Rozdział 1 - Kartka Papieru

70 1 0
                                    

Księżyc schowany był za mrocznymi, szarymi chmurami, które ogarnęły całe niebo. Wiatr chaotycznie poruszał gałęźmi oraz liśćmi drzew. Powietrze pachniało siarką oraz metalem, zwiastując tym samym nadchodzącą burzę. Nawet gdzieś w oddali słychać było już jej pierwsze oznaki zbliżania się. Dookoła roznosiły się odgłosy zdenerwowanych zwierząt, które mieszkały w zoo.

— Dobrze, już dobrze... Uspokójcie się już! — bąknęła przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Zaganiała właśnie do zagrody pasiaste zebry, które sprawiały jej największy opór. Reszta mieszkańców była już bezpiecznie ukryta w swoich boksach. Brunetka o długich do pasa kasztanowych włosach, związanych w niedbałego koka na czubku głowy dygotała z zimna. Ubrana w kurtkę jesienną oraz gumowe rękawice, walczyła z upartym zwierzęciem. Nie zwracała uwagi na to, co dzieje się dookoła, w ciemnościach. Nagle poczuła na swojej twarzy zimne krople deszczu.- Świetnie... Jeszcze tego mi brakowało.- warknęła wściekła, przewracając oczami i z impetem zatrzasnęła drzwi od boksu.- Na dziś to już koniec pracy. Idę nareszcie do domu.- wymamrotała pod nosem zmęczona oraz zmarznięta nastolatka. Włożyła ręce w kieszenie kurtki i ruszyła nieśpiesznym krokiem w stronę mieszkania. Nagle uświadomiła sobie, że dookoła panuje totalna cisza, co wywołało u dziewiętnastolatki uczucie niepokoju i tylko wiatr zamiatał liście na szarej alejce wyłożonej kostką. Wtem poczuła czyjś wzrok na sobie i z duszą na ramieniu odwróciła się, jednak w ciemności nic nie dostrzegła. Zrezygnowana wzruszyła ramionami, wydęła wargi i ruszyła dalej. Pomimo iż należała do osób, które rzadko się czegoś bały, w tamtej chwili jej serce przyśpieszyło. Oddech stał się płytki, nierówny oraz urywany. Przełknęła głośno ślinę, gdy usłyszała za sobą przerażający stukot. Boże! Co to było?!... Mruknęła w myślach, podskakując w miejscu ze strachu. Na jej ciele pojawiła się gęsia skóra i odruchowo obejrzała się za siebie, lecz nadal nic. Spojrzała w górę na martwe od ciemności niebo, jakby szukała na nim wskazówki. W oddali słychać było jedynie grzmoty, a na horyzoncie złote błyskawice przecinające mrok rozjaśniały okolicę. Abby, ogarnij się dziewczyno! To tylko burza a ty myślisz, że to nie wiadomo co się dzieje... Brunetka potrząsnęła głową i z grymasem na twarzy ruszyła przed siebie, a z jej lekko rozwartych ust wylatywała para. Ktoś nagle zaczął za zielonooką szurać ciężkimi niczym ołów butami. Długowłosa zlekceważyła to i szła dalej. Niestety stres dał o sobie znać, przez co żołądek niebezpiecznie się zacisnął, a serce podeszło do gardła.