Część 47. TOMEK

120 18 5
                                    


TOMEK

Odwiozłem Jaśmin pod samą furtkę i odprowadziłem pod drzwi, nie mając pewności, czy zabrała klucz. Jak się okazało, pamiętała o tym.

Pozwoliłem jej samej otworzyć mieszkanie, bo ten fakt mnie po prostu ucieszył.

- Wpadnę po ciebie – powiedziałem. – Będę chciał się przebrać, zmienić przynajmniej koszulę.

Jaśmin przybrała powściągliwą minę, zanim przekroczyła próg.

- Nie wejdę teraz – dodałem. – Nie jestem aż tak zdyscyplinowany.

- Słucham?

Złapałem jej rękę i przyciągnąłem ją do siebie. Natychmiast przycisnąłem jej szczupłą postać do ściany. Przylgnęliśmy do siebie. Jaśmin zachłysnęła się powietrzem z zaskoczenia.

- Co robisz?

- Objaśniam ci, dlaczego nie mogę wejść do środka. W każdym znaczeniu... Ale czerstwy dowcip – skrytykowałem samego siebie.

Moja żona przygryzła wargę.

- No. Puścisz mnie?

- Z największą niechęcią. Co będziesz robiła?

Sprawdziła godzinę na zegarku, który dostała ode mnie. Zauważyłem, że bransoletka jest za luźna, ale i tak zajebiście wyglądał.

- Zrobię sobie kąpiel, potem się zdrzemnę. Nastawię budzik, żeby nie zaspać. Zrobię sobie makijaż, ubiorę się i poczekam, aż po mnie przyjedziesz.

Każda rzecz, którą wymieniała, wywierała na mnie rozkosznie paraliżujący wpływ. Chciałem wejść z nią, położyć się na łóżku i obserwować ją podczas tych wszystkich czynności.

- Idę – wyszeptałem w jej włosy.

Jaśmin zadarła głowę.

- Możesz mnie pocałować w policzek. Na do widzenia – powiedziała.

To nie na jej policzek patrzyłem, tylko na różowe, lekko spuchnięte usta.

- Nie, nie ma opcji.

Zamknęła oczy i oparła czoło o moją klatkę piersiową.

- Dlaczego musisz się zdrzemnąć?

- Kiepsko spałam.

- Dlaczego? – powtórzyłem.

- Denerwowałam się trochę.

- No, a ja spałem jak dziecko. Bardzo się nastawiłem na ten wieczór i noc. I dzień. Tak? – pochyliłem głowę tak, żeby spojrzeć jej w oczy, ale Jaśmin odwróciła twarz. – Zostaniesz do weekendu?

- Zobaczymy.

- To kokieteria, czy po prostu nie wiesz?

- Jedno i drugie.

- Lepiej ci się pracuje w Borsku, niż w Warszawie? – zadałem pytanie, które stawiałem sobie od tych sześciu tygodni, kiedy bez słowa protestu pozwoliłem jej się od siebie wyprowadzić.

- Zadajesz za trudne pytania.

Zadzwonił telefon w mojej kieszeni.

- To pewnie z pracy. Jaśmin, znasz to wyrażenie: „zapnij pasy, to będzie ostra jazda"? Nie miałem tego na myśli.

Wysunęła się z moich objęć i weszła do mieszkania. Nawet nie zdążyliśmy przekroczyć progu.

- W porządku, Tomasz. Już nie mam paranoi związanej z wypadkami.

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & TomekWhere stories live. Discover now