- To co? - Drew zwrócił się do blondyna stojącego obok mnie. - Sam pokażesz Stelli to miejsce, czy mam iść z wami? - drwiący uśmiech na jego twarzy wyraźnie wskazywał na odpowiedź, jakiej oczekiwał od Michaela. Mój towarzysz podróży objął mnie w talii i odtworzył wyraz twarzy Drew.

- Pójdziemy bez ciebie, ale nasza umowa dalej obowiązuje - przyjaciel Michaela uniósł ręce w geście poddania się i pokiwał głową. Zostawiliśmy Drew za plecami, żeby podejść do bramki przed wejściem na drewnianą platformę.

***

Przeszliśmy już kilkadziesiąt minut, a ja wciąż nie mogłam wyjść z podziwu. Okazało się, że drewniana platforma tworzyła coś w rodzaju ścieżki między koronami wysokich drzew. Zapach drewna i igieł był mocno wyczuwalny. Promienie słońca przebijały się między niektórymi gałęziami, łaskocząc nas po twarzach. Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu. Chyba nawet nie chciałam tego robić. Wszystko wydawało sie na właściwym miejscu, a spokój, którego już od dawna potrzebowałam, wypełnił całe moje ciało.

Michael nie puścił mojej dłoni nawet na sekundę. Wiedziałam, że zerkał na mnie zza okularów słonecznych na jego nosie. Lubiłam uwagę, którą mi dawał. Jako jedynaczka przyzwyczaiłam się do tego, że zazwyczaj wszyscy skupiali się na mnie, więc gdy Trevor zaczął dzielić swój czas pomiędzy mnie i kogoś jeszcze było to dla mnie wyjątkowo dziwne. Michael równoważył to poczucie. Szczególnie w ostatnich tygodniach, kiedy z moim przyjacielem głównie się kłóciliśmy. Nie było między nami tej strzelającej od erotycznego napięcia atmosfery, zastąpiły ją złość i niedopowiedzenia. A najgorsze było to, że ciężko byłoby o to kogokolwiek winić.

- Zawsze znajdujesz niesamowite miejsca na randki - zatrzymałam się i spojrzałam na Michaela. Zielone oczy błysnęły, a usta blondyna rozciągnęły się w kolejnym uśmiechu.

- Może to nie kwestia miejsca, ale osoby - Michael oparł obie ręce o ogrodzenie na wysokości mojej talii. Nasze twarze były bardzo blisko, prawie stykaliśmy się nosami.

Słowa Michaela wywołały ciepło w okolicy mojego serca. Ten facet miał w sobie coś, co sprawiało, że roztapiałam się w kilka sekund. Poczułam gorąco na swojej twarzy i byłam pewna, że pojawił się na niej krwistoczerwony rumieniec. Spuściłam wzrok na swoje stopy.

- Przestań... - dłoń blondyna zgarnęła z moich oczu niesforne kosmyki. Podniósł moją brodę, a nasze spojrzenia natychmiast się skrzyżowały.

Od intensywności jego spojrzenia przeszedł mnie dreszcz. Od nadmiaru emocji podniosły się wszystkie włoski, które miałam na ciele.

W pierwszej chwili byłam przekonana, że to dziwna odmiana radości - taka, której jeszcze nie znałam. Dopiero po kolejnych minutach zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wybuchł we mnie strach. Sama nie do końca wiedziałam czy to z powodu tego, że nie wiedziałam, jak to było być w poważnym, dorosłym związku, ale z drugiej strony podświadomie chyba zdawałam sobie sprawę, że Michael nie był mężczyzną, za którym poszłabym w ogień.

- Czemu? Przecież w byciu zakochanym nie ma nic złego.

Cały mój problem polegał na tym, że niespecjalnie wiedziałam, jak to jest być zakochaną. Jedyny rodzaj zakochania, które znałam było to, którym darzyłam Trevora. Mój pierwszy chłopak też został obdarzony, co najwyżej, zauroczeniem. Starałam się tłumaczyć sobie, że powinnam go kochać. Powinnam być dziewczyną, która wspierała go i dawała poczucie bezpieczeństwa. Z Michaelem miało być tak samo.

Tylko, że ja chyba nie potrafiłam być tą dziewczyną. Umiałam być kochanką, do której można było wrócić raz w tygodniu, ale poza tym czasem we dwoje byłam przyzwyczajona do życia samotnie. Przez lata nauczyłam się wzdychać do kogoś, kto był za moim zasięgiem i zapomniałam, że można było inaczej.

- Nie jestem do tego przyzwyczajona - wzruszyłam ramionami. - Chyba będziesz musiał dać mi trochę czasu.

- Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała. - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Michael odwzajemnił gest, a potem prawie natychmiast połączył nasze wargi.

Jego pocałunek był słodki i niespieszny. Blondyn delikatnie zacisnął dłonie na moich biodrach. Ja wplątałam palce w końcówki jasnych włosów mężczyzny, starając się w pełni korzystać z obecnego momentu.

I chociaż wszystko wydawało się niesamowite, strach ciągle buzował w moim wnętrzu. Myślałam, że wypali mi płuca, które z powodu paniki nie mogły złapać powietrza. Nie pamiętałam, żeby kiedykolwiek wcześniej jakaś sytuacja przeraziła mnie do tego stopnia. Michael, który zdawał się nastawiony na coś poważnego, zamierzał dać mi czas, żebym upewniła się, że ja też byłam na to nastawiona. Problem polegał na tym, że ja nie czułam tego nastawienia.

Zadbane ręcę Michaela wślizgnęły się pod mój crop top. Powolnymi ruchami prześledził całą koronkę pod moim stanikiem, uważnie zaznaczał każdy jej koniec i wracał na moje żebra. Im mocniej odrywał palce, tym bardziej chciało mi się śmiać. Łaskotki były silniejsze ode mnie.

- Michael... - wyszeptałam między pocałunkami. Od intensywności pieszczot nie mogłam złpać oddechu a łaskotki jeszcze to pogłębiały. Blondyn się uśmiechnął, ale nie zaprzestał ruchów. - Michael nie mogę...

- Masz rację, tutaj na pewno nie możemy - blondyn zerknął na kamerę za swoją głową. - Będziemy musieli dokończyć później - cmoknął mnie w usta ostatni raz. Chwycił moją dłoń i pociągnął w kierunku zejścia z trasy.

Still Into You (Into You #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz