- Myślałaś, że nie chcesz brać w tym udziału-powiedział Fred, podchodząc do niej i całując ją w czubek głowy.
- Ktoś zmusił mnie, żebym mu pomogła-odparła z uśmiechem, patrząc na gryfona.
- I niby Black miałaby nas uczyć?-prychnął Smith.-Jedyne czego może nas nauczyć jak rzucić Avadę!
- Zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko-prychnęła dziewczyna.-Wierz mi, kiedy przyjdzie ci się zmierzyć ze śmierciożercą, nie będziesz potrafił nic. Zwłaszcza jeśli tak traktujesz lekcje Harry'ego-dodała, podchodząc bliżej.-Patronus kiedy indziej, Harry, może po świętach-oznajmiła, stając twarzą w twarz z puchonem.
- Co?-zdziwił się gryfon.
- Smith właśnie pokazał czego potrzebuje, by zmotywować się do nauki i w końcu dostrzec, że wojna wróciła do czarodziejskiego świata-powiedziała.-Potrzebuje impulsu. Potrzebuje strachu-dodała.
Ślizgonka machnęła różdżką, szepcząc zaklęcia od nosem. Nie zmieniła zbyt wiele w swoim wyglądzie. Wystarczyło nieco poszerzyć szczękę. Oczom wszystkich ukazała się Bellatrix Lestrange. Jedna z młodszych krukonek aż pisnęła z przerażenia. Tiana cofnęła zaklęcie, patrząc puchonowi prosto w oczy. Był niepewny. Nie bał się, ale czuł niepokój. Pierwszy krok do sukcesu.
Jeśli ktoś potrafił wywołać strach lub niepewność, zdecydowanie były to kobiety rodu Black...
- Co byś zrobił, gdyby moja ciotka stanęła przed tobą z różdżką wycelowaną w twoje ciało, co?-spytała.-Stałbyś jak kołek, czekając na śmierć?
- Rozumiem, że ty byś tego nie zrobiła, co?-spytał puchon.-Wyciągnęłabyś różdżkę i zaatakowała razem z nią.
- Smith!-krzyknął wściekle Fred, jednak Tiana zaczęła się śmiać.
- Niezły jesteś-stwierdziła z politowaniem.-Ale to nie jest najgorsze, co o sobie usłyszałam. Harry?-spytała.-Nauczyłeś wszystkich zaklęć, jakie mogą się przydać, prawda?
- Tak. Poza patronusem-odparł z uśmiechem.
- W takim razie...-zastanowiła się dziewczyna.-Musicie też umieć obyć się bez magii. Jeżeli zostanie wam odebrana różdżka.
- Mugolskie walki? Żartujesz, prawda?-spytał George.
- Tu już nie ma żartów-odparła ponuro.-Przy okazji mugolskich bójek, nauczę was kilku zaklęć leczniczych-dodała.-To też może się przydać...
Od tego momentu Smith już więcej nie powiedział złego słowa o ślizgonce.
*'*
W grudniu siódmy rok zdał sobie sprawę, że ilość ich prac domowych zdecydowanie przekroczyła ilość z całych sześciu lat. A przynajmniej takie mieli wrażenie. W dodatku prace prefektów w tym okresie zawsze stawały się bardziej uciążliwe, niż dotychczas. Zarówno Tianie jak i Lucasowi ledwo starczało czasu na naukę. Nadzorowali wszelkie prace w zamku. Sprzątanie starych klas, dekorowanie korytarzy i sal lekcyjnych, ustalali co podać uczniom, którzy zostawali w zamku do jedzenia... Niby nie było to ciężkie, jednak nazbierało się tego dość sporo.
W dodatku Tiana była zaciągana przez Harry'ego na każde możliwe spotkania Armii Dumbledore'a... Wcześniej brunetka ustalała wszystko z Maliną, by wiedzieć jak co przekazać. Mówiła o wszystkim Potter'owi, a on prowadził lekcje. Black była w pokoju wspólnym tylko jako pielęgniarka lub pomocniczka. Odpowiadało jej to o wiele bardziej, niż kiedy na początku sama wpakowała się w uczenie. Jak poprawnie złożyć pięść przed uderzeniem, gdy wymierzało się cios, by nie złamać sobie palców... Znajomość z Lewis'em zbierała swoje żniwa.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...
133. Poczekać do czerwca...
Zacznij od początku