Usiadłam na łóżku, wpatrując się w panoramę miasta przede mną. Wargi dalej miałam rozciągnięte, a rozczochrane włosy zaczęły opadać mi na ramiona i twarz.

Nie przeszkadzało mi to, że pochodziłam z New Jersey. W moim stanie było absolutnie wszystko, co kochałam - plaże, wielkie miasta lub ich milczące obrzeża. Cała moja rodzina pochodziła z Jersey City, więc nie mogłam nie lubić tego miasta. Jednak pytana o ulubione miejsce na świecie, zawsze odpowiadałam Nowy York.

Uwielbiałam słuchać opowieści Meredith lub Hawksa o szybkim życiu w mieście, które nigdy nie spało. Jersey było fajne, ale nie miało takiego nieporównywalnego klimatu jak Wielkie Jabłko. Kiedy tylko mogłam, odwiedzałam Nowy York i nadawałam się absolutnie wszytskim, co miał mi do zaoferowania. Uważnie przyglądałam się jaskrawym neonom, słuchałam ulicznych muzyków, ale przede wszystkim wyobrażałam sobie, że chodzę po ulicach jako jego mieszkanka.

Mój penthouse w Jersey miał widok na Manhattan. Inaczej nie zawracałabym sobie głowy wynajmowaniem go za absurdalne pieniądze, ale widok nie był nawet bliski szybkiemu biciu serca, które powodowało to miasto.

Wydawało mi się, że Las Vegas mogłoby mieć na mnie podobny wpływ. Światowa stolica hazadru była trochę zbliżona do Nowego Yorku - tutaj życie też było szybkie, a niektóre decyzje ryzykowne. Vegas co prawda nie było miastem wielkich artystów, którzy przechadzali się po prawie każdym skrzyżowaniu Nowego Yorku, ale mogłoby stać się jego godnym naśladowcą.

Z rozmyślań wyrwały mnie wibracje telefonu, leżącego na etażerce. Sięgnęłam po niego i odblokowałam ekran. W oczy od razu rzuciła mi się wiadomość.

Michael: Dzień dobry

Michael: Jak tam pierwszy poranek delegacji? :)

Rozgrzewające poczucie troski okryło mnie jak ciepły koc. Nie spodziewałam się, że Michael napisze, a już na pewno nie po tym, jak odwołałam nasze spotkanie. W rozmowie nie brzmiał na rozczarowanego, ale chyba każdy byłby trochę zawiedziony odwołaną randką. Szczególnie, jeśli pierwsza była tak niesamowita.

Zastanawiałam się, czy powinnam odpisać mu od razu. Wszystkie poradniki o związkach mówiły, żeby przeczekać i napisać odpowiedź kilka godzin później, ale chyba nie byłam na tyle naiwna, żeby ich słuchać.

Stella: Dopiero się obudziłam :) a co u ciebie?

Pukanie do drzwi mojego pokoju sprawiło, że zostawiłam telefon w pościeli. Złapałam szlafrok i wsunęłam kapcie na bose stopy. Będąc przy drzwiach przekręciłam zamek, a potem nacisnęłam klamkę.

Po drugiej stronie stał Trevor. Ubrany w czarne spodnie i t-shrit tego samego koloru, lustrował mnie z niedowierzaniem w oczach.

- Podoba ci się, to co widzisz? - zapytałam z uśmiechem błąkającym się po ustach. Przyjaciel oblizał wargi, kiwając głową.

- Chciałem powiedzieć, że mamy dzisiaj spotkanie z Brycem. - Położył dłoń na moim biodrze i delikatnie wepchnął nas do mojego pokoju. Zamknął za nami drzwi, przekręcając zamek pod nimi. - Miałem prosić, żebyś jeszcze raz sprawdziła umowę, ale - jako twój szef - wiem, że będziesz zajęta.

Brunet jednym szybkim ruchem, rozwiązał mój szlafrok. Jedwab zjechał po moich ramionach, a potem opadł na podłogę. Trevor nie zwrócił na to uwagi. Zamknął wargi na moich, biodrami dociskając mnie do ściany. Złapał mnie za madgarstki i przytrzymał je nad moją głową.

Czekałam na taki moment. Wiedziałam, że Trevor nie wytrzyma bez odwiedzenia mnie zbyt długo, ale nie spodziewałam się, że to nadejdzie tak szybko. Wreszcie miałam go tylko dla siebie razem z całą jego uwagą.

Każdy dotyk Trevora rozchodził się dreszczem po moim ciele. Im więcej razy jego skóra dotknęła mojej, tym bardziej liczyłam, że to będzie trwało wiecznie.

Właśnie zaczynalismy kolejny z naszych miesięcy miodowych - Trevor nie myślał o Heather, a ja napawałam się całą uwagą, którą był w stanie mi dać. Będąc w delegacji mogliśmy rzucać sobie pełne pożądania spojrzenia albo wymieniać dwuznaczne uśmiechy bez absolutnie żadnych konsekwencji. Mogłam przez chwilę poczuć jakby spełniało się moje marzenie i Trevor patrzyłby na mnie jak na swoją dziewczynę.

- O której to spotkanie? - ledwo udało mi się wydusić pytanie między kolejnymi pocałunkami. Przyjaciel zjechał ustami na moją szyję, wytaczając wilgotną ściezkę w dół mojego dekoltu.

- Wystarczająco późno, żebyś zapomniała, jak się chodzi - przygryzł skórę przy obojczyku, wywołując u mnie jęk.

To przypomniało mi, że powinnam dać Trevorowi jedną rzecz do zrozumienia.

- Mam sukienkę z dekoltem, żeby nie przyszło ci do głowy robić mi malinki - gorzki śmiech przyjaciela połaskotał mnie po uwrażliwionej skórze.

- Przydupas Bryce'a jest w naszym wieku. - Wplątałam palce w jego włosy, lekko ciągnąc za końcówki. Zassał mały fragment mojego ciała tuż przy miejscu, gdzie przed chwilą były jego zęby.

- No i?

- Chcę, żeby wiedział, że... - Trevor zaciął się. Nie mówił nic przez kilkanaście sekund. - Że nie wolno mu patrzeć na niektóre rejony twojego ciała. - Mężczyzna odsunął się ode mnie i odchrząknął, ze spuszczoną głową. - Będę po ciebie o siedemnastej.

Ledwie otworzyłam usta, żeby coś mu odpowiedzieć, a on już przechodził przez próg mojego pokoju z dłonią na klamce. Zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie w kompletnym szoku.

Czy rzeczywiście powiedział to, co chciał powiedzieć? A może za wczasu ugryzł się w język, żeby nie ześlizgnęły się z niego słowa, których później mógłby żałować?

-------------------------------------------

Prawie zapomniałam wrzucić rozdział! Następny sprzedam Wam za ładną aktywność🩵

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now