- Catty?! — krzyknęła Abby, przełykając głośno ślinę, a w gardle utworzyła się jej gula nie do przełknięcia. Nerwowo zaczęła rozglądać się dookoła, zdezorientowana całą sytuacją. Jednak głos nastolatki niósł wiatr jak echo, na które nikt nie odpowiedział.- Catty, odezwij się! To nie jest śmieszne! Wiem, że chcesz mnie nastraszyć, ale nic z tego! — dziewiętnastolatka starała się nie pokazywać za wszelką cenę, że się przeraźliwie boi. Po dłuższej chwili zaniepokojona zaczęła biec do domu, wmawiając sobie, że to dla rozgrzania się. Wiatr razem z deszczem przybrał na sile, co utrudniło jej widzenie i wzmożyło wysiłek. W końcu na horyzoncie pojawił się średnich rozmiarów dom. Zbudowany był z czerwonej cegły z zielonym dachem. Z komina leciał kłębiący się szary dym, a w oknie świeciło się światło. Abby podeszła uradowana do drewnianych, ciemnobrązowych drzwi wejściowych szukając w kieszeni kurtki pęk kluczy, po czym jeden z nich włożyła do zamka. Po otworzeniu grubej płyty weszła do środka, lecz zanim zamknęła wejście, rozejrzała się dookoła. Nikogo jednak nie było. Przewróciwszy oczami, wzięła głęboki oddech i przekręciła zamek, aby nikt nie wszedł do środka. Znajdowała się wtem w małym holu, wyłożonym aż po sufit ciemnobrązową boazerią. Na podłodze położone były kremowe, duże płytki a przy wejściu usytuowana była wycieraczka. Mała szafka na buty koloru orzechowego oraz wieszak na kurtki znajdowały się na tej samej ścianie. Biały sufit rozświetlały dwa żółtego odcienia halogeny. Dziewczyna zdjęła przemoczoną kurtkę oraz rękawiczki, które zabrała ze sobą i wyszła z holu, gąszcz w nim światło. Następnie przeszła do kuchni przez korytarz, wyłożony również boazerią, tego samego koloru co altanka. Na ścianach wisiały zdjęcia rodziny Abby oraz jej samej z przyjaciółmi. Catty i pewien chłopak również byli na wielu z nich. Cała trójka traktowała się jak rodzeństwo. Brunetka weszła do małej kuchni, w której świeciło się światło nad piecem gazowym. Pomieszczenie było bardzo przytulne jak reszta domu. Podłoga wyłożona jasnobrązowymi płytkami, a ściany pomalowane na ciepły pomarańcz stwarzały miłą atmosferę. Przez okno nic nie było widać, gdyż mrok ogarnął całe niebo. Białe, lniane firany, sięgające do parapetu odzwierciedlały się w szybie. W małej wnęce stała lodówka oraz piec, a wzdłuż najdłuższej ściany ustawiony był rząd mebli wykonanych z klonu. Całość dekorował wysuwany stół, przy którym siedziała przyjaciółka dziewczyny. Nastolatka o włosach jasnobrązowych, sięgających do ramion i oczach średniego odcieniu brązu, błyszczące od radości. Na nosie widniały okulary we fioletowej oprawce. Ubrana już w piżamę, piła gorące kakao i rozwiązywała krzyżówki.

