— Czy on powinien pić w takim stanie?

— Rose, Rose, Rose. — Rozbawiony pokręcił głową. — Przecież doskonale wiem, co jest dla mnie najlepsze.

Dla mnie?

Wytłumacz, proszę — wypaliłem.

Rzadko kiedy kogoś o coś prosiłem, jednak teraz byłem w tak opłakanym stanie, że koniecznie musiałem poznać odpowiedzi na swoje pytania.

— Drogi pielgrzymie, przybyłem tutaj z pewną misją — odrzekł ucieszony. Wygodniej rozsiadł się na kanapie i obdarzył mnie ciepłym spojrzeniem. — To jest ogólnie strasznie skomplikowane, ale postaram ci się to jakoś wytłumaczyć. No to zacznijmy od tego, że jestem tobą. Twoimi myślami, wyobraźnią i ogólnie wszystkim. Odkąd stałeś się chʼį́įdii, trochę się pozmieniało. Stary, w sumie to nawet nie wiem czemu, ale wewnętrznie próbujesz się przed tym bronić. Nie chcesz być jednym z nich i to zrozumiałe, bo nigdy tak naprawdę nie byłeś zły, Nate. Może nie byłeś też aniołkiem, ale nie róbmy z ciebie szatana. — Wesoło się roześmiał. — Wiesz, to wygląda trochę tak, jak ciało, które broni się przed trucizną. Za wszelką cenę starasz się jej pozbyć, ale nie jesteś w stanie. Rozumiesz?

— Nie.

— No, trochę ci się nie dziwię. Odkąd jesteś chʼį́įdii, masz dwa oblicza. Jednym jest Nathan Bloodworth, a drugim Nathan D'Abernon, czyli ja. Znaczy ty — szybko się poprawił. — W każdym razie mam swoją misję i muszę ci pomóc.

A kim ten cham myślał, że był? Oprócz tego, że był mną, w rzeczy samej. Jaką niby misję? W czym chciał mi pomóc.

— Wstań — rozkazał. Nie wiedziałem czego ode mnie chciał i na początku pragnąłem się opierać, ale uznałem, że i tak nie mam nic do stracenia, a cała ta sytuacja jest wystarczająco dziwna. — Musisz mi zaufać, to naprawdę ważne. Czy jesteś w stanie mi zaufać? To znaczy sobie?

W sumie to nie, ale mógłbym spróbować. Z westchnięciem skinąłem głową i posłusznie wstałem w kanapy. Moje lustrzane odbicie uśmiechnęło się jeszcze szerzej.

— To jest stan wyższej konieczności, wybacz mi.

Nim zdążyłem się zorientować, Nathan przyłożyłem rękę do mojego ramienia i lekko mnie popchnął. W rezultacie padłem na podłogę niczym długi.

Już nigdy sobie nie zaufam.

Nagle obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu, z którego nie byłem w stanie wyjść. Najgorsze było to, że widziałem wszystko to, co robił ten gorszy Nathan. Czułem się jak kukiełka w teatrze. Byłem wszystkiego świadomy, ale nawet nie byłem w stanie się odezwać.

Chłopak wesoło się roześmiał, a skołowana Rosalyn nie do końca wiedziała co powinna zrobić.

— Jaki głupiutki — odrzekł Nathan. — Taki uroczy. Rose — zwrócił się do brunetki — musisz go przypilnować. Wrócę dopiero wieczorem.

— Gdzie ty idziesz? — Założyła ręce na klatce piersiowej i przyglądała mu się z pewną rezerwą.

— Idę wszystko naprawić.

Nie byłem pewny, co to oznaczało, ale chyba kłopoty. Nathan D'Abernon właśnie zawładnął moim ciałem, podczas gdy ja czułem się jak sparaliżowany, który zachował pełną świadomość.

My Reborn - TOM IIМесто, где живут истории. Откройте их для себя