XXI

129 8 1
                                    

Po powrocie, została od razu zauważona przez Hailie i Tony'ego. Dziewczyna miała twarz wykrzywioną w grymasie, a chłopak wyglądał na poważnie zmartwionego. Valeria wiedziała że przesadziła z czasem spędzonym na powietrzu.  Skrzywiła się widząc jak siostrze puszczają nerwy i zaraz wybuchnie.

-Cześć Hailie..?-Przywitała się, cofając się z wejścia do kuchni.

-Masz ochotę o czymś mi powiedzieć- Zmrużyła oczy. Jasnowłosa spojrzała na rodzeństwo panicznie, szukając najlepszej drogi ucieczki. Westchnęła wiedząc że nie ma innej  drogi ucieczki.

-Przepraszam, zasiedziałam się na dworze.- wyznała, spuszczając swój wzrok na podłogę. Hailie twarz złagodniała.

-Nie waż się więcej tak robić.- powiedział Tony groźnym głosem, przez co jasnowłosa z powrotem się spięła.

-Przepraszam.-powtórzyła, podnosząc wzrok na rodzeństwo. Wahała się nad myślą, czy opowiedzieć im o dzisiejszym dniu.-Może, może was gdzieś jutro zaprowadzę?- nalała sobie wody do szklanki, mijając dwójkę. Ci spojrzeli pierw na siebie, aby po chwili skierować wzrok na dziewczynę.

-Jasne?-powiedziała ciemnowłosa.

-Świetnie, obudzę was rano.- zachichotała, i odeszła od nich kierując się do Shane'a. Coraz częściej siebie przeklinała za to że tak mało spędza czasu z resztą rodzeństwa. Ma zamiar to zmienić. Stanęła przed drzwiami swojego brata i zapukała.

-Proszę!- odpowiedział głos za ścianą, dziewczyna weszła do pomieszczenia witając się z bratem. Położyła się koło niego, wtulając się w jego bok.- Hej, co jest?- zmarszczył brwi.- iść po Vincenta, źle się czujesz?- dopowiedział gdy nie dostał odpowiedzi. Młodsza wzruszyła ramionami.

-Nie, nie musisz.-wymamrotała. Starszy nic nie odpowiedział tylko objął ją mocniej swym wyrzeźbionym ramieniem, chowając się za jej bujnymi włosami.- Chcesz jutro gdzieś wyjść?-  zapytała.

-Jasne.- powiedział po czasie.- A gdzie?

- Jutro się dowiesz.- zaśmiała się cicho.

-Dowiem się chociaż o której?- burknął. Młodsza się głośniej zaśmiała co było jasnym znakiem dla ciemnego blondyna, że nie.- Świetnie.-skwitował.

***   

Rano Valeria obudziła się z uśmiechem na twarzy.

Było koło godziną siódmą a ósmą, a rok szkolny zaczynał się za kilka dni. Jednak nie było to w tym momencie ważne. Zerwała się z łóżka, ubierając białą koszulkę z jakimś motywem i lekko dłuższym rękawem, wciąż jednak krótkim, oraz ogrodniczki. Swoje włosy związała w wysoką kitkę, po tym mogła w spokoju wyjść z pokoju. Otworzyła drzwi od siostry i obudziła ją wylewając na nią trochę wody. 

-Sory.- powiedziała bez skrzy współczucia i uciekła obudzić bliźniaków. Ci na szczęście, obeszli bezlitosne techniki najmłodszej, gdyż wystarczyły dwa szturchnięcia i już , przy malutkiej groźbie, wstali. Val spakowała pleciony koszyk z jeszcze starego domu, w Hiszpani. Pakując tam kocyk, wody, powerbank, jakieś jedzenie, kilka ręczników oraz inne podstawowe rzeczy

Po zjedzonym śniadaniu oraz ubraniu w końcu wyszli z domu.

- Gdzie my w ogóle idziemy?- zapytał Shane idąc powolnie za grupką.

-Żebym ja wiedziała.-odpowiedziała mu Hailie.- I po co ci ten koszyk

-Nie marudźcie.- stwierdziła najmłodsza, nieprzerwanie idąc w  stronę strumienia. Rodzeństwo nie odzywało się już do siebie więcej dopóki Valeria nie przeskoczyła przez rzekę.- No dawajcie.- pośpieszyła ich widząc że nie ruszają się z miejsca.

What will you do, dream?Where stories live. Discover now