Dopiero teraz odważyłam się podnieść wzrok. Lodowate spojrzenie Trevora wbijało w moją twarz setki maleńkich igieł, wywołując pieczenie na policzkach. Kącik jego ust uniósł się.

- No to super, twoi rodzice zawsze mnie lubili. - Ciężar, który osiadł na moich płucach prawie mnie udusił. Serce zaczęło walić, a strach porządnie uderzył do głowy. Przygryzłam wargę w nadziei, że to sprawi, że chociaż trochę mi ulży. Wcale nie było lepiej. Przeciwnie. Czułam się jeszcze bardziej nakręcona.

Nienawidziłam mieć sekretów przed kimkolwiek. Wśród moich znajomych słynęłam ze szczerości i otwartości. Wszyscy wiedzieli, że jedyne sekrety jakie mam to te związane z prezentami-niespodziankami albo motywem imprezy urodzinowej. O reszcie wiedzieli i to nie miało się zmienić. Trevorowi szczególnie należała się prawda, bo - jako jednego z nielicznych - nazywałam go przyjacielem. Byłam z nim bliżej niż z większością ludzi, których poznawałam a łączące nas uczucia zdecydowanie wykraczały poza jakiekolwiek ramy nazewnictwa.

Spuściłam wzrok i wzięłam głęboki oddech. Jeśli miałam mu kiedyś powiedzieć, to właśnie nadszedł ten moment.

- Obiecałam, że przedstawię im Michaela.

Modliłam się, żeby nie usłyszał, co powiedziałam. Ostatnio, na wzmiankę o Michaelu, mocno się wkurzył i nie chciałam powtórki z rozrywki. Wolałam, żeby między nami było dobrze a Michael - tak jak Heather - sprawiał wrażenie kolejnej kości niezgody.

Jego dłonie powoli ześlizgnęły się z krzywizn mojego ciała. Nagle zniknęło jego ciepło, a brunet odsunął się ode mnie. Wyczekująco obserwował moją twarz, czekając na kolejne słowa.

- Między wami robi się poważnie? - zimny dreszcz przebiegł po kręgosłupie, paraliżując całe ciało. Nie mogłam nic na to poradzić. Strach i niepokój, które wytworzyły się w moim krwiobiegu były nie do opanowania. Kiedy skrzyżowałam nasze spojrzenia, poczułam się jeszcze gorzej.

Kompletnie nie miałam pojęcia, co powinnam mu odpowiedzieć. W końcu z Michaelem widywałam się prawie codziennie, ale żadne z nas nie zaszalało robiąc kolejne kroki w naszej relacji. Wciąż byliśmy na dość wczesnym etapie - chodziliśmy na randki, całowaliśmy się i przytulaliśmy, ale raczej nie zaszliśmy dalej. Nawet, gdy zostałam na noc, na ranczu, tylko spaliśmy w jednym łóżku. Michael sprawiał wrażenie, jakby chciał, żeby zrobiło się oficjalnie, ale z drugiej strony nic w tej sprawie nie robił.

- Chyba tak.

Trevor odchrząknął, zdejmując oczy z mojej twarzy.

- Pójdę się przewietrzyć.

Nacisnął klamkę i wyszedł z gabinetu. Zostałam w pomieszczeniu sama, z wielkim bukietem róż w szpilkach YSL. A najgorsze było to, że nie cieszyła mnie żadna z tych składowych

***  

Piątkowe spotkanie z rodzicami minęło niczym oka mgienie i nim się obejrzałam było już sobotnie popołudnie. Michael powiedział, żebym nie martwiła się o jedzenie ani wystrój, bo zapewnił, że on załatwi obie te sprawy. Zostało mi tak naprawdę ogarnięcie samej siebie i pojawienie się na imprezie na czas.

Obiecałam sobie, że nie spóźnię się na własne urodziny. Do Greenwich zajechaliśmy z Michaelem po kolacji z rodzicami, więc przynajmniej nie musiałam obawiać się o transport. Blondyn sam zaproponował, że odwiezie mnie w niedzielę po tym, jak się wyśpimy i podleczymy kaca.

