1

5 1 0
                                    

Mieszkanie w stolicy daje dużo możliwości, kiedy masz szesnaście lat. Kochałam życie w moim mieście, kochałam Amsterdam. Miałam okazję zwiedzić wiele miast - w tym stolic, jednak żadne mu nie dorównywało. Ludzie tutaj byli inni, a całe to miejsce miało otoczkę zbudowaną wokół wolności i równości. Poza tym było tu po prostu pięknie, takie myśli towarzyszyły mi codziennie w drodze do szkoły. W tym roku szkolnym przeniosłam się do liceum Montessori, od tego czasu minęło kilka miesięcy. Był już koniec zimy i zaczynało robić się coraz cieplej. Ale im bliżej wakacji, tym więcej nauki, szczególnie dla mnie. Od dziecka chciałam zostać lekarzem, co wiąże się z ogromnym poświęceniem nauce. Jednak dla mnie to nie był problem, kochałam zdobywać wiedzę. Chciałam umieć jak najwięcej, a moi rodzice starali się mi to umożliwić. Od zawsze wspierali moje marzenia. Gdy skończyłam 7 lat, zaczęłam uczyć się francuskiego, później doszedł jeszcze włoski.

Dużo czasu poświęciłam lekcjom śpiewu. Od kiedy pamiętam, kochałam śpiewać. Poddałam się rok temu, przed zmianą szkoły. Uważałam, że nie byłam dość dobra. Dążyłam do perfekcji, a gdy nie byłam w stanie jej osiągnąć, mimo całej miłości, jaką darzyłam śpiewanie, zrezygnowałam. Nikt poza moimi rodzicami nie wiedział o tym, jak ważna była dla mnie ta pasja. Musiałam się skupić na rzeczach, w których byłam lepsza. Łaknąłam doskonałości.

Przyspieszyłam, patrząc na godzinę. 7:54, zaraz zaczynają się lekcje. Wchodząc na teren szkoły, zauważyłam Amber, której wiatr rozwiewał długie brązowe włosy.

-Czekałaś na mnie, jak słodko. - przytuliłam dziewczynę na powitanie, a ona zmierzyła mnie wzrokiem.

-Dla mnie się tak ubrałaś? - zapytała. Zostawiłam jej pytanie bez odpowiedzi i ruszyłyśmy w stronę sal lekcyjnych. Obie wiedziałyśmy kogo chciałam dzisiaj spotkać. Być może ubrałam się trochę ładniej niż zazwyczaj. Być może bardziej niż trochę. Nie było to nic niezwykłego - czarne spódniczka i rajstopy, długie kozaki i beżowy sweter. Wyglądałam lepiej niż zazwyczaj.

Tydzień temu byłam na imprezie, na której nie całkiem przypadkowo był też on. Miał na imię Noah. Udało mi się porozmawiać z nim i grupką jego kolegów, chociaż miałam wrażenie, że akurat on mówił najmniej. Dowiedziałam się, że ma razem z kolegami zespół, w którym on gra na basie. Oprócz niego jest jeszcze Jesse grający na perkusji oraz Finn, który gra na gitarze elektrycznej i jest ich wokalistą. Liczyłam, że uda mi się zobaczyć dzisiaj z nimi w szkole. Szczególnie z jednym z nich.

Po trzech pierwszych lekcjach zostałam sama, ponieważ ja i Amber wybrałyśmy inny język obcy.

Siedziałam pod salą od francuskiego, słuchając muzyki na słuchawkach, gdy ktoś dosiadł się do mnie.

-Cześć. - powiedział Noah, uśmiechając się.

Widząc znajomą twarz, zdjęłam słuchawki i również się z nim przywitałam.

-Planujemy z Finnem i Jessem zrobić koncert w najbliższy piątek, chciałabyś przyjść, i no wiesz zabrać znajomych ze sobą?

-Jasne.

- A tak właściwie jak nazywa się wasz zespół? Nie pamiętam, żebyś o tym mówił. - dodałam po chwili.

- Serio? Proszę o wybaczenie. - zaśmiał się. Miał najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam.

- Paranoid Angels. Jesse strasznie upierał się przy Angels, uważał to za niezwykle zabawne. Chyba tylko on, tak swoją drogą. Nie wiem nawet czemu. A Paranoid wybraliśmy ja i Finn, zainspirowani piosenką Black Sabbath.

- No i dzięki temu to Angels nie brzmi tak źle. - dodał na końcu.

- Podoba mi się, naprawdę. Z resztą skoro inspirujecie się Black Sabbath, to musicie mieć dobry gust muzyczny. - uśmiechnęłam się.

Spędziliśmy resztę przerwy razem na rozmowach o ich zespole. Dowiedziałam się, że to Finn był głównym pomysłodawcą jego założenia.

-To mam nadzieję, że zobaczymy się w piątek? - powiedział, gdy skończyła się przerwa.

- Tak, do zobaczenia.

- Do zobaczenia, Yara. - przytulił mnie na pożegnanie. Odwzajemniłam jego uścisk i poczułam zapach jego perfum mieszający się z moimi.

Po powrocie do domu przywitałam mojego kota - szary brytyjczyk o imieniu Kylo, rodziców jeszcze nie było. Zrobiłam sobie kawę - czarna, bez cukru i wybrałam album, którego będę dzisiaj słuchać podczas robienia notatek. Miałam naprawdę pokaźną kolekcję płyt. Wybrałam Paranoid od Black Sabbath, a jakże by inaczej biorąc pod uwagę dzisiejszą rozmowę. Przypomniałam sobie, że Noah prosił, abym zabrała ze sobą znajomych.

Do: Amber, Jasmijn, Fleur

Koncert, ten piątek, pasuje wam?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 19 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

It was always about youWhere stories live. Discover now