TOMEK
Idiotyczny zbieg okoliczności, idiotyczne problemy, idiotyczny weekend.
Jaśmin wróciła do mojego domu tylko na pół dnia, po czym wyjechała z Siwym do Borska. Duma nie pozwalała mi się irytować – sam przecież ich ze sobą spiknąłem. Ale wcale nie podobała mi się ta komitywa.
Nie zniżyłem się do tego stopnia, żeby ich sprawdzać.
Przypuszczałem, że żona spędza czas z rodziną, czyli ludźmi, z którymi miałbym problem przebywać w jednym pokoju dłużej niż pół godziny.
Do przycinania drewna i heblowania z szanownym dziadkiem też się nie nadawałem. Pewnie bym sobie poradził, ale nie widziałem powodu starania się o względy krewnych Jaśmin, skoro wyszła za mnie i bez tego wysiłku.
A co do mojej nieznośnej pięknej żony...
Zestresowała się naszą telefoniczną rozmową. Dlatego zresztą chciałem wsączyć jej do ucha pogłoski o szantażowaniu jej klientek. Miałem nadzieję, że Jaśmin będzie szukała mojej ochrony. Albo rady. Ale kolejnym razem strzeliłem kulą w płot, bo schowała się za maską obojętności i tyle z tego wynikło.
W sobotę nie zastałem jej pod telefonem ani razu. Siwy zameldował, że pojechała gdzieś z matką, w co nie chciałem wnikać, bo nawet mój poziom obsesji miał jakieś granice.
Zapytałem Siwego, co jest w planach na niedzielę, i odpowiedział, że z grubsza to samo.
- Nie odwiedzasz starych?
- T... tu jest ciekawiej – odparł.
Gdyby nie to, że znałem go tak długo i wiedziałem, na co go stać, a na co nie – podejrzewałbym, że ma satysfakcję patrząc na to, jak się miotam.
Niedzielny wieczór zaczął się gwałtowną burzą. Leżałem na kanapie patrząc na szalejące na wietrze drzewa i słuchając uderzeń deszczu; specjalnie otworzyłem okna balkonowe na oścież, żeby mroczna aura mnie wciągnęła aż do zatracenia. Burza pasowała do tego, jak się czułem. Pioruny słyszalne na razie w oddali sprawiały mi prawie rozkoszną przyjemność.
Niech walą, niech grzmocą, niech lśnią.
Nie od razu usłyszałem telefon, bo gwałtowna pogoda skutecznie go zagłuszyła, ale w końcu zorientowałem się, że coś, ktoś mi przeszkadza.
- Tomek, przyjedź – poprosił kobiecy głos.
Ciotka Aldona.
Spojrzałem w sufit. Tak, ona bała się burzy. Od dzieciaka miałem w pamięci, że wuj musiał się o nią wtedy zatroszczyć. A teraz – padło na mnie.
Spojrzałem z ukosa na stolik do kawy, gdzie stała szklaneczka z dobrym alkoholem. Nadpita dopiero co.
Nawet tym nie mogłem się wykręcić, bo prawie jej nie tknąłem, chociaż ten pierwszy i jedyny łyk był bardzo zacny.
- Zaraz przyjadę.
- Wyjedź teraz – poprosiła ciotka trzęsącym się głosem. – Dopóki jeszcze nie jest aż tak niebezpiecznie.
Przytaknąłem i z niechęcią zgarnąłem się z kanapy. Kiedy wycofywałem samochód z garażu, dostrzegłem w tylnym lusterku, że inne auto wjeżdża na podjazd. Było zasłonięte kurtyną deszczu, ale rozpoznałem pasażerów. Siwy przywiózł Jaśmin.
Wycofał się na ulicę, żeby najpierw mnie wypuścić. Zrobiłem ten manewr, a gdy wysiedli, ja też to zrobiłem. Spotkaliśmy się oko w oko, w ulewie. Jaśmin skrzywiła się. Ręką owiniętą w bandaż odgarnęła włosy, które natychmiast zamokły.
YOU ARE READING
Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & Tomek
RomancePełna wdzięku Jaśmin to artystka, która tworzy unikalne foteliki w kwiaty - mogą sobie na nie pozwolić tylko bardzo bogate klientki. Swoją działalność nazwała Kwiatowym Królestwem Jaśmin. Tomek prowadzi firmę konsultingową, razem z ciotką, która prz...