Biblioteka.

575 29 2
                                    

Poczułam dreszcz jak tylko usłyszałam otwieranie drzwi, napisałam na grupie że zaraz wrócę i się wyprostowałam. Do salonu wszedł chłopak, miał bujnę włosy i gdy mnie zobaczył zastygł. Zaraz za nim wszedł drugi tylko z tatuażami, a pomijając to wyglądali tak samo. Czyli to byli bliźniacy, nie byli bardzo wysocy, chyba byli mojego wzrostu. Zrobili taką samą minę, byli w szoku i na dodatek spojrzeli na siebie w tym samym momencie. Uśmiechnęłam się tylko i wstałam. Za nimi weszła jeszcze dziewczyna. Miała włosy podobne do mnie, ładną figurę. Na mój widok również zastygła. Poczułam się trochę nie komfortowo, jednak podniosłam rękę nie wysoko i do nich pomachałam.
-Hej.- uśmiechnęłam się.
-A ona nie miała przyjechać jutro?-powiedział na głos bliźniak z tatuażami.
-Najwyraźniej nie. -powiedział drugi.
-Czyżby Vince się pomylił?-dopowiedziała dziewczyna.
Milczałam coraz bardziej skrępowana sytuacją. Czekałam tylko aż się przywitają i przedstawią. Jednak trochę ich rozmowa potrwała, aż w końcu ktoś sobie przypomniał że tu jestem.
-E.-zbadał mnie wzrokiem- Czekaj a ona nie jest w tym samym wieku co Haili?
-Nie kurwa ty matmy nie umiesz młodsza jest.
-No ale wygląda na jakieś szesnaście czy piętnaście lat.
-A ile ty masz lat?-spojrzał na mnie bliźniak z tatuażami.
-Trzynaście, no zaraz czternaście.
-Co?!-krzyknęła dziewczyna- Nie wyglądasz zupełnie, jesteś taka wysoka.
-Przecież to jeszcze dziecko. -jękną drugi bliźniak.
-Jakim ty kurwa cudem jesteś niby mojego wzrostu?
Rozumiem o co im chodzi. Chyba nie spodobało im się że wyglądam tak jak wyglądam, a mi to sprawiało satysfakcje. Znów zaczeła się rozmowa. Która zaczeła trwać dużej  Uśmiechnęłam się wrednie.
-Wiecie że tu dalej jestem, chce wiedzieć chociaż jak macie na imię.
Cała trójka spojrzała po sobie, a dziewczyną i jeden bliźniak wyglądali na trochę zawstydzonych. Brat z tatuażami spojrzał na mnie, bez wyrazu.
-Hej, jestem Hailie i przepraszam cię. -podeszła do mnie bliżej.
-Shane. -przedstawił się jeden.
-Tony- wymamrorał drugi.
-Miło was poznać.
Powstała niezręczna cisza. Oni dalej zawstydzeni swoim zachowaniem, a ja skrępowana samym tu pobytem. Nie wiem ile byśmy tu stali w milczeniu gdyby nie to że przyszedł nasz najstarszy brat. Uczesany do tyłu, w garniturze i czystych butach wszedł do pomieszczenia. Jego wzrok był lodowaty, czułam to nawet gdy się na mnie nie spojrzał. Od razu pomieszczenie zrobiło się chłodniejsze. Spojrzałam na moje nowe rodzeństwo, które delikatnie zesztywniało no jego widok. Jednak odziwo czułam się bardziej komfortowo niż przy Willu a to mu biło ciepło z oczu. Wiedziałam że Vincent pewnie jest zimny tak jak na to wygladało, ale czułam że ma dobre serce. Po prostu to się da zobaczyć po ludziach. Najstarszy brat spojrzał na mnie od góry do dołu. Usmiechnełam się do niego i pomachałam bedąc pewna że nie odmacha. Podszedł do mnie bliżej.
-Witaj, Luizo.
-Dzień dobry. -wycignełam do niego rękę.
Jego brwi deliaktnie się podniosły, zdziwłam go tym ruchem. Mimo to złapał moją dłoń tak jak to na biznesmena przystało. Jego ręką była potężna, podobnie jak do Dylana tak samo jego uścisk. Po chwili puścił moją dłoń i patrzył na mnie w milczeniu.
-Luiza chodź ze mną do biblioteki.

