1

61 11 1
                                    

Shen Qingqiu obudziły poranne promienie słońca wpadające przez okno. Binghe jeszcze spał, trzymając swojego męża w talii. Shen Qingqiu nie chciał się ruszyć, żeby go nie obudzić. Dalej wszystko go bolało po wczorajszym wieczorze. Luo Binghe obiecał, że będzie delikatny, a wyszło jak zawsze.

Shen Qingqiu wpadł na pomysł, że w sumie skoro Binghe jeszcze śpi, zrobi mu małą niespodziankę w formie śniadania. Powoli zdjął jego rękę, uważając na każdy ruch. Wstał z łóżka i powoli, zważając na to by się nie przewrócić z bólu, udał się do kuchni.

Jego zdolności kulinarne nie były zbyt wyrafinowane, ale jajecznicę chyba każdy da radę zrobić. Zostało jeszcze pare jajek, więc akurat starczy, ale wypadałoby udać się do miasta je dokupić, jak i w sumie inne artykuły spożywcze.

Wyjął patelnię z szuflady i wziął cztery jajka. Postawił patelnie na ogniu i nałożył na nią masła. Gdy się roztopiło wbił jajka na patelnię i zaczął mieszać dodając sól i pieprz. Jajecznica jest potrawą, po której chce się pić, więc sięgnął do najwyższej półki po imbryczek. Próbując go dosięgnąć, bo był na samym końcu półki zrzucił garnki, które sąsiadowały z czajnikiem. Wszystko spadło na podłogę robiąc straszny hałas. Pech chciał, że ostatni garnek spadający z półki uderzył Shen Qingqiu w głowę. Z szoku aż upadł i leżał na ziemii w towarzystwie garnków.

Do kuchni wszedł Luo Binghe przecierając zaspane oczy. Jak pewnie łatwo się domyślić obudził go deszcz garnków.
-Shizun, co Ty robisz?-powiedział sennym głosem.
-Śniadanie-odburknął Shen Qingqiu.
Binghe ujrzał patelnię z czymś przypominającym jajecznicę. Aż można było zobaczyć iskierki w jego oczach. W końcu rzadko zdażała się okazja zjeść coś co przygotował mu jego mąż.
-Shizun jest dla mnie taki dobry-promieniejąc radością wykrzyknął Luo Binghe.
Wyjął z szuflady widelec i zaczął jeść prosto z patelni.
Shen Qingqiu wstał z podłogi wyciągnał widelec i zaczął jeść ze chłopakiem. Nie zdążył przełożyć tego na talerze, ale w ten sposób było mniej zmywania. Jajecznica w sumie nie wyszła mu najgorsza, ale przypomniał sobie garnki na podłodze. Leżały dosłownie wszędzie. Gdy to przyswoił zrobił niemrawą minę. Kuchnia była terytorium Luo Binghe, więc nie ma się co dziwić, że wszytko było dostosowane do jego wzrostu.

Gdy skończyli jego kochanek wygonił go z kuchni mówiąc, że on posprząta i zrobi herbatę.

Usiadł na kanapie na tarasie. Znajdował się tam stół, kanapa i krzesła w kącie, jakby jakiś nieoczekiwany gość przybył w odwiedziny.
Oglądał krajobraz. Binghe miał rację z wyborem tego miejsca. Dom z jednej strony otaczał las, a z drugiej była łąka. Było widać nawet jezioro, do którego chodzili razem łowić ryby. Taras był z widokiem na łąkę. Widok był niesamowity, szczególnie też dlatego, że było lato i dookoła latały różnego rodzaju motylki, biedronki oraz inne wspaniałe stworzenia.

Na taras właśnie wszedł Luo Binghe z dwoma filiżankami herbaty w rękach. Postawił je na stoliku i usiadł obok Shen Qingqiu. Objął go ręką w talii. Również zachwycał się krajobrazem. Shen Qingqiu lubił gdy siedzieli w ten sposób. Gdyby mu ktoś powiedział pare lat temu, że tak bardzo pokocha tą małą bestię to by go wyśmiał. Luo Binghe był czasem (czyt. często) wnerwiający, ale i tak go kochał.

Myśląc o tym oparł się o chłopaka rozkładając nogi na kanapie. Binghe położył mu rękę na brzuchu lekko go głaskając.

Siedzieli w ten sposób pijąc herbatę i rozmawiając o pierdołach.

