4

5 0 0
                                    

Droga na północ przechodziła koło Jerozolimy. Jesse już raz tędy przechodził. Niecały miesiąc temu był na święcie w Nob, mieście kapłanów. Znajdował się tam namiot Boży wykonany jeszcze przez Mojżesza. Tak przychodzili na święto wszyscy mężczyźni. Jesse, który miał 18 lat szedł tam pierwszy raz i szedł sam. Co roku na święto szedł ojciec i starsi bracia. Teraz ojciec był kaleką, a braci już nie było.

W Nob Jesse czuł się samotny. Wprawdzie pomogli mu trochę brat jego dziadka Machli oraz sąsiad z Betlejem Doda. Jesse czuł się jednak źle pośród tylu obcych ludzi. Przedstawicieli innych plemion, którzy mówili trochę inaczej i w większości wypadków byli o wiele lepiej od niego ubrani.

– Wieśniaka od razu można rozpoznać po szacie – usłyszał słowa przechodzących, którzy wyraźnie patrzyli na niego.

Jesse wtedy pierwszy raz zauważył, że się wyróżnia. Oczywiście jak wszyscy obecni miał u dołu szaty niebieski sznur i frędzle, ale poza tym różnił się chyba wszystkim. Jego szata była szara, a przechodzący mieli szaty wielokolorowe. Najczęściej w podłużne pasy biało-niebieskie czy żółto-czerwone. Przechodzący nosili też szerokie pasy. Tymczasem Jesse na biodrach miał sznur. Większość mężczyzn miała też głowy obwiązane chustami. Jesse nosił tylko opaskę. Najgorsze było to jak na jego strój reagowały młode kobiety.

Teraz właśnie mijali Jerozolimię, a na północy widać już było Nob, miasto kapłanów.

– Tam się poznaliśmy – powiedział Szafan widząc jak Jesse patrzy w stronę Nob – niecały miesiąc temu.

– Wiem, że święta to czas radości, ale... – zaczął Jesse pocierając bliznę na policzku.

– Ale przecież tam się poznaliśmy.

– Tego nie żałuję. Gdy te dziewczyny się ze mnie śmiały tak im powiedziałeś...

– One wszystkie są takie. Patrzą tylko na to ile kto ma pieniędzy, a ty, musisz to przyznać, wyglądałeś biednie.

– Prawda – uśmiechnął się Jesse – Tym bardziej cenię to, że mi pomogłeś.

Szafan przyciągnął go do siebie i uścisnął.

– Na mnie możesz liczyć.

Jesse uśmiechnął się. Dobrze jest mieć przyjaciela. Kogoś, kto nie patrzy na ubiór. Szafan był chyba jednym z najlepiej ubranych mężczyzn. Dziewczyny na tamtym świecie się za nim oglądały, ale on tylko ze wzgardą wykrzywiał usta.

– Jakuba upito aby ożenił się z Leią – Szafan powiedział jednej – W twoim wypadku nawet wino nie pomoże.

Jesse wcale nie uważał, że była brzydka. Wręcz przeciwnie. Ale Szafan stanął wcześniej w jego obronie więc teraz czuł się wobec niego zobowiązany. Może nie zobowiązany do popierania go, ale przynajmniej nie zaprzeczał. Gdy dziewczyna się rozpłakała Jessemu zrobiło się bardzo głupio. Ale dalej milczał. Szafan się wtedy do niego uśmiechnął.

Teraz mijali Nob. Miasto, gdzie poznali się miesiąc temu.

JesseDär berättelser lever. Upptäck nu