Prolog

379 16 2
                                    

Odsunąwszy drewniane krzesło, ze szczękiem na nim przysiadłam, opornie przymykając powieki. Za oknem panował niewyobrażalny mrok, oświetlany jedynie przez niepozorną, błyszczącą satelitę. Wpatrując się w płonący ogień świecy uśmiechnęłam się, szczerze nie wiedząc, czy wciąż cieszył mnie mój uśmiech, który niegdyś uwielbiałam. Uwielbiałam go w dużej mierze jedynie wtedy, gdy mój cudowny chłopiec uświadamiał mi, jak ogromną wagę i cenę posiadał. Iskra żaru oświetliła moją szpetną twarz, zmuszając mnie do mimowolnego grymasu. Zastanawiałam się, w jaki sposób stać się kimś, będąc nikim w skomplikowanym świecie pełnym tak wielkich dusz. Ludzie, którzy sięgnęli światła dziennego, zyskali do tego odwagę. Nie poddali się zbyt prędko. Ja zaś straciłam nadzieję na lepsze jutro, godząc się z nędzną i posępną rzeczywistością. Godząc się ze stratą i samotnością. Z tym, iż jego nie było obok od pamiętnych dni. 

Narzuciłem czystą koszulę, porządnie wypolerowałem twarz, objąłem ramieniem młodszą siostrzyczkę po czym radośnie wyszczerzyłem się do rodzinnej fotografii. Żaden z podziwiających naszą liczną rodzinę przechodniów nie śmiał zdawać sobie sprawy, co w rzeczywistości kryło się za moimi roześmianymi oczyma i sarkastycznym podtekstem. Utkałem żelazną bańkę, chowając mizerną główkę za jej szczelnie zabarykadowaną ścianą. Nikt nie był w stanie naruszyć szyby, za którą sterczałem obolały. Nikt nie był w stanie pociągnąć za moje kamienne serce, a nieliczni przyjaciele zaczęli rozważać, czy w ogóle takowe posiadałem. Moje ambicje były jedynie nieosiągalnymi marzeniami, o których mogłem wyłącznie śnić. Do momentu, aż skrzyżowałem swój bezsensowny szlak z jej krętą dróżką. Ta urocza, niebieskooka, żądna przygód brunetka otworzyła mi drzwi do wbicia się na sam szczyt. Wiedziałem, że będę musiał jej się odwdzięczyć.


Twoja mała modeleczka (#1) (16+)Where stories live. Discover now