Część 51. TOMEK

123 17 6
                                    

TOMEK

Zaparkowałem przed ośrodkiem, w którym przebywał były facet mojej żony.

Byłem przekonany, że nie jest to miejsce, do którego powinienem trafić w Wigilię, ale cóż – właśnie tu się pojawiłem. Minąłem pielęgniarkę, która dyżurowała na parterze i półgłosem zapytałem, czy znajdę tu Jaśminę Zielińską.

- Ale to nie jest nasza pacjentka – zauważyła kobieta spokojnie.

- Słusznie – powiedziałem. – Oczywiście. Jaśmina Płotko.

Podanie panieńskiego nazwiska Jaśmin okazało się słuszne, chociaż irytujące.

- Zadzwoniłbym do niej, ale nie chcę zakłócać spokoju pacjentom, zwłaszcza w taki dzień, jak dzisiaj – powiedziałem.

Sprawdziłem godzinę. Większość ludzi obchodzących święta zasiadała właśnie do wigilijnego stołu.

- Zaprowadzę pana, ale proszę nie wchodzić. Wywołam panią Jaśminę na zewnątrz.

Byłem w stanie to zrozumieć. Pewnie i tak naruszałem jakieś procedury.

Rzuciłem okiem na recepcję i korytarz, ozdobione gałązkami choinki i bombkami oraz sznurami świątecznych lampek. Wystrój był gustowny i dyskretny. Jednocześnie – porażająco smutny.

Ruszyłem za pielęgniarką i na jej polecenie zatrzymałem się przed wejściem. W ścianie była szyba sięgająca mojego pasa. Pracownica ośrodka weszła do środka, bezgłośnie zamykając za sobą drzwi. Podeszła do Jaśmin, która, co mnie zaszokowało, klęczała przy łóżku.

Wymieniły jakieś słowa między sobą. Jaśmin podniosła głowę i spojrzała w moim kierunku, a ja z trudem kiwnąłem głową, a potem rzuciłem okiem na Wiktora. Czułem się potwornie w tej sytuacji. Nawet nie chciałem się szczegółowo przyglądać. To było bez sensu. Ten człowiek był cieniem dawnego siebie i nie stanowił dla mnie żadnej konkurencji. Pomimo tego zdawałem sobie sprawę z tego, że w absurdalny sposób właśnie ten człowiek sprawuje władzę także nad moim życiem.

Jaśmin wstała z klęczek. Strzepnęła elegancką kremową sukienkę z dużym koronkowym kołnierzem w kolorze śmietanki. Jej twarz i jasne włosy wyglądały w tej oprawie tak delikatnie i kobieco, jakby była aniołem. Obie wyszły na korytarz, w trakcie jakiegoś przyciszonego dialogu.

- Ale ja myślałam, że to brat pana Wiktora – powiedziała speszona pielęgniarka. – Taki podobny! Myślałam, że pan przyjechał, bo są święta.

Patrzyła to na mnie, to na moją żonę, nie rozumiejąc, o co chodzi.

- Nie, to nie jest brat Wiktora – odparła zdenerwowana Jaśmin. Unikała mojego wzroku, co było niepojęte.

Ująłem jej rękę i musnąłem kciukiem obrączkę.

- Dziękuję – powiedziałem do pielęgniarki. – I Wesołych Świąt. To bardzo szlachetne, że spędza pani tutaj Wigilię, zamiast z rodziną.

Podbiłem ją tym. Złożyła nam również życzenia, a potem zniknęła w głębi korytarza.

- Tomek – szepnęła Jaśmin, wciąż tym samym nerwowym tonem. – Przecież umówiliśmy się na jutro. Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

Zerknęła w głąb sali, gdzie leżał Wiktor.

- A gdzie mogłaś być? – zapytałem. – Twoja mama powiedziała, że czekają na ciebie z Wigilią.

- Jesteśmy umówieni na jutro – powtórzyła Jaśmin.

Podniosłem jej dłoń, ale tylko lekko jej dotknąłem ustami.

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & TomekWhere stories live. Discover now