Siedzieliśmy w zimnym pomieszczeniu. Byłam na kanapie a Vincent, przedemną na fotelu. Patrzył się na mnie dobre kilka minut a ja czekałam aż zancznie swoją rozmowę. Nie poddawałam się i ciągle odwzajemniałam jego spojrzenie. Czekając aż się odezwie zaczełam się zastanwiać, czemu akurat tu, w bibliotece odbędzie się moja pierwsza poważna rozmowa w tym domu. Czemu nie w moim pokoju, żebym czuła się bardziej komfortowo chociaż trochę, bądź w gabinecie najstarszego brata. Wiem że nie mogę tam wchodzić ale na taką okazję może by mnie wpuścił. Czemu sam na sam, a nie przy moim nowo zapoznanym rodzeństwie, czyżby coś przed nimi ukrywał. Ale to nie możliwe, on mnie nawet nie zna godziny ja ledwo nie mówię do niego proszę pana a już by miał mi coś zwierzać.
-W naszym domu panują pewne zasady. -powiedział gdy odpłynełam myślami.
Od razu się skupiłam i wyprostowałam. Chyba własnie teraz zaczą mówić, bo dostrzegł że odpływam. Przez to że mam dała mu chyab wszytkie moja papiery wie że mam z tym problemy. I nie tylko z tym, miałam dużo takich dziwnych rzeczy które mi przeszkadzają w nauce.
-Więc słucham.
Odpowiedziałam, wpatrzona na urodę brata. Dostrzegłam że jest naprawdę przystojny i zaczełam się zastanwiać czy może nie ma dziwczyny. On patrzył na mnie ciągle tak samo. Po chwili zaczełam mu zazdrościć, zawsze twierdziłam że mężczyźni mają lepiej, wyglądowo, sprawnie i takie tam.
-Jedną z zasad tego domu jest to że cenimy sobie prywatność. Na przykład nie możesz wchodzić do pokoju bez czyjejś zgody tak samo działa w drugą stronę.
Kiwnełam głową w odpowiedzi. To była jasna rzecz, bo kto normalny będzie chodził i przeglądać czyjeś szafki. No może tylko raz mi się zdarzyło.
-Druga, że nie wychodzisz nigdzie bez naszej zgody a po zmroku nie możesz wychodzić nawet na ogród. -spojrzał na swój zegarek, jagby się gdzieś spieszył- Bo są spuszczane psy.
-Słucham? Chyba nie zrozumiałam. -zasmiałam się sama do siebie bo pomyslałam że źle przetlumaczyłam.-Dlaczego nie moge?
-Bo psy są spuszczane.
-Co. Nie mogę wychodzić bo psy są spuszczane, a pewnie jak się dowiedziałam o ich istnieniu do nich pójdę.
-To są psy by bronić naszego domu.
-Domu i mieszkańców?
-Tak.
-To dobrze by było jakby znały nowego mieszkańca by mnie bronić.
-Dziecko, nie dyskutuj ze mną.
-Dobrze proszę pana. -powiedziałam odruchowo, jednak był ode mnie dużo starszy i tak mi się palneło.
-Proszę pana? -powtórzł.
-Przepraszam, odruch.
Na szczęście nie prowadził już ze mną tego tematu. Zaczą się jeszcze gorszy. Chodziło związek.
-Chyba oboje wiemy że jesteś młoda, więc jeszszcze nie jesteś gotowa na posiadania chłopaka.
-Nie chce chłopaka. - skrzywiłam się.
-Czyli nie będzie problemu i nie bedziesz się z nimi umawiać? -zapytał jakby był problem wcześniej z moją starszą siostrą.
-Na randki nie. Mam dużo przyjaciół i głównie to są chłopaki, zadny mi się nigdy nie spodobał.
-Nie tylko na randki. Będziesz mogła tylko wychodzić na spotkania z dziewczynami. Najlepiej żebyś nie miała kontaktu z mężczyznami.
-Z wami też?
-Dziecko. -powiedział z nutą załamani, chciał coś powiedzieć jednak go wyprzedziłam.
-Dobrze dobrze, żartuje sobie. W tym kraju nie będę się z nimi umawiać i postaram też nie gadać jak ci to przeszkadza. Ale nie zrezygnuje z utrzymania przyjaźni z chłopakami w Polsce.
Spojrzał na mnie mrużąc oczy, nie jestem łatwą osobą. Najważniejsze osoby zaraz po mamie i kuzynie to są moi przyjaciele. Nie ma opcji że z nich zrezygnuje. Vincent kiwnął głową.
-Dobrze.-zaczą się bawić sygnetem na palcu, zaczynając nowy temat. -Czy mam ci wspomnieć o używkach i alkoholu?
-Wiem, do osiemnastego roku życia nie mogę pić.
-Dwudziestego pierwszego. -poprawił mnie.
-To tu jeszcze dłużej!? W Polsce jest od osiemnastego.
-Chyba bardzo chszesz palić i pić.
-Co? Nie, nie to nie tak.
-Może jednak pogadam o tym z tobą.
-Nie trzeba, rozumiem że nie mogę.
Patrzył na mnie chwile w milczeniu. Nadal trzymałam z nim kontakt wzrokowy by go uświadomić, że nie chce palić ani pić. Chociaż on jeszcze nic nie wie o młodzieży z Polski. Próbowałam już palić nie raz, tak samo z alkoholem jednak nie uzalezniłam się od tego ja jeden z moich przyjaciół. Nie potrzebuje tego i to co doświadczyłam narazie mi wystarczy.
-Dobrze w razie pytań napisz do mnie lub podejdź do Willa.
-Tak jest.
-Możesz już iść.
Uśmiechnęłam się i wstałam szybko. Czym prędzej wyszłam z tego chłodnego pomieszczenia.

Weszłam do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku zmęczona już tym wszystkim. Chciałam się tu wpasować, ale po dzisiejszym dniu stwierdziłam że będzie trudno. Nigdy nie byłam elegancka, dostojna i uwielbiałam być w gronie łamiących zasady. Jednak chyba tu będę msiała się pilnować. Zamknęłam już moje bolące oczy przez brak okularów, po czym zasnełam. Nie wiem na wet kiedy. Jednak obudziło mnie pukanie do drzwi.

Rodzina monet- nowa siostra ZłotkoDove le storie prendono vita. Scoprilo ora