Rozdział 7

28 5 22
                                    

(W którym już czekała na nas Jane)

*Pov.Chester*

Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z tego miejsca. Po drodze okazało się, że straciliśmy jedną kamerę ale jakoś żaden z nas nie chciał po nią wracać do domu staruszki.

Byłem zmęczony więc wyłączyłem kamery, oparłem się o oparcie siedzenia w samochodzie i zamknąłem oczy.

- Do mojego domu jest bliżej, na razie musimy odpocząć, jutro pojedziesz do siebie, a dziś zostaniesz u mnie - powiedział do mnie Parker.

- Byłoby miło - odparłem z lekkim uśmiechem.

Najwidoczniej brunet też był zmęczony tym dniem tak jak ja.

Dojechaliśmy do domu Parkera o 5 rano. Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy pod drzwi.

Byłem w szoku gdy zobaczyłem, że pod nimi siedziała jakaś dziewczyna.

Najwidoczniej nas usłyszała bo podniosła wzrok znad telefonu i krzyknęła:

- Hejka Parker! Cieszę się, że cię widzę!

- Co ty tu kurwa robisz? - zapytał ale szatynka dostrzegła mnie i stało się coś niespodziewanego.

Dziewczyna wydała pisk i szybko wstała z podłogi po czym krzyknęła:

- OMG! CHESTER?!

Stałem i patrzyłem się raz na Parkera próbującego przekrzyczeć dziewczynę a raz na nią.

- Um... Tak? - odpowiedziałem niepewnie.

Dziewczyna znowu wydała pisk.

- O mój boże! Naprawdę miło mi ciebie poznać Chester! - podekscytowana dziewczyna, prawie skakała w miejscu uśmiechając się do mnie.

Jej szczęście było zaraźliwe i ja też się lekko uśmiechnąłem.

- Nazywam się Jane - powiedziała szatynka i przeleciała mnie wzrokiem od góry do dołu.

Uśmiech zniknął z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił.

To jest TA Jane! Ta która, miała nocować u Parkera!

- Parker... Ja chyba jednak wrócę do domu - mruknąłem.

Nie zamierzałem przebywać w tym samym domu z tą dziewczyną.

- Chester nie przesadzaj, to ona się wprosiła a nie ty - powiedział Parker wyciągajac klucze od domu z kieszeni i otwierając drzwi - Wchodźcie.

Przepuściłem najpierw dziewczynę w drzwiach zanim sam wszedłem a ta jeszcze bardziej się uśmiechnęła o ile było to w ogóle możliwe.

Chyba jednak nie miałem humoru na taki nadmiar dobrych emocji.

Ściągnąłem buty w przedpokoju i wszedłem do salonu.

W tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że nie miałem przy sobie żadnych rzeczy.

- Parker... - zwróciłem się do bruneta, który właśnie wszedł do domu i zakluczał drzwi - przecież ja nawet żadnych rzeczy nie mam.

Spojrzał się na mnie i rzekł:

- Nic nie szkodzi, dam ci jakieś. Rano zjemy śniadanie i wrócisz do domu - uśmiechnął się pocieszająco.

- Chłopakiii - wtrąciła się Jane rozwalając się na kanapie - bo chyba jest problem.

- Jaki? - powiedzieliśmy w tym samym czasie z Parkerem. Spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechneliśmy.

- Przecież Parker nie ma tyle łóżek w domu... W sensieee... nas jest troje a do dyspozycji jest tylko łóżko Parkera i kanapa - spojrzała się na mnie a potem na Parkera.

Zrobiłem zakłopotaną minę ale okulary idealnie ją zakryły.

- To ja może faktycznie lepiej wrócę do domu - powiedziałem.

Może jednak będę mógł wrócić do domu.

- Chester - ton bruneta mówił tylko  jedno - wyglądasz jakbyś nie spał od kilku dni! Musisz się wyspać! Jesteś cały blady!

Dopiero gdy wypowiedział ostatnie zdanie to zwróciłem uwagę na ból głowy, który pojawił się już jakiś czas temu gdy upadłem na podłogę jeszcze w tamtym domu ale dopiero teraz stał się odczuwalny. Zakręciło mi się w głowie i lekko się zachwiałem robiąc krok w tył.

Jane i Parker spojrzeli na mnie z niepokojem. Spojrzałem na swoje ręce, były chude, blade i drżały. Cholera...

- No dobra... Zostanę... - nie byłem w stanie sam wrócić do domu, faktycznie lepiej będzie jak zostanę.

- To jak z tym spaniem? Ja zaklepuję kanapę! Nie będę spać z Parkerem, mogę spać z Chesterem ale on raczej nie byłby zachwycony więc pozostaje mi kanapa - powiedziała Jane.

Podczas gdy ja złapałem laga mózgu, to Parker odłożył plecak ze sprzętem do nagrywania w rogu pokoju i spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

- No widzisz jakie to życie jest okropne, znowu nas zmuszają do spania razem - zaśmiałem się ale w głębi duszy podobała mi się ta wizja.

- Parkuś co masz do żarcia? - zapytała Jane kierując się w stronę kuchni - Nie jadłam nic od kiedy tu przyjechałam.

Parker poszedł za nią i coś do niej gadał ale ja już nie słuchałem co.

Poszedłem do łazienki i się w niej zamknąłem.

To była okropna noc. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i ściągnąłem okulary odkładając je gdzieś na bok. Nabrałem trochę wody do rąk i chlusnąłem sobie nią w twarz. Wyłączyłem strumień wody i wytarłem twarz oraz ręce w ręcznik. Oparłem się o zlew przyglądając się swojej twarzy.
Dopiero teraz dostrzegłem, że byłem naprawdę blady a oczy zaczynały być podkrążone od braku snu. Na szyi miałem dziwny czerwony ślad. Dotknąłem go zastanawiając się skąd to mam. Po chwili uświadomiłem sobie, że to ślad po duszeniu, przez tego niewidzialnego potwora.

Szybko założyłem spowrotem okulary i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się w stronę kuchni. Zastałem tam Jane i Parkera, którzy o czymś rozmawiali.

- Jesteś głodny Chester? - zapytał mnie brunet gdy zatrzymałem się w ramie drzwi.

- Nie - odpowiedziałem obojętnie.

- Przyniosę ci coś na przebranie - powiedział i wyszedł z kuchni wymijając mnie.

No nie... Zostałem tu sam z tą cholerną Jane.

- Dlaczego zawsze nosisz okulary przeciwsłoneczne? - zapytała robiąc sobie kolację lub też śniadanie, jak kto woli.

Nie odpowiedziałem. Czułem, że jak coś do niej powiem to zabrzmi to co najmniej, nie miło.

Spojrzała się na mnie ze zdziwieniem i zapytała:

- Wszystko w porządku?

- A czemu niby ma nie być? - odpowiedziałem chamsko ale było już za późno. Właśnie wrócił Parker o spojrzał się na mnie z zdezorientowaniem.

- Chester? - jego głos był niepewny.

Wyrwałem mu rzeczy, które mi przyniósł, z rąk i szybko odszedłem do łazienki żeby już nie mogli zadawać mi więcej pytań.

~~~
915 słów
Mówiłam, że będzie się odwalać 😏
Ostatnio nie prosiłam o gwiazdki więc tym razem proszę. To wspiera moją twórczość :3
Miłego czytania!

Luxury Story | W trakcieWhere stories live. Discover now