Koniec

44 1 0
                                    


– Chwila. Zaraz będzie lepiej. Zawsze jest w końcu lepiej – pomyślał, wycierając cienką, zabarwioną miejscami na rudo-brązowo strużkę wymiocin z prawego kącika ust. To już ten moment, w którym kwas czuć głównie w gardle, a ślinianki podwajają moce, by gęstą wydzieliną spłukać smak, by nawilżyć – o cholera, znowu idzie.

W końcu zdołał przemyć twarz zimną wodą, wyprostował swoje czterdziestotrzyletnie i zamknął szafkę pełną różnokolorowych inhalatorów. Na przedłużenie dziennej aktywności, na zwiększenie produkcji energii z glukozy, na sfałszowanie wyników testów wykrywających te dwa pierwsze. To ten ostatni wyłącza Bastiana każdego dnia na jakiś kwadrans. Cały inhazestaw pozwolił mu już dwa razy awansować, choć wcale nie był pierwszy w kolejce. Jak tylko wynajdą specyfik blokujący rzyganie, to sukces będzie aż zbyt prosty. Jeszcze parę lat i będzie mógł zwolnić. Warto. Tak bardzo warto.

W drodze do biura trenował uśmiechy, którymi od samych drzwi wejściowych każdego dnia buduje swój wizerunek. Przypominał sobie detale, którymi zahaczyć się może w rozmowie z kluczowymi osobami: fioletowowłosa kadrowa w swoim kalendarzu miała na wczoraj zaplanowane malowanie tęczówek, łysy ochroniarz o twarzy, którą równie dobrze mogło ociosać z kruchego kamienia pięcioletnie dziecko, już niedługo zdobędzie zdolność kredytową umożliwiającą kupno prawdziwego psa i najważniejsze – jego przełożony spędził wczoraj noc przy kartach. W dwudziestą piątą rocznicę ślubu. Dowcipy o kiepskich żonach przyswoi w windzie. Tak, szpieguje ich wszystkich. Opłaca sprzątaczki, loguje się do ich komputerów, zagaduje w parku ich partnerów.

– Mój kuzyn mieszka w obrębie Rdzawej, ma takiego sąsiada, on wyplata, zresztą nieważne. Jutro odbieram dla ciebie obrożę. No jasne, że dla psa. I oczywiście, że na tobie by wyglądała świetnie. Nie, nic nie trzeba, przecież mnie znasz – właśnie wykupił brak osobistej na wejściu przez najbliższy kwartał.

– Jedno słowo: zabójcze – załączył wytrenowany uśmiech i wie, że nawet jeżeli jego wniosek nie znajdzie się na górze sterty papierów, to chociaż... Nieważne. Odwrócił się po paru krokach i zobaczył budujący się na jej policzku rumieniec. Jakby chwilę temu pocierała twarz zbyt szorstkim swetrem. Jakby chciała, by ją zauważył. Będzie dobrze. Oby tylko nikt jej nie powiedział, że robota spartolona i teraz już mało kto będzie w stanie spojrzeć jej w oczy nie współczując jej choćby odrobinę.

– Te baby, słuchaj, nie uwierzysz, co mnie wczoraj spotkało – zaczął swój wywód, który jednak nie dostał szansy na bycie ukończonym.

– Przepraszam, Bastek. Nie mogę teraz – wtrącił rudowłosy mężczyzna o barwie głosu na tyle wysokiej, że w połączeniu z jego prezencją, a przede wszystkim stanowiskiem, brzmiała karykaturalnie – mam tu raczej spory problem.

– Jasne, rozumiem. Jak znajdziesz moment, wpadnij na partyjkę – Bastian klepnął dłonią prawą kieszeń i stukot dziesięciościennych kości wypełnił dźwiękoszczelny gabinet, w którym się właśnie znajdowali – kości już się garną.

– Nie, nie rozumiesz – odparł, a jego rozmówca, który jeszcze przed momentem pewny był dokładnie przecież wykalkulowanego sukcesu, zbladł. Czy on to powiedział niższym głosem? – nie zrozumiesz tego, ja sam tego nie mogę jeszcze przetrawić. Musimy się pożegnać.

Wiedział, że negocjacje nie mają jakiegokolwiek sensu. Prędzej przekonałby wodę w kałuży, by zaczęła wrzeć w środku zimnej, miejskiej nocy. Ogrzewana odległymi neonami i żarzącym się gdzieś papierosem. Nie potrafi jednak z siebie wyrzucić wiele więcej, niż – Nie rozumiem.

– Mam kogoś na Twoje miejsce i nóż na gardle. Przewertowałem strukturę naszego działu trzykrotnie i nie mam dla Ciebie żadnej opcji – te słowa wydały się zostać w gabinecie nawet po tym, jak wyszedł z niego ich autor. Rozsiadły się na obrotowym fotelu pokrytym półprawdziwą skórą i patrzyły na starszego specjalistę do spraw zarządzania jakością procesów w jego fazie końcowej. Minęło parę minut, zanim Bastian zrozumiał w pełni swoje położenie.

PasikonikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz