— Nie stroję się dla Deana. — Po raz ostatni przygładziłam materiał spódnicy i zerknęłam z dezaprobatą na drobną twarzyczkę zarumienionej Min Ji. — Tylko dla siebie. Padma Patil jest chodzącą wizytówką swojego atelier. Nie może być źle ubrana.

— Zgadzam się w zupełności, ale od pół godziny już tylko udoskonalasz doskonałe, Pad. — Min Ji westchnęła z zachwytem i wychyliła się za łóżko, by sięgnąć po kuferek z kosmetykami. — Wyglądasz jak bogini. Nic nie zmieniaj, teraz czas na mnie.

Min Ji podeszła do toaletki i rozłożyła płasko kuferek. Usiadłam na taborecie przed lustrem, ustawiając twarz pod odpowiednim kątem do światła.

— A czy wy w ogóle omówiliście szczegóły tego przedsięwzięcia? — Min Ji wydęła słodkie, rubinowe usta i zmrużyła powieki, surowym okiem oceniając stan nawodnienia mojej skóry.

— A jak myślisz? — Przymknęłam oczy, poddając się lekkim muśnięciom pędzla do kremu.

Min Ji każdy swój makijaż wykonywała ręcznie. Jedynie na koniec posługiwała się odrobiną magii, najczęściej podbijając barwy cieni, zmieniając długość rzęs lub wyrównując niedoskonałości skóry. W makijażach była niekwestionowaną mistrzynią, a ja zawsze podziwiałam jej umiejętności, które prezentowała nawet zwyczajną techniką blendowania cieni na powiekach.

— Myślę, że nie. A zamierzacie je ustalić?

— Dzisiaj na szybko w Miłorzębie — wymamrotałam, w ostatniej chwili powstrzymując się od kichnięcia, gdy pędzel załaskotał mnie w nos. — Ale cała moja rola sprowadza się do dobrej prezencji, ładnego uśmiechu i zachwytu nad dziełami Deana za woalem wtrąceń, że jestem Padmą z przedwiecznego rodu Patil, który płaci za jego obrazy krocie i sprowadza je hurtem do samego Jaipuru. Mój cel to podbić atrakcyjność Deana w oczach sponsorów. Tyle zdążył wyjaśnić w drodze do domu. Resztę ustalimy dzisiaj.

— A ustaliliście charakter waszej relacji na czas wernisażu? — Min Ji przechyliła głowę i maznęła policzki pudrem. — Jesteś wyłącznie towarzyszką Deana, tak?

— Otóż to — skwitowałam, wysuwając szyję, by ułatwić konturowanie twarzy.

— Czyli żadnego obejmowania się ani trzymania za ręce? — Min Ji zadarła brodę, okręcając w palcach mniejszy, owalnie zakończony pędzel do różu.

Naprędce odnotowałam w pamięci, by na dzisiejszym ustalaniu szczegółów zarysować wyraźnie granicę gestów dozwolonych. Dean mógł co najwyżej pochwycić mój łokieć lub dotknąć lekko ramienia. Żadne obejmowanie w pasie czy wędrówka dłońmi po plecach nie wchodziły w rachubę, zważywszy na dwuczęściowy charakter mojego stroju, który przypadkiem mógłby ujawnić pasek gołej skóry na plecach. Nie żebym uznawała klasę tego przyjęcia za wysoką — gdyby tak było, z pewnością wybrałabym suknię stosownie zakrywającą potencjalnie gorszące partie ciała. Wiedziałam jednak, że panny Winchester czy Chatterton nigdy nie przepuściłyby okazji do odkrycia pleców lub dekoltu, a ja miałam zamysł wyglądać zgodnie z wymogami nowoczesnej mody, acz wciąż elegancko i z klasą.

— Żadnych gestów sugerujących, że jesteśmy parą — podsumowałam, przymykając powieki, na których Min Ji z rzemieślniczą precyzją namalowała grube, czarne kreski, dopasowując styl makijażu do hinduskiego ducha mojej kreacji. — Żeby nie odstraszyć francuskich dziewczyn.

Min Ji spojrzała na mnie nieufnie i sięgnęła do toaletki po nowy pędzelek.

— A może po części on na to liczy? — zasugerowała, dekorując przestrzeń pomiędzy brwiami hinduskim bindi, okrągłą, czerwoną kropką z mineralnego pigmentu. — Żeby Francuzki spuściły z tonu i przestały smolić do niego cholewki?

Kwiat Hibiskusa • Padma PatilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz