smooth operator
Smooth operator
Coast to coast, LA to Chicago, western male
Across the north and south, to Key Largo, love for sale
Face to face, each classic case
We shadow box and double cross
Yet need the chase
A license to love, insurance to hold
Melts all your memories and change into gold
His eyes are like angels but his heart is cold
No need to ask
He's a smooth operator
Smooth operator
Smooth operator
Smooth operator
Coast to coast, LA to Chicago, western male
Across the north and south, to Key Largo, love for sale
Smooth operator
Smooth operator
Smooth operator
Wyłączyłam nagranie i spadłam z kanapy na podłogę. Nie byłam w stanie przestać się śmiać. Gdyby ktoś z zewnątrz zauważyłby mnie pomyślałby, że chyba przechodzę jakieś załamanie. Gdyż śmiałam się i płakałam w jednym. Tak jak każdy z nas. Nawet Isa nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-Dobrze moi drodzy pośmialiśmy się, a teraz czas na dalsze kręcenie.-zakręciła butelką po wodzie-Casey! Pytanie czy wyzwanie?
-Nich będzie wyzwanie. Do odważnych świat należy czy jakoś tak zawsze wmawiał mi dziadek.
-Zadzwoń do swojej siostry i powiedz jej, że Matt będzie miał dzieciaka z jakąś lampucerą z klubu.
-Tobie się chyba coś pomieszało?! Mam zadzwonić do swojej siostry i zakomunikować, że mój rodzony brat będzie miał dziecko z jakąś nieznajomą lampucerą z randomowego klubu?
-Tak. Dokładnie. Masz dobry słuch. Dobrze myjesz uszy.
-Po pierwsze we Włoszech jest przed szóstą. Po drugie po tym telefonie albo ona mnie zabije albo on. Po trzecie dlaczego muszę to zrobić?
Casey miał dwójkę rodzeństwa. Młodszego o dwa lata brata i o trzy lata siostrę. Jego siostra gra zawodowo w siatkówkę. Jest jedną z najlepszych zawodniczek na świecie mimo że ma tylko dwadzieścia trzy lata. Reprezentuje USA w sezonie reprezentacyjnym. Za to gra we włoskim klubie Imoco Conegliano Volley. Cara to naprawdę niesamowita dziewczyna, znam ją od kilku lat. Poznałam ją wcześniej niż Casey’ego. Matthew pracuje w tej samej firmie co jego brat. W mojej byłej firmie. Zajmuje się redakcją tekstów i grafiką komputerową. Tak samo jak siostra i starszy brat jest naprawdę wartościowym człowiekiem, choć czasem zdarzają mu się osobliwe akcje.
-Chcę się zemścić za sok z buraka, którym mnie oblałeś. Byłam wtedy w jasnych ubraniach!
-To nie miało tak wyglądać…
-Bo już ci uwierzę! Jak będziesz dzwonił to włącz głośnomówiący!
-Musimy to usłyszeć!- odparłam.
-A co jak nie odbierze?
-To będziemy zachowywać się jakby nic nie miało miejsca. Uważam jednak, że odbierze na sto procent.
-Nie zesraj się tylko!
Casey chwycił telefon i wybrał numer siostry. Na jego twarzy widać było zakłopotanie. 
Mijały kolejne sygnały, mój przyjaciel miał nadzieję, że za chwile usłyszy znajomy głos poczty głosowej. Jednak w ostatnim momencie Cara odebrała.
-Słucham?
Odezwała się całkowicie zaspana. Gdybym była na jej miejscu nie byłabym zadowolona z takiej pobudki. Innymi słowami Casey byłby już nieżywy. Włączył głośnomówiący.
-Hej…Cara ja..przepraszam, że dzwonię o takiej dla ciebie nieludzkiej porze, ale stało się coś o czym musimy porozmawiać. Wiesz wiem o tym tylko ja i….nie wiem co mamy z tym zrobić…
Zaczął mówić spokojnie i powoli. Słowo po słowie. Głośno i wyraźnie. Jego głos był bardzo poważny. Próbował zachowywać się jak najlepiej. Tymczasem my musieliśmy naprawdę mocno pilnować się, aby nie wydobyć z siebie najmniejszego pisku. W końcu zepsuło by to efekt tej głębokiej rozmowy.
-Casey? Co się stało? Ojciec znowu coś nawywijał? Tak? Zwolnił kogoś?
-Nie… To nie chodzi tym razem o ojca. Może w pewnym sensie…
-To o kogo? Mam się martwić czy coś…
-Chodzi o Matta…bo on był ostatnio w takim jednym miejscu z firmą…
-No byli na imprezie. I co w związku z tym?
-Poznał na niej taką dziewczynę…taką lampucerę straszną…
-Jezu!- jęknęła- Czy on musi mieć taki gust do dziewczyn? Co z nią?
-Oni się tam bawili na tej imprezie. Wiesz jak to alkohol, muzyka, taniec, inni ludzie…
-No wiem. Kurwa byłam na niejednej imprezie…
-Bawili się i się mieli ku sobie…No i pojechali do Matta do mieszkania.
-Chociaż tyle ma oleju we łbie, że wziął taksówkę i pojechał z dziewczyną pijaną do domu. Ale taksówką na pewno? Jak nie to…
-Tak pojechali taksówką. Wiesz tam w tym mieszkaniu to ta lampucera podejrzewam się zaczęła do niego dostawiać, tam mu słodkie słówka zaczęła szeptać i inne takie. No i wylądowali w łóżku i…
-Nie skomentuję…
- …ta dziewczyna wczoraj wróciła, aby przekazać, że…że….
-Wykrztuś to z siebie. Pierdolca zaraz dostanę.
Z tonu głosu Cary było czuć, że jest zaniepokojona. Ten wieczór skończy się ciekawie. Pomyślałam.
-...że jest z nim w ciąży.
-Co kurwa?! Powiedz mi że to jest żart! On jest nienormalny! Ile razy się powtarza człowiekowi, żeby używał zabezpieczeń!
-Cara spokojnie. Dostał już ode mnie odpierdol. Tylko co my teraz zrobimy?
-Nie co my zrobimy, co on zrobi. Z resztą wiem. Zostanie tatusiem, a my będziemy musieli zaakceptować tą lampucere.
-Tylko jest kolejny problem…
-Jaki?
-On jej nie kocha. To był tylko jeden wieczór…
-To mógł myśleć przed tym jak poszedł z nią do łóżka.
-Twierdzi, że był pijany.
-Gówno mnie obchodzi jego stan trzeźwości! Mógł się nie upijać i nie gadać z jakimiś lampucerami!  Ojciec wie?
-Nie, wiesz tylko ty i ja, i on…
-Słuchaj zrobimy tak ja do niego zadzwonię zaraz jak trochę ochłonę i do ciebie oddzwonię.
-Dobrze. Cara tylko go nie zabij głosem wiesz…
-Jeszcze go bronisz…Do usłyszenia…
-Hej-rozłączył się.
Po chwili wszyscy leżeliśmy na podłodze i pękaliśmy ze śmiech. Po raz kolejny popłakałam się. Ze śmiechu. Przesunęłam się do Lu i położyłam głowę na jej ramieniu.
-Jesteś jebanym mistrzem! Kurwa Casey powinieneś zostać aktorem!- odezwała się po chwili.
-Zgadzam z się z tobą.
-Wow! Nawet w tej kwestii zgadzacie się ze sobą moi drodzy przyjaciele- odpowiedziała Isa patrząc się na Ryoyu i Lu na co dziewczyna pokazała jej środkowy palec, a Roy wywrócił lekceważąco oczami.
- Nasza kochana przyjaciółka nie powiedziała nic odkrywczego- powiedziałam. Lu zrobiła groźną minę.
-Kochana chcesz, aby to oto wino znalazło się w twoich włosach o barwie wina. Myślę, że to idealna kompozycja-odpowiedziała na co uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie dziękuję. Może innym razem.-wzięłam do dłoni swój kieliszek i stuknęłam się nim z Lu. Napiłam się. W międzyczasie Casey zrobił mi zdjęcie. To samo uczynił Isabeli również pijącej gorzki trunek.-Może kręcimy dalej?
-Dobrze. Tylko dajcie mi napisać do brata o tej sytuacji, bo inaczej będę miał problem.
-I tak masz już wielki problem!- odparłam.
-Luisa! Pytanko czy wyzwanie?
- Pytanie.
-Nudziara.
-Wiem.
-Z jakim kierowcą formuły jeden masz najlepszy kontakt. Wiesz, że sobie piszecie i inne takie.
-Zhou Guanyu. Czasem ze sobą coś tam piszemy. Uprzedzając pytania poznałam go na jednym z turniejów tanecznych w Wielkiej Brytanii. Skojarzył mnie z instagrama i tak jakoś się poznaliśmy. I nie nie łączy mnie z nim żadna, powtarzam żadna relacja romantyczna. Teraz ja!
-Rebecca! Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie!
-Niemożliwe!- krzyknęła Isa.
-Sama się zastanawiam co we mnie wstąpiło.- zaśmiałam się- Dawaj Lu.
-Jak będziesz w Bahrainie co nie. To będziesz z bratem?
-Tak. Daniel będzie ze mną na każdym wyścigu oprócz Australii, bo na to nie zgodziła się mama nie wiem czemu. Rozumiem Meksyk, ale tego nie… No i co w związku z tym?
-Zatańcz w Bahrainie belgijkę z Danielem i wyślij nam filmik!
-Pojebało cię!
-Luisa ten pomysł jest jeszcze lepszy od tego Isy!- krzyknął Roy.
-Nie masz wyjścia baby!
-Wiem. Nienawidzę was!
-My też cię kochamy.