Chcąc niechcąc udali się po tej miłej pogawędce do miasta. Miasto było pare kilometrów od ich domu. Gdy wyszli Luo Binghe próbował chwycić rękę Shen Qingqiu, ale Shen Qingqiu wstydził się chodzić w ten sposób. Widząc łzy w oczach jego drugiej połówki i przypominając sobie, że w sumie idą przez las i nikt ich nie widzi, chwycił rękę Luo Binghe. Zobaczył uśmiech na jego twarzy. Shen Qingqiu odwrócił głowę, czując piekące go policzki. Luo Binghe to nie umknęło. Złapał podbródek Shen Qingqiu i odrócił jego głowę w swoją stronę. Patrzył na czerwoną twarz Shen Qingqiu, a Shen Qingqiu odwracał wzrok, żeby tylko na niego nie spojrzeć. Luo Binghe podobał się wygląd jego twarzy. Tak bardzo, że wpił się w jego usta. W końcu nauczył się całować. Nie wiadomo skąd. Czy zdobył jakieś pisemko erotyczne, widział gdzieś czy chuj w sumie wie co. Najlepsze jest to, że ten dzieciak tak bardzo chłonie wiedzę (szczególnie taką...), że wystarczy mu raz coś przeczytać . Całował teraz naprawdę dobrze. Ich języki tańczyły w gorącym tańcu. Luo Binghe coraz bardziej przyśpieszał, że Shen Qingqiu powoli nie nadążał za tępem.

Odepchnął Binghe próbując nabrać powietrza. Ta bestia była naprawdę szybka. Już próbował się do niego dobrać .
-Binghe jesteśmy w lesie- powiedział rozpaczliwym głosem Shen Qingqiu-poczekaj chociaż aż wrócimy do domu.
-Nikt nie widzi. Shizun, tak bardzo proszę-zaczał płakać Luo Binghe.
Nigdy nie próbowali tego na świeżym powietrzu, a Luo Binghe chciał wszystkiego spróbować.
-Binghe przestań płakać. Jak wrócimy z zakupami do domu to zobaczymy. Jeśli teraz to zrobimy będzie dupa z zakupów.
-powiedział Shen Qingqiu.
Binghe zrobił smutną minę i szedł dalej.

***

Gdy dotarli na miejsce, szli obok siebie ulicą. Otaczały ich róznego rodzaju stragany i nawołujący zakupowiczów ludzie, by wybrali ich produkty.
Dużo osób, szczególnie kobiet, oglądało się za nimi. Widok przystojnych, dobrze ubranych mężczyzn nie był częsty. Podeszła do nich grupka kobiet. Odezwała się jedna z nich.
-Widzę, że panowie idą tak samotnie, może pójdziecie z nami na wieczór.
Oferowały przygodę na jedną noc. Shen Qingqiu widząc, że Luo Binghe otwiera usta, by im coś powiedzieć, zatkał mu je ręką i sam się odezwał.
-Niestety nie możemy się zgodzić, bo mamy już narzeczone.
Kobiety były strasznie natarczywe i nie dały za wygraną.
-Nie muszą się dowiedzieć. No chodźcie z nami. Będzie fajnie.-Powiedziała inna z ich grupki.
-Dziękujemy za tak kuszącą propozycje, ale musimy odmówić.-odpowiedział pośmiesznie i pociągnał Luo Binghe za sobą.
Postanowił jak najszybciej i na jak największą odległość oddalić się od tych kobiet.
Luo Binghe miał zniesmaczoną minę, ale gdy zdał sobie sprawę, że Shen Qingqiu trzyma go za rękę, ciągnąc go za sobą, szybko zapomniał o tamtych kobietach.

Podeszli do straganu. Shen Qingqiu dopiero teraz zdał sobie sprawę, że trzyma Luo Binghe za rękę. Lekko się zarumienił i go puścił.
-Co podać?-zapytała kobieta za stoiskiem.
-Koszyk jajek poproszę.
Zapłacili i poszli po inne rzeczy.

***

Słońce już zachodziło. Strasznie długo im zajął pobyt w mieście. Śpieszyli się idąc przez las. W końcu jeszcze nie zjedli obiadu, więc obaj byli głodni.

Doszli do domu. Rozpakowali zakupy, a Luo Binghe już zaczął robić posiłek. Shen Qingqiu usiał przy stole w jadalni czekając na niego. Nagle zobaczył rozcinającą się przestrzeń. Wyszedł z niej Bingge. Przerzucił Shen Qingqiu przez ramię i wszedł spowrotem. Shen Qingqiu zdołał tylko zobaczyć Luo Binghe wchodzacego z obiadem do jadalni.

~~~
Cieszę się, że dotrwaliście do tego momentu. Jeśli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie. Dopiero uczę się pisać. Next kiedyś będzie. Kiedyś... Jak będę mieć czas na pisanie i wena do mnie przyjdzie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 10 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Chcę Twojego męża //SVSSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz