II

20 0 3
                                    

   

   

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.








         ZEPSUTA MASZYNA DO SZYCIA. obiektywnie sprawę ujmując, była to rzecz niezwykle błaha. nikt nie stracił zdrowia i życia, nie wydarzyła się żadna wyrodna niesprawiedliwość, żaden krzywy występek. maszyna, jako iż była przedmiotem, nie odczuła żadnego bólu w ramach wypadku, nie doznała krzywdy. była jedynie wadliwym, bo stworzonym przez człowieka, narzędziem, który po latach używania w końcu stracił pierwotną sprawność. nikt nie doszukuje się tragedii w wyniku uszkodzonego kawałku ruchomego metalu, jako iż nie jest to tragiczne wydarzenie samo w sobie. tragiczny może być jedynie kontekst wydarzenia. w kontekście rodziny bailey, był to kontekst niezwykle tragiczny. wraz z tą jedną, niemożliwą do naprawy wadą przedmiotu, stracili wszystko.

dobry bóg nie mógł sprawić by lucas bailey potrafił zająć się czwórką sierot, które przyjął do siebie jako swoje dzieci. na tym etapie, dwójka jego najstarszych synów posiadała już własne rodziny, razem ze swoimi żonami i pierwszymi dziećmi mieszkali w dość sporej wielkości domu rodzinnym. z kolei młodszy syn i najmłodsza córka wkraczali dopiero w powolny etap dorosłości. było niezwykle łatwe wyjście z tej sytuacji — oddanie podopiecznej za mąż za jednego z szemranych, starszych mieszkańców ich okolicy, czekających zresztą łakomie na moment, w którym będą mogli położyć na niej nieczyste dłonie. lucas bailey był, niestety lub stety, mężczyzną niezwykle postępowym jak na swoje czasy, oznaczało to, że przyznawał córce prawo do decydowania o swoim losie i przyzwalał na małżeństwo z miłości.

szesnastoletnia høpe bailey była dziewczynką, którą cechowało zrozumienie. rozumiała jak działają ludzie dookoła niej, ich intencje i potrzeby, ich sposoby myślenia. rozumiała jaki wpływ na działania człowieka miało jego środowisko wychowawcze, rozumiała dlaczego ojciec nie pozwalał jej na przesadny samorozwój. nie było to dlatego, że jej nie kochał albo dlatego, że nie dostrzegał jak ogromny potencjał intelektualny miała — nie chciał by okrzyknięto ją wiedźmą. nauka postępowała do przodu, ale mentalność wioski pozostawała taka sama. przesadnie mądre panny najczęściej kończyły uwiązane łańcuchem i wrzucane do jeziora — jeżeli przeżyje to znaczy, że jest wiedźmą, jeśli umrze to znaczy, że była człowiekiem i trzeba się za nią modlić.

przez moment próbowała przekonać ojca do pomysłu z małżeństwem, była gotowa oddać się obleśnemu, staremu człowiekowi w imię dobrobytu dla nich wszystkich. córka lucasa bailey była prawdziwym aniołem, nawet jeżeli nie w pełni z wyglądu, to z pewnością z charakteru. z samego szacunku do niej nikt nie był w stanie pozwolić jej na to poświęcenie. ten szlachetny czyn miłości ciągnął za sobą konsekwencje, ponieważ uparta høpe nie była w stanie odpuścić swoich idei. na jej ramionach spoczął zaszczyt bycia tą, która uratuje ich rodzinę przed niedostatkiem, czuła się dumna, że mogła go dosięgnąć. nie było mowy o kupnie nowej maszyny do szycia, trzeba było zrobić dużo więcej.

zimnym wieczorem, kiedy høpe bailey sprzątała po kolacji przygotowanej z resztek rodzinnych zapasów, uderzyła w nią fala realizacji. rozwiązanie, które krążyło jej po głowie coraz częściej brzmiało jako jedyne prawdziwe. tym razem zdała sobie sprawę, że to wewnętrzne przeczucie pochodzące z jej organów, intuicja spoczywająca w szpiku kostnym przez cały czas żywo nawoływała do działania, do tego konkretnego działania. wpatrując się w deszczowy, zamglony krajobraz za oknem, tak uwielbiany przez nią od dziecka zdała sobie sprawę z tego, że ogląda go po raz ostatni. uchyliła okno, napawała się ulotną chwilą. mokra atmosfera dookoła, żywość gleby i roślin na niej spoczywających, sprawiała, że czynność oddychania była swego rodzaju wyjątkowa. bała się i wiedziała, że nie będzie łatwo. spokojny szum tworzący akompaniament dźwięków pomieszanych, jakim był odgłos deszczu i drzewa falujące na wietrze, wysyłały w jej stronę czułe wiadomości. przemawiał do niej bóg, może bogowie, a może jej matka zamknięta w naturze: wszystko będzie dobrze. tak naprawdę nie będzie, jeszcze przez naprawdę długi czas.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

𝐁𝐄𝐖𝐈𝐓𝐂𝐇𝐄𝐃 ᵐⁱˡᵉˢ ᶠᵃⁱʳᶜʰⁱˡᵈWhere stories live. Discover now