Część 37. TOMEK

108 17 5
                                    


TOMEK

Powiedzieć, że czułem się przegrany, to jak nic nie powiedzieć.

Nie było sensu dłużej tkwić pod domem rodziców Jaśmin. Wiedziałem, gdzie przebywa i że jest bezpieczna, przynajmniej fizycznie. Dla jej psychicznego dobrostanu nie mogłem zrobić nic.

Dotarłem do Warszawy po siódmej rano, kompletnie wyczerpany tą listą rewelacji, których być może powinienem się domyślić – albo dowiedzieć wcześniej. Być może były sygnały, które przegapiłem. Na przykład to, że Jaśmin nigdy nie chciała prowadzić samochodu. Że prawie zawsze, kiedy czuła się swobodnie, wyglądała na smutną.

Położyłem się do łóżka, wtulając twarz w poduszkę pachnącą jej unikalnym zapachem. Miałem zamęt w głowie, ale czułem, że ją odzyskam, nawet jeśli wszystkie wydarzenia pokazywały, że nie mamy żadnej szansy na bycie razem.

Zanim zasnąłem, napisałem jej wiadomość, że jestem już w Warszawie i że mam nadzieję, że jednak udało jej się zasnąć. Nie dostałem odpowiedzi.

To znaczy, otrzymałem ją, ale dopiero wieczorem.

Po tym, jak spędziłem beznadziejną niedzielę zastanawiając się nad tym wszystkim od nowa i od nowa. Wymęczyłem się na siłowni nie odzywając się do nikogo, zjadłem cokolwiek nie odróżniając smaku potraw, a pod koniec dnia usiadłem na tarasie. Owiewał mnie wiatr, dodatkowo nieprzyjemna padała na mnie lepka i zimna mżawka, ale nawet tego nie czułem.

Na zasadzie kontrastu, jedyny bodziec, jaki miał na mnie wpływ, to był smak whisky. Po chwili doszedł do niego kolejny. Ucisk w gardle, kiedy moja żona w końcu do mnie napisała.

Dobrze, że pojechałeś do Warszawy. Pamiętaj, żeby mnie spakować. Ale jeśli nie chcesz tego robić, to wpadnę do Twojego mieszkania, kiedy Ciebie nie będzie. I nie wykłócaj się ze mną, Tomek, po prostu usiądź i uczciwie przemyśl wszystkie rzeczy, które ze mną zrobiłeś od drugiego czerwca aż do dziś. Szczególnie ślub. Noc poślubną. I noc, kiedy się przespaliśmy, a obiecywałeś, że nigdy mnie nie dotkniesz.

Ostatnie zdanie wprawiło mnie w osłupienie.

Okej, złamałem dane słowo, w pewnym sensie, ale te dni, które nastąpiły później, były czymś niezwykłym między nami, i nie chodziło tylko o seks. Spaliśmy w jednym łóżku. Jaśmin tuliła się do mnie, nieświadoma, że to robi. Pozwalała się dotykać, pieścić i kochać, a jej twarz wyrażała to, z czego na pewno nie zdawała sobie sprawy: oddawała mi się w całości.

Może sądziła, że nie jest w stanie zakochać się w kimś innym, ale miałem pewność, że ugrzęzła w pułapce tego nastoletniego zauroczenia i że to stanowi główny problem, jeśli chodzi o jej uczucia; zdawałem sobie oczywiście sprawę, że jako para mamy cały stos innych problemów. Nie wątpiłem jednak, że gdyby dała mi szansę, potrafiłbym ją w sobie rozkochać.

Spakuję Twoje rzeczy i przekażę Twojemu ojcu. Ty i ja spotkajmy się po prostu osobno, napisałem.

Tomek.

Tylko tyle jedno słowo. Niestety, znaliśmy się tak dobrze, że całą resztę byłem w stanie sobie dopowiedzieć. Jaśmin była na mnie zła, bo upierałem się przy swoim. Problem polegał na tym, że nie miałem zamiaru odpuścić.

Prawdopodobnie zdawała sobie z tego sprawę tak samo, jak ja.

Zapomniałaś swoich pigułek, napisałem. Skoro tak, pewnie wczoraj wieczorem i dzisiaj ich nie wzięłaś.

Jej odpowiedź była co najmniej zadziwiająca.

Nie zmieniaj tematu.

Jaśmin, przez ostatni tydzień codziennie uprawialiśmy seks po kilka razy. Ostatni raz wczoraj rano. Nie martwi Cię fakt, że opuściłaś dwie pigułki? Żeby było jasne – mnie to nie stresuje w ogóle, ale przecież z jakiegoś powodu je brałaś?

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & TomekWhere stories live. Discover now