Część 15. TOMEK

115 16 1
                                    

Tomasz

Wszedłem do sypialni. Fryzjerka kończyła upinać jasne włosy Jaśmin. Makijażystka rozkładała kosmetyki.

Zerknąłem na ślubną sukienkę, która wisiała na wieszaku w głębi naszej obszernej garderoby. Kreacja nie była typową suknią ślubną, wyglądała wręcz skromnie. Zaskoczył mnie ten wybór Jaśmin. Dopiero potem pomyślałem, że przecież ona nie chciała tego ślubu, ani sukienki.

Specjalistka od fryzur pożegnała się z nami i wyszła. Nie musiała się zbyt wiele napracować. Przecież włosy mojej przyszłej żony były wspaniałe w zupełnie naturalny sposób.

Przysiadłem na parapecie i przyglądałem się, jak powstaje ślubny makijaż Jaśmin. Spoglądałem w telefon, żeby nie wyjść na całkowitego psychopatę, chociaż byłem wciąż tak zafascynowany jej twarzą, włosami, wyrazem oczu, ukrytym w niej buntem. Szalałem za tym. Pochłaniała mnie satysfakcja, że musiała ulec.

Dziewczyna zajmująca się makijażem zerkała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej, co ją wyraźnie ośmieliło.

- Pan młody nie powinien widzieć narzeczonej tuż przed ślubem – zaczepiła mnie i puściła oko.

Oddaliła się o krok, żeby ocenić efekt swojej pracy.

- Tak mówią – odparłem. – Lubię łamać reguły.

Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Jaśmin. Wyprostowała się, chociaż już wcześniej siedziała dość sztywno. Odwróciła się w stronę lustra.

- Chyba już skończyłyśmy? – zapytała. – Dziękuję. Przepięknie. Jeszcze nigdy tak nie wyglądałam.

Makijażystka przyjęła komplement. Podniosła puszysty miękki pędzel i coś jeszcze poprawiła. Jaśmin zamknęła oczy, ale nie umknął mi fakt, że zaciskała jedną dłoń w pięść.

- Może pomóc ci z sukienką? – zapytała dziewczyna.

- Ja to zrobię – zablokowałem ten pomysł. – Dziękujemy.

Ona zbierała się wolniej niż jej poprzedniczka od ślubnej fryzury. Jakby czekała, aż jednak zostanie poproszona o pomoc albo sądziła, że wydarzy się coś, co pokaże jej rozwiązanie zagadki. Niewątpliwie czuła, że to zamówienie różni się od innych.

Żadne z nas nie odprowadziło jej do drzwi, ale wiedziałem, że na dole zajmie się nią ciotka Aldona. Oprócz niej czekali na nas Maks i Siwy. Ten drugi zaoferował się nas zawieźć do urzędu. Maks czarował pewnie ciotkę, a Siwy siedział milcząc, jak zawsze.

Ja i moja przyszła żona zostaliśmy sami.

Jaśmin ignorując moją obecność poszła do garderoby. Nie zasunęła drzwi. Zsunęła szlafrok z ramion i zaprezentowała mi swoją sylwetkę w białej bieliźnie. Także całkowicie prostej, bez koronek i ozdób, tylko że jednocześnie – zupełnie przezroczystej. Kiedy stanęła bokiem, zobaczyłem jej sutki. Wszystko prześwitywało. Majtki też nic nie zasłaniały.

Kolejny raz poczułem, jak przepala mnie chęć, żeby jej dotknąć w najbardziej intymny sposób.

Musiała zdawać sobie z tego sprawę. Wyciągnęła z szuflady jasne pończochy i zaczęła je bez pośpiechu zakładać. Centymetr po centymetrze. Oglądanie tego przedstawienia stanowiło rozkoszną torturę.

Jaśmin wyprostowała się i obejrzała się w lustrze. Sięgnęła po szafirowe buty na obcasach. Żeby je do końca założyć, w kostkach trzeba było związać ze sobą cienkie paseczki. Zrobiła to bardzo zręcznie.

Mój fiut niemal eksplodował, kiedy śledziłem wzrokiem zręczne ruchy jej rąk. Pogłaskała i ścisnęła w palcach te paski. Na pewno specjalnie.

- A więc... - zacząłem. – Pomóc ci z sukienką?

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & TomekWhere stories live. Discover now