gniew

37 3 3
                                    





Gniew.

Gniew, który nie miał ujścia, nagle zebrał się w nim. Potężny, rozrywający wnętrzności, chcący rozszarpać własne ciało, umysł, który do tego dopuścił. Nie znalazł drogi wyjścia, nie rozliczył się z przeszłością, a ona już dawno pragnęła wybuchnąć - nieprzerwanie od kilku lat, od każdej nowej rany, wszystkich tych oczekiwań, co go już tak przytłaczały. Zniknął on, został tylko ten formatowany przez lata, przez ludzi głosu (którzy potrafili ładnie mówić). Był bohaterem, był lalką, był przyjacielem, nieudolnym kochankiem (choć sam miłości nie znał). Był wszystkim, czego potrzebowali - rewolucjonistą, marnym nastolatkiem, starającym się nie martwić, że odebrano mu dzieciństwo. I zaczął zatracać się w tych przeświadczeniach, przybierać nie siebie, a to, co przygotowali dla niego inni - mądrzejsi, ci którzy wiedzieli, jakie następne słowo wypowiedzieć.

Tracił w tym siebie, nawet u Dursleyów tego nie odczuł. Miejsce, które miało być drugim domem, komfortem i bezpieczeństwem, dawno zamieniło się w pole bitewne. Nabywał nowych ran, doświadczenia i bardzo mało siebie. Musiał choć raz przystanąć, odpocząć, odnaleźć tę cząstkę, która raz zniknęła i nigdy nie wróciła.

Harry Potter w wieku osiemnastu lat, chciał żyć wreszcie normalnie. Zapomnieć, wyleczyć i zniszczyć traumy nabyte przez te wszystkie lata. Pójść gdzieś, zwiedzić, pokochać, odzyskać skradziony głos, nabrać własnego kształtu, przestać być bohaterem, być normalnym czarodziejem i jeszcze normalniejszym człowiekiem. A człowieczeństwo odbierano mu na każdym kroku.

Dlatego właśnie przy pomocy Dudleya (zmienionego bardzo na przestrzeni lat), przeniósł się do innej rzeczywistości i mimo że tęsknota za magią, rodzinną atmosferą w Norze, samą Molly Weasley, swoimi przyjaciółmi (wciąż oczywiście kontakt mieli, ale zdawało mu się to być nie tym samym), czasem naprawdę w niego uderzała, jakoś łatwiej oddychało mu się tym powietrzem, mugolskim, nie przesiąkniętym czarami. I wiedział, że ucieczka w ostatecznym rozrachunku nie była rozwiązaniem, to miłował w tej chwili zapamiętale, gotów zatopić w niej całe swoje istnienie.

W normalnym świecie musiał przystosować się do jego prędkości, jak w magicznym wszystko pędziło, tak tu zwolniło do minimalnej wartości. Choć dni leciały, leciały naprawdę przez palce. Musiał zapracować na małe mieszkanko, chciał dostać się na studia (cele były ważne w jego życiu), poświęca się wolontariatowi na rzecz sierot. Próbował zdobyć prawo jazdy, mimo że nauka jazdy przychodziła mu z trudem. Bardzo pragnął, by wypełniło to tę pustkę, zasianą w jego wnętrzu dawno temu - liczyć można była w łzach i nieprawidłowościach. Harry Potter nie dawał sobie powoli rady, nie umiał się przystosować. A potem zapisał się na terapię.

I to zaczęło iść w dobrym kierunku, zaczynał wreszcie rozumieć i czuć. Zaczynał wreszcie być nastolatkiem, który nie miał poczucia strachu, że straci najbliższych przez własne błędy.

Więc dlaczego, dlaczego? Dlaczego znów poczuł ten gniew, który zatlił się w piersi tak zaogniony, gorący, palący jego wnętrze? Dlaczego zburzono tę jego harmonię, co go trzymała przy zdrowych zmysłach? Kiedy odzyskał głos, odzyskał także krzyk, wrzask, emocje, schowane do kieszeni, nie mógł pozwolić, by mur budowany od tak dawna pękł na miliony kawałków (a ich nie dało się łatwo poskładać).

Dlaczego wciąż wracał do przeszłości; we wspomnieniach, łzach i szczęściach? Dlatego zacisnął pięść, najmocniej jak potrafił, zagryzł wargę, aż nie poczuł, że pękła i starał się nie patrzyć naprzeciwko. Inaczej krzyknąłby, rzucił tą jego całą złością, a nie to uczyła go terapeutka - panowanie nad sobą, to czego miał się nauczyć, nie wybuchać, czując emocje, na nowo odkrywane.

A kiedy go zawołano, Harry, przeciw sobie i nauce, kształtującej go, spojrzał na chłopaka, którego tak dobrze przecież znał. Gdyby nie to skrzywdzone spojrzenie, jakie ujrzał, może pozbierałby kawałki siebie i odszedł, zapominając, że kiedykolwiek tu był. Lecz to rozwścieczyło go na tyle, że serce szybciej zabiło, pięść się rozluźniła, a on nie umiał poradzić sobie z tym gniewem. Dlatego zastosował jedyne rozwiązanie, jakiego nauczyło go doświadczenie - przemoc.

kołysanka na dobranoc; drarry, pansmioneWhere stories live. Discover now