Prolog

83 14 2
                                    

O jedenastej w nocy, 3 Listopada 1980 roku, pod sierociniec imienia Najświętszej Marii Panny, znajdującym się na obrzeżach Londynu, pojawiła się para ludzi zachowująca się bardzo nerwowo. Szybkimi krokami podeszli do dużych starych drewnianych drzwi klasztora pełniącego role sierocińca. Mężczyzna mocno zapukał w drewniane drzwi. Stojąca obok niego kobieta wwierciła się nerwowo. Gdy nikt nie otwierał ponawiał pukania waląc coraz mocniej będąc przy tym bardzo sfrustrowany. 

Po piętnastu minutach drzwi się otworzyły a w nich stanęła mała stara Zakonnica z papierosem w ustach. Zaskoczona widokiem młodej pary z zawiniątkiem u kobiety w rękach wyjęła papierosa z ust.

- Co was do nas sprowadza? 

- Przyszliśmy... - Zaczął mężczyzna - Oddać to tu - Wskazał na zawiniątko w rękach kobiety 

- Przepraszam co...? - Nie dała rady dokończyć gdyż kobieta wcisnęła dziecko do rąk zakonnicy w wyrazem obrzydzenia na twarzy

- Nie chce go widzieć - Warknęła sycząc jadem - Niech zniknie i nie wraca! Nie wraca! - Warczała  po czym szybko odeszła 

- Z wami będzie mu lepiej - Powiedział spokojniej mężczyzna po czym ukłonił się i ruszył za swoją żoną

Zakonnica stała przez chwile jak zaczarowana po czym spojrzała na dziecko i, budząc się z transu spojrzała na oddalającego się mężczyznę.

- Chwileczkę! Moment! - Krzyknęła za nim a ten wzdychając niechętnie się za nią obejrzał - Jak się nazywa!? Nie może od tak po prostu u nas...

- Bill - Odparł mężczyzna - Nazywa się Bill - Powiedział po czym odszedł i wraz z żoną znikną w ciemności

 - Ale nazwisko!? Jak ma na nazwisko!? - Wołała ale oboje już zniknęli - Cholera - Jęknęła i splunęła na ziemię po czym zaciągając się papierosem spojrzała na dziecko które niechlujnie trzymała w swoich ramionach - Kolejne gówno do utrzymania - Warknęła do siebie wracając do klasztoru 

Idąc starymi kamiennymi korytarzami dotarła do swojego gabinetu skąd nie tak dawno wyszła. Z szafy znajdującej się za jej biurkiem wyjęła stary, zakurzony i miejscami podarty, koszyk dla dziecka i położyła je na biurku. Następnie włożyła starą poduszkę i równie starą kołderkę po czym wsadziła tam dziecko niedbale je przykrywając. Następnie usiadła na swoim krześle dopalając papierosa i wyjęła plik dokumentów z szuflady którą z trzaskiem zamknęła. Była zaskoczona że dziecko nie zaczęło płakać. Zainteresowana zerknęła na nie zastanawiając się czy aby nie przywieziono jej tutaj trupa jednak z zawodem zauważyła jak dziecko spokojnie oddycha. 

- Belzebub mnie tym pokarał - Jęknęła wracając do dokumentów

Założyła okulary i złapała za długopis. Po wpisaniu daty i godziny przyjęcia dziecka zatrzymała się przy jego imieniu.  

- Nazywa się Bill ale jakie na Panienkę mam wpisać nazwisko? - Spytała siebie stukając się długopisem po brodzie

Chwile nad tym ślęczała wpatrując się z bólem ile punktów będzie jeszcze musiała wypełnić a ten jeden punkt ją już powstrzymał. Poczuła się jak w podstawówce w czasie testu. Z rozżaleniem stwierdziła że tam wszystko było prostsze.  Wystarczyło się nauczyć kilku cyfr i ułamków a tu musiała wszystko wymyślać. Jak jakąś łamigłówkę. I to dla kogo? Kolejnej przybłędy którą będą musieli karmić i przez którego ona i jej siostry będą miały mniej na alkohol. Skaranie Boskie. Kolejne z długiej listy bezużytecznych cyfr...

Wtem ją olśniło. Spojrzała na dziecko po czym na jej twarzy wyrósł perfidny uśmiech. 

- Po co mu normalne nazwisko - Powiedziała z zadowoleniem do siebie łapiąc za papierosa - Takie dziwadło równie dobrze może być zawsze numerem - Zaśmiała się odpalając i zaciągając się papierosem - Niech tylko Alberta to usłyszy, pęknie ze śmiechu jak się dowie

Tak powiedziawszy w rubryce zostało zapisane przez nią imię nowego dziecka w Sierocińcu. 

Bill Cipher

Pokuta Demona [Harry Potter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz