Część 54. TOMEK

147 18 2
                                    

TOMEK

Następnego dnia po śniadaniu zabrałem Jaśmin po śniadaniu na „bezludną wyspę", która w moim wykonaniu oznaczała apartament wynajęty niemal na samym końcu miasteczka Hel. Zdecydowaliśmy się zostać aż do Nowego Roku.

To była podróż poślubna, której wcześniej nie mieliśmy, albo, jak to określiła Jaśmin, nasz „miodowy tydzień".

W związku z tym było jasne, jak spędziliśmy ten czas. Kochaliśmy się, spacerowaliśmy nie zważając na grudniową pogodę, gotowaliśmy i rozmawialiśmy. Część dni przesypialiśmy przez to, jak intensywne były nasze noce.

Dopiero dzień przed Sylwestrem zadzwonił do mnie Maks. Zauważył, że nie ma mnie w domu i chciał się upewnić, czy nie mam, albo nie mamy planów na spędzenie sylwestrowej nocy.

- Mamy, ale we dwójkę – powiedziałem. Przyglądałem się Jaśmin, która znalazła na półce grubaśną książkę kucharską i przeglądała ją w skupieniu.

Maks gwizdnął.

- Pogodziliście się?

- Nigdy się nie pokłóciliśmy.

- Nie nadążam.

- Nie musisz, Maksiu. Nie przywitamy Nowego Roku razem, ale jeśli jesteś w Gdyni, możemy spotkać się potem na obiedzie.

- Akurat jestem w Warszawie.

- Drugiego stycznia w takim razie. Wtedy... – Zawahałem się, zanim użyłem słowa „wracamy", zamiast „wracam".

Jaśmin podeszła do mnie i pokazała zdjęcie makaronu z kolorowym sosem. Potem przysunęła mi deskę, nóż i bordową cebulę.

Przytrzymałem brodą telefon i zabrałem się do krojenia. Cieszyłem się, że Maks tego nie widzi, chociaż nie miałem nic przeciwko temu, żeby się tym zająć; po prostu nikt mnie od tej strony nie znał.

Jaśmin siekała paprykę tak drobno, że zacząłem od nowa kroić kawałki swojej cebuli.

Oddałem jej deskę, włożyłem nóż do zlewu i poszedłem do łazienki, żeby wyszorować ręce. Potem wciągnąłem na siebie polar i wyszedłem na taras. Ależ było kurewsko zimno.

- Co tak wieje? Gdzie jesteście?

- W Helu.

- Tam jest pewnie całkowita pustelnia o tej porze?

Wychyliłem się, żeby popatrzeć na miasteczko. Zgodnie ze słowami Maksa było puste z wyjątkiem pary w średnim wieku z małym psem.

- Jest idealnie. Żeby nie wychodzić z łóżka.

- Czyli poszczęściło ci się, Zielak. Rozrabiałeś, zaliczałeś, a teraz dostałeś swoją nagrodę.

- Zazdrościsz?

- Trochę – przyznał Maks bez oporów. – Wyślę ci coś.

Otworzyłem wiadomość ze zdjęciem. Domyśliłem się, że w Boże Narodzenie Maks odwiedził kuzyna i jego żonę. Szczęśliwa rodzinka. Bruno trzymał niemowlę, Maks robił głupią minę razem z małą dziewczynką, która go naśladowała, a Maja przytrzymywała psa.

- Kto robił to zdjęcie? – Zadałem pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.

- Nikt. Samowyzwalacz. Świetnie wygląda, prawda?

- Kto? – Droczyłem się z nim. Wiedziałem, że ma na myśli swoją byłą dziewczynę, chociaż to określenie ukrywało o wiele bardziej złożoną historię.

- Majka, debilu.

W moich oczach nie było ładniejszej dziewczyny niż Jaśmin, ale mogłem zgodzić się z tym, że Maja Linde rozkwitła w związku z mężem.

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & TomekWhere stories live. Discover now