— Ooo... Abby! Już jesteś.- zaśmiała się radośnie na widok przyjaciółki, natomiast ta zmarnowana wysunęła krzesło barowe i usiadła na nim. Chwyciła kubek z gorącym napojem i upija łyk. Czekoladowa ciecz przyjemnie rozgrzewał dziewiętnastolatkę od środka, powodując delikatny uśmiech na jej spierzchniętych ustach.

— Tak, a kogo się spodziewałaś? Mojej mamy z bratem?... Przecież nie ma ich, bo pojechali na lotnisko po nowego lwa.- przypomniała zmęczona swojej rówieśniczce, a ta na potwierdzenie słów kichnęła.- Na zdrowie.- rzuciła do Catty wstając, po czym podeszła chwiejnym krokiem do okna.- Ktoś tu jest... — rzekła ostrzegawczo, a brązowooka zrobiła zdziwioną minę.

— To znaczy? — spytała zszokowana, cały czas patrząc się na przyjaciółkę.

— Jak szłam do domu miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi.- oznajmiła ponuro długowłosa, po czym ruszyła do łazienki znajdującej się na końcu korytarza.

— A właśnie!... Zapomniałam ci powiedzieć o dwóch sprawach. Pierwsza to taka, że dostałaś dzisiaj list i twoja mama przyniosła go rano, przed wyjazdem z resztą poczty. Położyłam ci go w pokoju na biurku. Po myciu sobie najwyżej zobaczysz.- poinformowała nic podejrzewająca Catty, a Abby nalała do stojącej pod oknem łazienkowym wody do wanny. Para od gorącej kąpieli unosiła się ku górze, przez co wszystko dookoła zaparowało.

— Od kogo ten list? — zapytała się z zaciekawieniem zielonooka.

— Nie wiem, nie patrzyłam... — wzruszyła beznamiętnie ramionami wyższa z dziewcząt, opierając się o futrynę drzwi.

— No okey... — mruknęła zmęczonym tonem druga z nastolatek.- A jaka jest ta druga wiadomość? — spytała długowłosa, zakręcając wodę, następnie siadając na brzegu wanny.

— Dostałam zaproszenie na taki obóz pod nazwą obóz przetrwania.- zaśmiała się brunetka machając ręką, natomiast Abby do śmiechu nie było, gdyż miała co do tego złe przeczucia.

— No nie wiem czy to dobry pomysł... Ty i szkoła przetrwania? Wybacz i bez obrazy ale ja bym sobie sama rady nie dała, a wiesz że ja potrafię prawie wszystko znieść. Zawsze jeździłam na obozy z ojcem lub z jakimś opiekunem. Proszę przemyśl dobrze tę decyzję wyjazdu. A jakie są koszty? — odparła niższa z przyjaciółek idąc na korytarz po ręcznik.

— No właśnie najlepsze jest to, że to za darmo! — krzyknęła uradowana Catty, cały czas podążając wzrokiem za ledwo chłodzącą dziewczyną.

— No nie wiem, przemyśl to... — jęknęła dziewiętnastolatka, przypominając sobie wszystkie obozy i szkolenia ze swoim ojcem. Ledwo dawała radę dotrwać do końca, choć z wiekiem stawała się coraz lepsza. Wysiłek nie był już tak męczący dla niej, a stres i presja czasu nauczyły zielonooką szybkiego myślenia. Mimo wszystko nie chciałaby na własne życzenie ponownie przechodzić tego samego. Z cichym westchnieniem przeczesała swoje włosy, rozplątując z upięcia.

— Wiem! — rzuciła nagle krótkowłosa, poprawiając sobie okulary, które z ekscytacji zjechały jej na czubek nosa.

— Co takiego wymyśliłaś geniuszu? Tylko proszę pośpiesz się bo woda mi stygnie, a naprawdę padam na twarz. Chcę zobaczyć ten list i iść się położyć spać.-wymamrotała dziewczyna trzymając w jednej ręce klamkę od drzwi łazienki.

— Pojedź ze mną! — pisnęła głośno uradowana Catty swoim genialnym pomysłem, natomiast druga z przyjaciółek pokręciła przecząco głową i zamknęła drzwi od pomieszczenia. Załamana brązowooka wróciła do kuchni i chwyciła kubek nawet nie patrząc na niego. Zatopiona w swoich myślach przyłożyła przedmiot do ust, jednak po przechyleniu go nic nie wypłynęło. Ku zaskoczeniu Catty całe kakao zniknęło. Zdziwiona i lekko wystraszona dziewiętnastolatka podeszła z powrotem do drzwi od łazienki.- Abby! Wypiłaś całe kakao? — zapytała lekko drżącym głosem, przystawiając ucho do drewnianej powłoki.

— Nie! — odkrzyknęła jej brunetka, która właśnie się myła.

— Oh... — westchnęła ciężko wyższa z kobiet i wtem do jej uszu dobiegł jakiś szmer z piwnicy. Automatycznie wzdrygnęła się ze strachu, a na ciele Catty pojawiła się gęsia skóra. Żołądek nastolatki fiknął salto na przypomnienie sobie słów przyjaciółki. Ktoś tu jest i jak szłam do domu to mnie śledził... Przerażona postanowiła to jednak sprawdzić.


Ukryj się (Została Wydana)Where stories live. Discover now