— Wiesz, strasznie mi z tym głupio, że nie powiedziałem Ginny o tej sprawie z urlopem — wyznał w końcu. — Wiem, że to drobiazg, ale dzisiaj jest nasz ślub... Głupio mi się z nią żenić z myślą, że coś przed nią ukrywam.
— Więc jej powiedz — zaproponowała po prostu.
— Chciałbym, ale... dzisiaj jest nasz ślub — użył dokładnie tego samego argumentu, co sprawiło, że parsknęła śmiechem, ale Harry'ego to nie rozbawiło. — Chodzi mi o to, że nie chcę jej denerwować dzisiaj. A z drugiej strony ślubowanie sobie miłości i wierności, kiedy się coś zataja przed drugą osobą...
— Co konkretnie masz na myśli? — Rozległo się od drzwi.
Hermiona uniosła głowę znad notatek. W progu stała Ginny w swojej szałowej sukni ślubnej, wersja pięć ce, i wyglądała, jakby koronkowy gorset nadmiernie ją ściskał, a jej mina nie wróżyła niczego dobrego.
— To... nic takiego, tylko drobiazg... Ślicznie wyglądasz, miałaś rację, że...
— Co takiego przede mną zatajasz? — przerwała mu Ginny podejrzanie spokojnym głosem.
Harry chyba też to usłyszał, bo wyjąkał kilka słów o niejasnym znaczeniu.
— Weź nie dramatyzuj i powiedz jej, zanim zacznie się hiperwentylować — poradziła mu Hermiona. — Przecież dopiero co sam chciałeś.
— Urlop — wydusił w końcu Harry. — Robards powiedział, że nie da mi urlopu, jeśli nie rozwiążę sprawy anonimów Hermiony.
Ginny wypuściła ze świstem powietrze.
— Jezu, myślałam, że co najmniej mnie zdradzasz — powiedziała, po czym przeszła przez pokój i opadła swoimi tiulami w poprzek łóżka. — Na przykład z Hermioną. I nieświadomie żyję w haremie. Już układałam w głowie, co powiem mamie, kiedy stwierdzi, że to nie jest wystarczający powód, żeby zrezygnować z małżeństwa z Harrym Potterem.
— Z Hermioną? — powtórzył Harry tak zdziwionym i zniesmaczonym tonem, że Hermiona niemal poczuła się urażona.
— Mógłbyś przynajmniej udawać, że aż tak cię nie odrzucam — powiedziała mu oschłym tonem.
— Nie, to znaczy, jesteś bardzo atrakcyjna, tylko...
Ginny wybuchła śmiechem, co sprawiło, że Hermiona też zaczęła się śmiać. Śmiały się tak głośno, że Harry mruknął coś w rodzaju „Wariatki", po czym opadł na łóżku obok Ginny i pocałował ją zdecydowanie zbyt intensywnie, jak na gusta Hermiony.
— Hej, ja tu jestem — przypomniała, szturchając go kolanem.
— Dlaczego? — zapytała Ginny spod Harry'ego, na co ten zaśmiał się w jej szyję. Odepchnęła go lekko i podniosła się. — W sensie, czemu tu jeszcze jesteś, zamiast się ubierać?
— Bo założenie mojej sukienki zajmie mi minutę — odparła, nadal kartkując notatki Harry'ego.
— Włosy?
— Nawet nie będę próbować. Pozwolę im pochłonąć kilka wsuwek i będę udawać, że godzinami dążyłam do osiągnięcia takiego efektu artystycznego nieładu.
— Makijaż?
— Czekam na Parvati.
— Parvati już jest, właśnie to przyszłam ci powiedzieć. Ej, zaraz, jaki Robards, jaki urlop? — przypomniała sobie Ginny. — W sensie ten, w czasie którego jesteśmy na Azorach?
Jej głos zaczął osiągać niebezpiecznie wysokie brzmienie. Harry przełknął ślinę i wybełkotał:
— No tak, to znaczy na pewno nie odwołamy wycieczki, rozwiążę tę sprawę, to przecież jeszcze cały tydzień, a jeśli nie, to na pewno da się to jakoś załatwić, są świstokliki i...
![](https://img.wattpad.com/cover/357943938-288-k205331.jpg)
YOU ARE READING
Twoje oczy lubią mnie (i to mnie zgubi)
FanfictionSiedem lat po wojnie Hermiona Granger i Draco Malfoy kontynuują relację opartą na wymianie przysług, którą zapoczątkowali po procesie Dracona, a która zaczyna zmierzać w dziwnym, nieprzewidzianym absolutnie przez nikogo (oprócz wszystkich) kierunku...
Rozdział 5
Start from the beginning