Poprawiłam swój crop top, uważnie obserwując skąpy strój w lustrze. Znalezienie czegoś, co pasowałoby do motywu przewodniego, ale jednocześnie mi się podobało, wcale nie było takie proste. Spędziłam kilka ładnych godzin kręcąc się po centrum handlowym aż w końcu w moje ręce wpadła czarna spódnica mini i, zrobiony z mieniących się na milion kolorów cyrkonii, top. Na stopy wsunęłam skórzane kowbojki - pamiątkę po wizycie na koncercie Taylor Swift jeszcze w liceum, a na głowę kowbojski kapelusz.

- Myślę, że każdy kowboj na tym ranczu chciałby mieć taką kowbojkę obok siebie - zerknęłam na uśmiechniętą twarz Michaela w lustrze, za moimi plecami.

Jeśli miałam być szczera, jego strój też bardzo mi się podobał. On poszedł raczej w stronę szeryfa - sprzączka przy jego pasku była wielka i lśniąca, a kapelusz osłaniał niemal połowę twarzy. Rękawy koszuli podwinął do łokci. Zdecydowanie wpasował się w klimat imprezy.

- A ja myślę, że każda kowbojka, chciałaby takiego szeryfa - podeszłam do niego i zarzuciłam ręce na jego kark. Spojrzenie, które wymieniliśmy było sugerujące, ale nie przepłynęły między nami strzelające iskry. Michael nachylił się, dotykając ustami mojego polczka.

- Kończ szykowanie się, śliczna. Słyszę, że goście zaczęli już przychodzić - połaskotał mnie po odkrytym brzuchu, a potem wyszedł. Wróciłam do wiszącego nad umywalką lustra.

Wyciagnęłam ze swojej kosmetyczki koralowy błyszczyk i ostrożnie umalowałam nim usta. Byłam zadowolona z finalnego efektu.

Na parterze muzyka dudniła z głośników. Nie miałam pojęcia, kto robił playlistę, ale wszystkie piosenki, które dotychczas usłyszałam były idealne na imprezę - większość z nich nie należała do gatunku countyu, chociaż to była drugorzędna kwestia. Na urodziny potrzebowałam muzyki, do której można było tańczyć.

Kiedy Michael zauważył, że zeszłam już na dół, od razu skierował mnie do drzwi. Powiedział, że powinnam wpuszczać moich gości sama, a on ogarnie im drinki. Jak zarządził, tak zrobiłam.

Niby wiedziałam, ilu osób powinnam się spodziewać, ale - jak to na takich imprezach bywało - pojawiali się nadprogramowi goście jak drugie połówki czy najlepsi przyjaciele. Chyba żadna osoba nie pojawiła się sama. Przytulałam wszystkich i słuchałam uroczych życzeń urodzinowych.

Z największą niecierpliwością wypatrywałam Trevora. Dostałam od niego rano wiadomość, że trochę się spóźni, więc zakładałam, że pojawi się mniej więcej pół godziny po czasie. Gdy była prawie dziewiąta, a jego wciąż nie było, odeszłam od drzwi. W tym momencie większość gości i tak sama wchodziła do domu Michaela.

Skakałam na parkiecie z Meredith, kiedy dziewczyna wskazała na drzwi. Uśmiechnęłam się, podnosząc z oczu kapelusz. Trevor właśnie wchodził do przedpokoju Michaela.

Mój przyjaciel wyglądał niesamowicie. Na ustach miał szeroki uśmiech, a pod szyją czarną bandamkę. Na jego torsie była jedynie rozpięta kamizelka, spod której widać było dokładnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Całości dopełniał ażurowy kapelusz założony na ciemną, rozczochraną czuprynę.

On jeszcze mnie nie zauważył, więc napawałam się jego widokiem. Wyglądał tak przystojnie i beztrosko. Odwrócił głowę w stronę drzwi, ukazując smukły profil. Miałam ochotę podbiec do niego, a potem objąć przyjaciela na powitanie, dopóki nie zobaczyłam, dlaczego patrzył na wejście.

Heather przeszła przez próg i złapała Trevora pod rękę.

Still Into You (Into You #1)Onde histórias criam vida. Descubra agora