Rozdział I. Orzechowa Łupinka

24 3 8
                                    

Jad, trucizna

Upadek

A potem śmierć.

Jak pusta łupinka

Dryfująca w przestworzach

Tonę.

***

Te uczucie. 

Dziwne, pogmatwane. Myślisz, że jesteś do czegoś zdolna, potrafisz, może nawet coś zmienisz. Że masz na coś wpływ. Lecz gdy dochodzi do tego upragnionego momentu... To nie ty pociągasz za sznurki. Tak naprawdę możesz niewiele. Jesteś tylko rekwizytem, marionetką w rękach losu, oplecioną szpulą nici. Grającą w przedstawieniu, skrupulatnie skrywając emocje i dusząc je głęboko w sobie. Z zewnątrz radosna i roześmiana, a w środku.... 

W środku jest nic. Wielka pustka, ziejąca swą czernią. Jak porcelanowa lalka. Śliczna, lecz pusta w środku. Zero narządów, organów. O emocjach już nie pomnąc. Niczym łupinka od orzecha, pływająca po bezkresach chmur, by zaraz stoczyć się do otchłani. Uwiązana na sznurkach, nieudacznie próbująca wzbić się do nieba. Lalka, już teraz nie tak powabna, bez rumieńca okrywającego jej lica. Pozszywana z fragmentów materiałów, stworzona ze zwłok jej poprzedników. Czując na rękach krew tych, którym ufała. Zbryzgana nią od stóp do głów.

 Bezsilność spływała suchymi, gęstymi kroplami po jej twarzy. Nie potrafiła nawet wydobyć z siebie płaczu.

Wszystko to za sprawą Pustki. Gdy stała na krawędzi, myślała, że ma wybór. Ale tak nie było. Bez najmniejszej zapowiedzi lub pytania Pustka porwała ją ze sobą. Tkając przy tym nici, splatając razem ich los. 

Odebrano jej skrzydła, jedyną wolę walki, zbezczeszczono ją.  

Tak rozmyślając leżała Dewi. 

Nie czuła już gruntu pod sobą. Jedynie bezdenną przepaść. Ostatnią resztką sił uniosła wzrok, zobaczyła radosne niebo pokryte puchatymi, kłębiącymi się obłoczkami - Tam kiedyś było jej miejsce - zbłąkana myśl przemknęła przez jej głowę. Na próżno próbowała wyciągnąć dłoń w jego stronę, jej palce ani drgnęły. Promienie słońca zawirowały jej przed oczyma. W tęczówkach zniknął ostatni, i tak znikomy już blask. Otwarte oczy Dewi, napełnione nicością po same brzegi, wpatrywały się bezdennie w przestrzeń. 

Pustka wchłonęła ją ostatecznie.

***

- Mamo.. - Dziecko siedzące na podłodze, odłożyło na chwilę drewniane klocki, którym się bawiło, by pociągnąć Matkę za rąbek spódnicy. Spojrzało na nią swoimi przenikliwym, przeszywającymi na wskroś oczkami. - Czemu Pustka zabrała ze sobą Dewi..?

Cisza. Matka skupiona była na oględzinach maleńkich skarpetek  Dziecka w poszukiwaniu dziury.

- Dlaczego Dewi nie mogła się sprzeciwić? Przeciąć nici, które utkała Pustka, a potem uciec?

- Pustkę - zaczęła Matka - nie zawsze da się przechytrzyć.

Poprawiła się w fotelu i rzuciła Dziecku wyrachowane, lecz pełne troski spojrzenie.

- Nici, które plecie, niekiedy są zbyt mocne do zerwania. Czasem nawet żelazne. - Zamilkła na chwilę, by wbić nawleczoną igłę w rozprute miejsce. - A niekiedy, to same istoty nie mają wystarczającej siły lub odwagi zmierzyć się z pętami, które Pustka dla nich uplotła.

Dziecko wpatrywało się niemo w Matkę, najprawdopodobniej próbując pojąć co też miała ona na myśli.

Po chwili podjęło dalszą dyskusję.

- To dlaczego nie użyły nożyczek? Te istoty. Te które nie mogły zerwać nici. Przecież mogły je przeciąć, prawda?
-  po kilku sekundach zastanowienia  dodało jeszcze - A żelazo... można je roztopić. Czemu tego nie zrobiły?

Matka uważnie przyjrzała się Dziecku.

- Wiesz, czasami... - Tu z niewiadomych Dziecku powodów urwała na chwilę. Wzięła oddech. - ...Czasami nie mamy wpływu na to jaki los szykuje dla nas Pustka. Jakie nici tka i z czyimi nićmi je splata. Czy utka cały kłębek włóczki, czy może tylko drobny skrawek sznurka lub wstążki. Nie nam przypada o tym decydować. Ale już od nas zależy czy postaramy się te nici dostrzec, spróbować przeciąć lub zerwać. - tu przerwała i sprawdziła jak trzyma się szew - Choćby najmizerniejszą próbą, ale jednak spróbować. Postarać się postawić się Pustce, jeśli nie spodoba Ci się los, który dla ciebie wybrała....

Na nitce, którą zszywane były skarpetki pojawił się drobny, nieplanowany supełek.

- Nigdy nie wiesz - dopowiedziała po chwili milczenia - jakie będą tego konsekwencje. Czy Pustka cię za to nie ukara. Czy może jednak nagrodzi.
Ale jedno jest pewne. Próbować zawsze warto.

Po chwili zmagania kobiety, nić na powrót była rozplątana.

- Próbować, działać. - Matka zdawała się teraz nie widzieć już ani cerowanych skarpetek ani Dziecka. Patrzyła na małą istotkę, lecz w taki sposób jak gdyby była ona przezroczysta. - Choćby skutki nie były zadowalające. Być może będziesz ich żałować. Ale jednak niczego w życiu nie żałuje się bardziej, niż bezczynności.

Dziecko zupełnie straciło już zainteresowanie klockami. Zdawało się rozmyślać nad czymś intensywnie, miętosząc w swoich rączkach pustą łupinkę od orzecha.

Ale Matce nie umknęło to, iż dziecięce powieki zaczęły powoli się  przymykać.

Po chwili dołączyło również przeciągałe ziewnięcie.

Matka wstała i odłożyła na pobliski stoliczek szpulkę nici, igłę oraz  naprawione już skarpetki.

Wzięła Dziecko na ręce, a ono sennie wtuliło się w jej ramiona, upuszczając z rozluźniającej się piąstki łupinkę. Skorupka uderzyła z cichym stukotem o podłogę.

- Pamiętaj - szepnęła jeszcze Matka - każdą zerwaną nić da się związać. Każdy splątany sznurek rozsupłać.
Trzeba tylko chcieć...
I używać rozumu. Bez niego żadna próba nie odniesie sukcesu. Chyba, że wolisz zdać się na ślepą Pustkę...

-No, ale teraz... - Matka ziewnęła znikając w progu pokoju śpiącego już Dziecka - teraz pora spać.

Asfaltowe Jezioro i inne baśnieWhere stories live. Discover now