Część 11. TOMEK

142 18 6
                                    


TOMEK

- Przepraszam – odezwałem się po dziesięciu minutach jazdy. – Przesadziłem dzisiaj w twojej sypialni.

Przyjechałem po Jaśmin wieczorem, żeby zgodnie z wcześniejszym... poleceniem, bo nie: ustaleniem, zabrać ją na kolację. Zadzwoniłem z samochodu zaparkowanego przed budynkiem, chociaż zadałem też pytanie, czy mam po nią wstąpić. Stwierdziła, że nie. Wynurzyła się zza ciężkich drzwi, otulona czymś kolorowym, zwiewnym i lekkim. Zapowiadano deszcz. W dłoni trzymała parasol.

Kiedy wsiadła, opanowały mnie dwa sprzeczne motywy. Jeden, żeby ją pocałować. Drugi, żeby prosić o wybaczenie.

Niepotrzebnie powiedziała, że mogę zrobić z nią, co chcę... bo cóż, właśnie to zrobiłem. Kierowałem się zresztą instynktem. Błysk w oczach Jaśmin, kiedy postraszyłem ją „karą", odczytałem jednoznacznie. Chciała zostać ukarana, ale nie miałem pewności, że zrobiłem dobrze. Nie zapytałem jej o zdanie. Skupiłem się na tym, jak komunikowała się ze mną bez słów.

Mogła powiedzieć „nie"... i nie powiedziała tego, więc w moich uszach tętniło słowo „tak".

- Za co mnie przepraszasz? – zapytała neutralnym tonem.

- Za... - Prawie wjechałem w auto kierowcy tuż przede mną. – Przecież wiesz.

- Byłeś sobą – zauważyła Jaśmin.

Wolałem, żeby się wkurzyła, bo jej głos był wciąż taki bezbarwny.

- Pozwoliłam ci.

Milczałem.

- Sama nie wiedziałam, że tak lubię.

Zakląłem pod nosem. Spojrzałem w bok, w jej kierunku, i złapałem jej spojrzenie.

- Gdybyś powiedziała „nie"...

Jaśmin dotknęła mojej nogi.

- Oczywiście.

Zapadło między nami milczenie, trochę lżejsze, od kiedy wyjaśniliśmy ten temat.

- Dokąd jedziemy? – zapytała Jaśmin.

- Jest nowa knajpa obok Agrykoli. Pomyślałem, że możemy ją przetestować.

- Okej – odparła Jaśmin.

- Zarezerwowałem stolik za godzinę.

To ją zaskoczyło.

- Chciałem przedstawić cię mojej ciotce. Mówiłaś, że zawsze oglądasz pokój, w którym będzie stał twój Fotelik.

Jaśmin wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze z płuc.

- Jeszcze nie zaczęłam.

- Zdążysz?

Popatrzyłem na nią, tym razem się uśmiechnąłem, i ona również.

- Obiecałaś mi dwa miesiące. Pamiętasz?

- Pamiętam, Tomasz. Mam dopiero konstrukcję z drewna. Mój dziadek okazał się bardziej sumienny, niż ja. Cała reszta jeszcze przede mną.

- Wypadł ci wyjazd do Bremy – przypomniałem.

Kiwnęła głową.

- Służbowy, połączony z prywatnym – potwierdziła. – Dobrze spędziłam ten czas.

Zerknęła tak, jakby chciała mnie lekko sprowokować. Wiedziała, że ja kiepsko zniosłem ten okres, ku swojemu zaskoczeniu. Brakowało mi jej. Stresowała mnie ta nieobecność, tak jakby Jaśmin miała już nie wrócić.

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & TomekWhere stories live. Discover now