 Nienawidzę was!-My też cię kochamy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

@casey_larson_ story post

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

@casey_larson_ story post

***

Po kilkunastu kolejnych rundach pytań i kolejnych dwóch wspólnie wypitych butelkach mój imprezowy vibe zmalał do zera. Postanowiłam się położyć spać, ponieważ jutro musiałam się jeszcze spakować, bo jak zawsze musiałam zostawić wszystko na ostatnią chwilę. Położyć postanowiła się również Isa, więc wpadłyśmy na genialny pomysł, aby spać razem w jej łóżku. Byłam dość pijana przez co nie przebrałam się ani nie zmyłam makijażu. Po tym jak w końcu ułożyłam się w wygodnej pozycji sen nadszedł od razu co w moim przypadku było dość rzadkim zjawiskiem. Należałam do osób, którym do normalnego funkcjonowania wystarczało pięć godzin snu, jednak największy problem tkwił w zaśnięciu. Przez co co najmniej raz w tygodniu miałam zagwarantowane nocne oglądanie seriali.   

***

Hi! Witajcie w pierwszym rozdziale. Ogólnie w następnym rozdziale będziemy już na wyscigu, ale na początku potrzebowałam takiego rodziału. Trzymajcie się ciepło. Dzięki za każde wyświeltenie, bo wiem jak trudne jest przebicie się na tej platformie. Udanej majówki, podczas której raczej pojawi się jeszcze jeden rozdział o ile nie zakatuję się nauką.
Miłego dnia czy nocy!
M.

The Night We Met L. Sargeant Where stories live. Discover now