— Czy na pewno to przez bestię? — Szept siostry, siedzącej po lewej stronie króla, dobiegł do uszu księcia. — Łatwo wywnioskować, że chłopak po prostu spadł z drzewa. Smoki nie zabawiają się swoimi ofiarami przed śmiercią.

— To bardzo prawdopodobne — odparł Rulan Cracet, sięgając prawą dłonią do swojej siwiejącej brody. Pociągnął lekko za zarost, w zamyśleniu spoglądając na chłopa. — Ale spójrz na tego starca. Według niego winny jest smok.

Maram zmarszczyła brwi i wyprostowała się na swoim tronie. Spojrzeniem niebieskich oczu skanowała salę, ale już na pierwszy rzut oka książę wyczuł, że jego siostra nie powiedziała jeszcze wszystkiego.

— Należy go uświadomić. Jeśli okaże się, że bestia zaczęła zabijać wieśniaków, twoja reputacja, ojcze, legnie w gruzach. Może dojść do buntu.

Król westchnął.

— Wysłuchajmy reszty historii. Jako moja następczyni powinnaś wiedzieć, że sytuacji nigdy nie ocenia się z góry.

Shirumi nerwowo uśmiechnął się pod nosem. "Moja następczyni", nie "pretendentka do tronu". Chłopak chciał parsknąć śmiechem, wyjść z sali i powiedzieć Tulii, swojej dawnej niańce, że nie ma już co myśleć o koronie. Nie, żeby kiedykolwiek pojawiała się w jego wyobrażeniach jako obiekt pożądania.

Wsłuchując się w wypowiedź ojca, książę nawet nie zwrócił uwagi na swoje późniejsze zachowanie — pochylił się do przodu, a cyniczny uśmiech zamaskował poważną miną godną członka rodziny królewskiej.

— Czy widziano, jak bestia dopuszcza się morderstwa? — zapytał. Czuł na sobie palące spojrzenie ojca, siostry i poddanych, ale brnął w to dalej, nie zważając na konsekwencje, jakie zapewne spotkają go po zakończeniu konsultacji.

— Czy widziano? — odparł głucho chłop, nie wiedząc, czy powinien odwrócić się w kierunku księcia, czy pozostać na klęczkach, wpatrując się w oblicze króla. Ostatecznie obrócił tylko głowę. — Nie, nikt tego nie spostrzegł. Wiem, że bestia dawno już zniknęła, krew zdążyła zakrzepnąć... A mój... syn... — Po policzkach starca zaczęły płynąć kolejne łzy, a czkawka znacznie się nasiliła. Kobiety ponownie westchnęły z goryczą, nawet paru mężczyzn odchrząknęło, czując się w tej sytuacji niezręcznie. — A mój syn leżał tam bez życia.

Shirumi odchrząknął, wiedząc, że to, co zaraz powie, zaważy na jego i tak już kruchej reputacji.

— To okropna tragedia, jednak nie dostrzeżono potwora ani momentu śmierci. Ciało twego syna spoczywało pod największym drzewem w lesie i wyglądało na to, że spadł z ogromnej wysokości...

— Przestań — syknął do niego ojciec przez zaciśnięte zęby.

Shirumi dobrze wiedział, że przesadził. Nie powinien tego mówić, ale i tak było już za późno na wycofanie się. Mógł jedynie skończyć swoją wypowiedź i jak najszybciej opuścić salę. Nie miał pojęcia, dlaczego w ogóle się odezwał. Nie chciał nikomu dopiec, oglądać zapłakanej twarzy staruszka czy złości na twarzy króla. Zamilkł na moment i przełknął ślinę. Czemu tu przyszedł? Mógł zostać w bibliotece, czytać swoje ukochane baśnie z pożółkłej księgi, a potem wysłuchać pretensji ojca. W jednej chwili poczuł się największym głupcem na świecie. Rulan Cracet niejednokrotnie powtarzał mu, że jeśli chłopak nie ma do powiedzenia nic mądrego, to niech nie mówi wcale. Przypominał to sobie zawsze wtedy, gdy było już za późno. Ciekawe, na jak okrutnego wyjdzie w oczach poddanych po skończeniu swojego monologu. Nie chciał wiedzieć. To wszystko było błędem.

— Smoki — powiedział donośniejszym głosem, rozglądając się po komnacie. Wszystkie pary oczu utkwione były w nim — nie zwykły zabawiać się ludźmi. Gdyby sprawcą śmierci była bestia zamieszkująca tę puszczę, mężczyzna zostałby spalony na popiół albo zjedzony. Wygląda jednak na to, że wspiął się na drzewo, aby z jego czubka dostrzec legowisko potwora, a następnie spadł.

Łuski pokryte siarkąWhere stories live. Discover now