II

1K 25 1
                                    

Siedziałam w jakieś kawiarence jedząc jakieś przypadkowe ciasto czekając na swój lot. Mimo upływu kilku dni dalej byłam w rozsypce, jednak musiałam żyć dalej z optymistyczną myślą. Tak by chciała mama. Na szczęście wszystkie umowy przeszły gładko, a godziny do spotkania się z rodzeństwem nie ubłaganie się zbliżyły,  niestety już nic nie mogę zrobić.                - Lot 293 do Pensylwanii zaprasza na pokład, wejście nr 3.- Usłyszałam z głośników. " Czas się zbierać" pomyślałam. W krótkim czasie posprzątałam po sobie, chwyciłam plecak i ruszyłam szukać stanowiska. Prędko znalazłam docelowe miejsce, witając się z stewardessa weszłam na pokład i zajęłam wyznaczone miejsce.                                           
  -Przynajmniej z widokiem - Pocieszyłam siebie samą. Kiedy wszyscy pasażerowie zajęli siedzenia, a załoga poinstruowała nas jak zapiąć pas i co zrobić w czasie katastrofy bądź awarii, samolot wspiął się w górę mogłam odetchnąć. "Jeszcze tylko 11 godzin" przetrawiłam tą informacje w swojej głowie i mimowolnie oddałam się w objęcia morfeusza.

Mój sen został zakłócony przez szturchnięcie po ramieniu.                                                                                 - Proszę wstać zaraz odbędzie się lądowanie - powiedział mężczyzna przebrany w oficjalny uniform, pokiwałam głową kalkulując jego wypowiedź, kiedy odszedł szepnęłam do siebie   -  Już?- Co prawda zdarzało mi się przespać więcej jednak nie spodziewałam się przespania całego lotu, najwyraźniej ostatnie wydarzenia przyczyniły się do tego. Po dłuższym czasie poczułam że pojazd zaczął się obniżać kończąc swój kurs.                                                                                - Drodzy pasażerowie dziękujemy za dzisiejszy lot, za chwilę można opuścić pokład. Niedługo po tym stałam z już odebranymi bagażami w samym środku sercu lotniska i zmierzałam w kierunku starbucksa, gdzie miałam się spotkać z którymś z rodzeństwa.                                                -Valeria?- Zapytała mnie jakaś dziewczyna podobna z wyglądu do stojącego koło niej wydzieranego bruneta.                                                                                                                                                       - Tak? - odpowiedziałam niepewna skanując dwójkę wzrokiem.                                                                 - Umm.. Miło cię poznać jestem Hailie, a tan głąb koło mnie to Tony.- Pokiwałam głową dając jej znak że nie jestem głupia i rozumiem co do mnie mówi.- W takim razie pojedźmy już do domu, na pewno jesteś zmęczona podróżą. - z tym akurat muszę się zgodzić pomimo tego że cały lot przespałam i tak czułam się nieswojo po wycieczce.                                                                        -  Jasne- mruknęłam uśmiechając się do nich, pozwalając przejąć Tony'emu moją walizkę i podążając za nim. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz chłopak podszedł do jednego z tych super sportowych aut które widziałam nie jeden raz w jakieś reklamie i wsadził mój pakunek do bagażnika, stanęłam zachwycona wyglądem tego auta i powiedziałam  zasłużone  -Woow-  Dwójka  spojrzała na mnie równie zaskoczonym  spojrzeniem - Nie gadajcie że takim cackiem będziemy jechać.- Na te słowa brunet się minimalnie rozpromienił.                        - Oczywiście że tak. Wskakuj młoda. - Zachęcił mnie ruchem ręki szatyn, z czego oczywiście skorzystałam i już siedziałam w samochodzie. Podróż na szczęście minęła nam na zadawaniu pytań przez co mogłam trochę oderwać się od myśli. Moment po tym pojawiła nam się dosłownie Villa. Budynek był ogromny, otoczony przez las i ogrodzony płotem. Oprócz tego był wielki wjazd i garaż, wszystko było proste i zadbane. Onieśmielona wlepiałam swój wzrok w maje styczny budynek, raptem jednak się ocknęłam i wyszłam przez, nawet nie wiem kiedy, otworzone drzwi. Chyba nie będzie aż tak źle co nie?     

-Tak, rozumiem. - Odpowiedziałam któryś raz na zadane pytanie, właśnie siedziałam na pogadance z Vincentem, moim najstarszym bratem. Nie żeby coś, ale mimo że był sztywny jak kij od miotły i wyglądał trochę przerażająco, dogadalibyśmy się, gdyby nie potworne zmęczenie które ciążyło mi od przyjazdu. - Vincent, czy możemy dokończyć tę rozmowę jutro? Jestem potwornie zmęczona i jestem przekonana że jutro zdążymy porozmawiać o tych zasadach. - Zapytałam znudzona, wciąż jednak starając się być uprzejma, podlizać się też trzeba umieć, co nie?                                                                                                                                                   - Niech ci będzie. Hailie pewnie na ciebie i tak czeka zaprowadzi cię do twojego pokoju. Dobranoc Valerio.                                                                                                                                                                  - Dobranoc. - Odpowiedziałam i wyszłam z gabinetu, na szczęście rzeczywiście czekała tam na mnie dziewczyna.                                                                                                                                                  - Gratulacje przetrwałaś rozmowę z Vicnce'm, coś krótko było. Dobra, widzę że jesteś śpiąca także zaprowadzę cię do twojego pokoju a dopiero jutro oprowadzę cię po strefie mieszkalnej.   
  - Jutro dokończymy tą "rozmowę", niestety..- Rzekłam przerażona kolejną rozmową o tym co mogę a czego nie.                                                               -Czaję, sama musiałam taką przeżyć.                    -Serio? - Zapytałam zakłopotana.                           -  yhym, trochę podobne jesteśmy. Też trafiłam tu przez przypadek, moja mama z babcią zginęły, potem jakimś magicznym cudem okazało się że ze strony taty mam piątkę rodzeństwa i takim sposobem tutaj trafiłam, wiem że na początku może być tutaj trudno ale z czasem się przyzwyczaisz, tutaj nie da się nudzić. Przyjdę jutro po ciebie i zjemy razem śniadanie przy okazji poznasz resztę rodzeństwa. No cóż może powiem ci kiedyś coś o swojej historii, w razie czego to pytaj. to twój pokój, mój jest naprzeciwko twojego- pokazała palcem na drewniane drzwi z złotą literą "H". W każdym razie miłych snów, dobranoc.- Na pożegnanie przytuliła mnie lekko z uśmiechem na twarzy.                                                                               -Dobranoc - odpowiedziałam wchodząc do swojego wielkiego pokoju.   

-----------------------------------------

ilość słów 800 
Byłabym wdzięczna za gwiazdkę <3
Miłego dnia /miłej nocy 

What will you do, dream?Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora