Prolog

1.1K 140 88
                                    

Każde zwycięstwo poprzedzała walka.

— Zawsze przy tobie będę, Mare. Nie bój się. — Mała brunetka zacisnęła usta na słowa przyjaciela. Wierzyła mu.

Zawsze mu wierzyła.

Wzięła głęboki wdech i ruszyła wyżej. Wysokości ją przerażały, ale z Nathanem zawsze czuła się bezpiecznie. Ufała, że złapie ją, gdyby upadła.

— Został ostatni kawałek. Jeszcze tylko troszkę.

— Boję się, Nate. Jesteśmy tak wysoko.

Nathan spojrzał w dół, widząc, że byli niecałe pół metra nad ziemią. Wspinali się po drabince do domku na drzewie, który zbudował dla nich Shade, starszy brat Mare.

— Został ci ostatni krok. Możesz zrobić coś odważnego i zobaczyć, jak świat wygląda z góry. Albo zejść i złapie cię, kiedy będziesz skakać. — Jego głos otulał jej drżące ze strachu ciało. Niósł jej największego rodzaju ukojenie.

Brunetka zamknęła na chwilę oczy, wsłuchując się w ciszę panującą na ogrodzie. To cisza była jednym z jej najlepszych towarzyszy.

Wzięła głęboki wdech i wyciągnęła bladą dłoń w stronę pokrywy, która była wejściem do ich kryjówki. Weszła do niej czym prędzej, czekając na swojego przyjaciela. Nathan wszedł chwilę po niej, niemal od razu przytulając jej drobne ciało.

— Wiedziałem, że ci się uda! Zawsze wszystko ci się udaje, moja królewno. — Mare zarumieniła się, ale mocniej wtuliła w ciało przyjaciela.

Usiedli na stosie poduszek, z którego widać było poranne słońce. Ich rytuałem było uciekanie co ranek, gdy wszyscy inni spali i wspólne spędzanie czasu, jak najwięcej mogli.

— Będziesz do mnie dzwonił? — Mare palcami sunęła po naszyjniku z podobizną biedronki, który dostała od przyjaciela.

— Oczywiście, że będę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

— Ja będę pisać do ciebie listy.

— Czemu? Wolę z tobą gadać.

— W Harry'm Potterze pisali listy. Mówiłeś, że były zabawne.

— Tak, ale one tam krzyczały. — Nathan po chwili zaprezentował głos z jednej ze scen. Mare zaczęła głośno chichotać, czym sprawiła radość małemu blondynowi.

— To ja zrobię coś fajniejszego.

— Mam nadzieję. Musisz zrobić coś takiego, że nawet na końcu świata rozpoznam, że ten list będzie od ciebie.

— Obiecuję, że tak zrobię.

Brunetka wtuliła się w dziewięcioletniego chłopca. Nie chciała, żeby ją zostawiał. Bała się, co stanie się bez niego. Bez Nathana bała się chodzić do szkoły. Tylko on sprawiał, że czuła się tam bezpiecznie.

— Nie chcę, żebyś wyjeżdżał.

— Ja też nie chcę. Ale nie wyjeżdżam na drugi koniec świata.

— Przed chwilą powiedziałeś coś o końcu świata. — Blondyn przez chwilę milczał. — Ale będziesz mieszkał z dziadkiem. To fajny… On jest fajny. Też chciałabym mieć dziadka.

— Mój dziadek to też twój dziadek. — Mare w końcu oderwała się od boku przyjaciela i spojrzała mu w oczy.

— Będę cię odwiedzać.

— Wiem, że będziesz. A ja nie przestanę o tobie myśleć. Nigdy.

— Obiecujesz?

— Obiecuję.

— Przyrzeknij. — Uwielbiała to robić, tak samo jak chłopiec. Nathan wiedział, jak rozbawić Mare, a swoimi przysięgami właśnie to robił.

— Ja, Nathan Liam Pierce, przysięgam zawsze i na zawsze myśleć o mojej królewnie, Mare. Nigdy nie przestanę mieć w głowie mojej najlepszej przyjaciółki.

— I dziewczyny! Nie zapominaj, że nie możesz mieć żadnej innej dziewczyny niż mnie. — Nathan nigdy nie planował mieć innej przyjaciółki niż Mare Aurora Grey.

— Nigdy.

— Obiecujesz?

— Obiecuję.

Niejedna przysięga z tamtego dnia została złamana.



The Silence of the SnakeWhere stories live. Discover now