Pozytywnie zaskoczyło mnie to, jak dobrze przygotowany był do tej dyskusji. Dokładnie wiedział, czego oczekiwał i potrafił przekazać to nadzwyczaj grzecznie - niekoniecznie jako żądania a raczej prośby.

- Cóż, budżet na marketing wynosi trzysta tysięcy. Jeśli coś z niego zostanie, będzie dla pani. Plus, jestem w stanie zaoferować siedem procent udziału w zyskach - Michael podniósł kieliszek i upił z niego łyk, a ja mało nie zachłysnęłam się swoim jedzeniem.

Siedem procent w zyskach, które zazwyczaj przynosiły nasze kampanie, było jak deszcz złota. Prawdopodobnie trzeba będzie rozłożyć sumę na dwa banki, bo jeden nie przyjmie tak wielkiej kwoty. Oczywiście, po podziale z Trevorem zostanie mniej, ale siedem procent nadal brzmiało obiecująco.

- Nie wiem, co jeszcze ma pan w zanadrzu... - zaczęłam, wycierając usta - ale ja już jestem gotowa się zgodzić.

- Mam jeszcze jedno pytanie w zanadrzu, jeśli oczywiście mogę je zadać - przełknęłam łyk swojego wina, pokazując, żeby pytał. - Wczoraj odniosłem wrażenie, że między panią a panem Trevorem jest... coś więcej. Myliłem się?

Przygryzłam wargę, spuszczając wzrok. Odstawiłam kieliszek, żeby przypadkiem nie wylać wina na stół.

Gdybym spróbowała w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na jego pytanie, żadna odpowiedź nie przeszłaby mi przez gardło, bo każda z nich była nieprawdą. Między mną a Trevorem - jego zdaniem była tylko przyjaźń, według mnie była miłość. Trevor miał dziewczynę, ale jednocześnie pieprzył mnie na boku. Znaliśmy się wiele lat, więc określenie naszej relacji w kilku słowach byłoby niemożliwe.

- Tak. Między mną a Trevorem... - złapałam się na tym, że mówiłam swoim przyjacielu jako o szefie i nie powinnam nazywać go po imieniu. - Znaczy z  panem McVay'em jest biznes. Pracujemy razem, prowadzimy firmę...

- Chodziło mi raczej o to, czy jest pani z nim w związku.

Trochę mnie zamurowało. Bezpośredniość mężczyzn w stosunku do mnie nie była czymś, do czego byłabym przyzwyczajona. Szczególnie, jeśli nie dotyczyła biznesu. Wszyscy, którzy dowiadywali się o moim stanowisku, szybko tracili rezon i zaczynali jąkać się próbując coś powiedzieć.

Wzrok Michaela był ciepły, ale nie natarczywy. Czekał na moją odpowiedź, gniotąc między palcami kawałek serwetki, która leżała na stole. Miałam wrażenie, jakby był zdenerwowany, chociaż jego pozycja na to nie wskazywała - mocniej opierał się na jednej ręce, a nogi pod stołem miał niemal dosunięte do moich.

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam prosto w oczy Michaela.

- Nie. - Odpowiedziałam, krzyżując nogi. - Pan McVay ma partnerkę, której nie było na wczorajszej kolacji. - Rzuciłam pod nosem.

Mówienie o Heather, nawet jeśli nie wymieniałam jej imienia, drapało mnie w gardło. Wspomnienie tej dziewczyny piekło jak posypane solą zacięcie i powodowało, że pod powiekami zaczynałam czuć piasek. Myśl, że Trevor pokochał kogoś, kim nie byłam ja, dotykała mnie mocniej niż jakiekolwiek komentarze o mojej osobie.

Przełknęłam gulę formującą się w gardle i wciągnęłam na usta delikatny uśmiech. Ściągnęłam ze swoich kolan serwetkę.

- Bardzo dziękuję za spotkanie - wstałam i wyciągnęłam dłoń do Michaela. - Zadzwonię do szefa, żeby ustalić termin podpisania umowy - mężczyzna również wstał, a potem złożył pocałunek na wierzchu mojej ręki.

- W takim razie będę czekać na telefon - uśmiechnął się.

Szczyty nieopalonych policzków mężczyzny uniosły się. W kącikach zielonych oczu pojawiły się malutkie zmarszczki, w lewym policzku zrobił się płytki dołek. Między zębami blondyna wysunęła się końcówka języka. Dotychczas nie wiedziałam, żeby ktoś tak robił, ale uznałam to za urocze. I takie... niespotykane.

- Do widzenia, panie Rudson - odparłam, zabierając rękę. Odeszłam od stołu, chcąc ruszyć do drzwi. Przerwał mi głos Michaela za plecami.

- Panno Jenkins? - odwróciłam głowę do Michaela. - Jeszcze jedno pytanie, trochę z innej kategorii. Skoro ustaliliśmy, że nie spotyka się pani z panem McVay'em to czy robi coś pani w nadchodzącym tygodniu?

Szybko przejrzałam w głowie cały swój kalendarz na kolejne siedem dni i chyba pierwszy raz od dawna zanosiło się na opuszczanie pracy w ustawowych godzinach. 

- Raczej nie, a dlaczego?

Michael spuścił głowę i odchrząknął, a kiedy znów mogłam zerknąć na jego twarz, wyraźnie odznaczał się na niej rumieniec. Zielone oczy błyszczały niepewnością. Wypielęgnowanie dłonie blondyna zdradzały jego zdenerwowanie. 

- Pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać... jako Stella i Michael. Bardziej prywatnie.

Uśmiechnęłam się, delikatnie kiwając głową.

Przyjemne uczucie ekscytacji rozkwitło w moim brzuchu. Dopiero w tej chwili rozgryzłam wszystkie spojrzenia, które posyłał mi Michael - podobałam mu się i zastanawiał się, jak zaprosić mnie na randkę. Miło było pomyśleć, że ktoś chciał spotkać się mną, a nie zaliczał mnie, bo jego dziewczyna była wiele kilometrów od niego.

- Podjedź w poniedziałek pod firmę - wciąż odsłaniając zęby ruszyłam do drzwi. Zerknęłam przez ramię na blondyna, który nie oderwał ode mnie spojrzenia. Pomachałam mu, a on odwzajemnił gest.

Pchnęłam drzwi restauracji, a gorące nowojorskie powietrze owiało moją twarz. Nowa energia wezbrała w moich żyłach i pierwszy raz pomyślałam, że moje życie nie kręci się jedynie wokół życia Trevora.

----------------------------------------

Wyjątkowo w środę będą dwa rozdziały, bo w piątek nie będę dodawać🩷

No i standardowo czekam na Waszą aktywność.

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now