Postanowiłem nieco zepsuć mu łowy.

– Cokolwiek ci powiedział, to kłamstwo – wtrąciłem, odsuwając wolne krzesło a następnie spojrzałem na zdezorientowaną kelnerkę, która zamilkła, przeskakując wzrokiem między mną a Carterem. – Ma w domu na West Village ciężarną żonę i dwójkę dzieci – dodałem, a ona słysząc to, prychnęła spoglądając z obrzydzeniem na Cartera i odeszła.

– Dzięki, stary. – Spojrzał z niemym wyrzutem

– Zaoszczędziłem ci problemów. – Spuściłem wzrok na menu. – Choroby weneryczne to przykra sprawa – mruknąłem. – Podobnie jak alimenty na dzieciaka, którego zrobiłbyś jej po pijaku.

– Odezwał się jebany amisz.

– Chyba miałeś na myśli incela – poprawiłem go. – Choć ani jedno, ani drugie określenie i tak nie pasuje.

– Nie ważne. – Machnął ręką z grymasem. – Dobrze wiemy, co sam robisz.

– Co robię? – Oparłem łokcie o blat i z zaciekawieniem mu się przyjrzałem.

– Estelle... – wymienił imię jednej z kobiet, z którymi sypiałem. – Lauren, Megan.

– Megan już nie ma – przerwałem mu, wyprowadzając z błędu.

– Dwa miesiące temu od niej jechałeś do Elysium.

– Ciszej – zgromiłem go wzrokiem. Tak naprawdę Carter nie powinien nawet słyszeć o istnieniu tego klubu. – A Megan już nie ma, bo zaczęła odstawiać akcje rodem z fatalnego zauroczenia.

– I zwolniłeś ją?

– Nie, dlaczego? – Chwyciłem w dłoń szklankę ze szkocką, którą kelnerka z grymasem na twarzy obok mnie postawiła.

– Bo ostawiała akcje rodem z fatalnego zauroczenia? – prychnął, cytując moje słowa.

– Hormony nie powinny rujnować jej kariery, a jest świetna w tym co robi – odchrząknąłem, dostrzegając zbliżającego się Matteo. – W końcu – skomentowałem przybycie kuzyna.

– Sorry, były małe problemy w firmie

– Powinienem o czymś wiedzieć? – Znieruchomiałem, bo chodziło o m o j ą firmę.

– Spokojnie, pożar ugaszony – rzucił, szybko reflektując się z nietrafnie użytych słów. – W przenośni, pożar. Wszystko gra, oddychaj.

Wypuściłem powietrze z płuc.

Bez komentarza, zdecydowałem się raz jeszcze zamówić to samo, a potem skoncentrowałem się na niezobowiązującej rozmowie. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że planowanie wypadu do Vegas zdecydowanie bardziej pochłonęła Cartera i Matteo niż mnie. Zachowywali się jak studenciaki, którzy przez cały weekend będą zaliczać i grać w kasynie. Ja na ten wyjazd miałem nieco inne plany, bo na pierwszym miejscu był potencjalny klient, z którym miałem spotkać się na miejscu, a później była impreza zorganizowana przez założycieli Elysium.

W jednym miejscu mieli spotkać się członkowie pięciu klubów z pięciu miast. To wydarzenie, na które zjawiali się niemal wszyscy i miało to miejsce raz do roku. Tylko wtedy można zaprosić ze sobą dodatkowych gości i choć ich bilety wstępu do najtańszych nie należały, to i tak nie mieli oni wszędzie wstępu. Dodatkowo bankiet nie odbywał się w siedzibie Elysium, aby strzec nie tylko lokalizacji obiektów, ale również samego istnienia klubu. Nigdy nie zdarzyło się, aby jego nazwa padła z ust któregokolwiek członka. Przynajmniej nieoficjalnie, bo jak widać czasami zwyczajnie trudno było uchować pewne rzeczy w tajemnicy, ale nie miałem większych powodów do obaw. Carter dobrze wiedział czym mogło grozić, wygadanie się komukolwiek w tej sprawie, a poza tym, ufałem mu i wierzyłem, że wiedział co dla niego będzie dobre. W tym wypadku było to milczenie i właśnie dlatego dla osób z zewnątrz zbliżająca się impreza w Vegas była tylko kolejną imprezą zepsutego bogacza.

Is everything I wantDove le storie prendono vita. Scoprilo ora