Wszystko wygladało jak z bajki.

Wychodząc z tego małego labiryntu, skręciłyśmy w lewo, wchodząc do lasu. Przez chwilę szłyśmy prosto, uważając, aby nie wpaść na korzenie drzew. W końcu zauważyłyśmy ognisko, tłum ludzi i usłyszałyśmy głośną muzykę. W moich oczach pojawiły się te znajome mi iskierki, ale szybko starałam się je zatuszować obojętna miną.

Bo właśnie taka chce dzisiaj być - obojętna na wszystko.

- Gotowa na dobrą zabawę?!

- Nie bardzo - pokręciłam głową, ale moja współlokatorka się tym wcale nie przejęła. Wzięła mnie pod rękę i zaczęła prowadzić wprost do tłumu tańczących ludzi.

Impreza trwał od dobrej godziny, a już przynajmniej połowa studentów była zalana w trupa. Wraz z dziewczyną podeszłyśmy do stołu z napojami. Do czerwonego kubeczka nalałam sobie trochę soku pomarańczowego, za to moja nowa koleżanka wódkę zmieszaną z sokiem wiśniowym. Chciałam z nią przybić piątkę i pochwalić za dobry wybór, bo nie oszukujmy się, właśnie ta mieszanka jest najlepsza. W ostateczności się powstrzymałam, bo jednak miałam zachowywać się obojętnie i pokazywać czyste znudzenie, chociaż w środku czułam, że moje serce nie wytrzyma z nadmiaru ekscytacji.

- Chodź przedstawię cię mojemu bratu i jego ekipie - Daphne obwiązała swoimi chudymi palcami mój nadgarstek i z niemałą siłą pociągnęła tylko w sobie znanym kierunku.

Przepchnęłyśmy się przez tłum i przechodząc obok ogniska, skierowałyśmy się do paru osób, które siedziały trochę dalej na krzesłach imitujących drewniane bele.

- Nate! - krzyknęła dziewczyna, gdy znalazłyśmy się bliżej nich.

Chłopak odwrócił się w nasza stronę z lekkim uśmiechem, a gdy zauważył swoją siostrę, jego kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. Puściła moją rękę, a następnie podbiegła do swojego brata i go przytuliła. W czasie kiedy oni trwali w uścisku, ja miałam okazje na dokładne przyjrzenie się Nate'owi, chociaż przez ciemność było to dosyć ciężkie. Na wstępie zauważyłam, że był cholernie wysoki i przystojny. Jego ciemne włosy były ułożone w nieład artystyczny, co ładnie komponowało się z jego oczami w kolorze... chyba zielonym, tak jak jego siostry.

- To jest Chelsea - powiedziała brunetka, w końcu puszczając Blake'a. Pomachałam ręka i lekko się uśmiechnęłam - A to Nate, mój brat. Mówiłam ci o nim.

Pokiwałam głową, chcąc w ten sposób się jeszcze raz
przywitać i w międzyczasie przyznać racje, że naprawdę dużo mi o nim mówiła. Gestem ręki pokazała mi, abym podeszła, co uczyniłam i ukazało mi się jeszcze cztery nowe postacie.

- To jest Tess'a Scott- pokazała mi na blondynkę, która uśmiechnęła się do mnie promiennie, co odwzajemniłam - A to Oliver Adams, jej chłopak - blondyn mi zasalutował - Dalej jest Marcel Parker- kolejny brunet posłał mi lekki uśmiech - A tam wiecznie niczym nie przejęty Booker.

Przeniosłam wzrok z Marcel'a na Booker'a i przysięgam, że zamarłam. Moje serce przestało bić, a płuca filtrować powietrze. Stałam jak słup, nawet nie mrugając i nie odwracając wzroku od bruneta, który swoją uwagę skupił na telefonie.

Nie znałam powodu swojej dosyć dziwnej reakcji na tego chłopaka, ale od samego początku wydawał mi się dziwny. Dobrego pierwszego wrażenia to zdecydowanie on nie zrobił. Bo kto chciałby słyszeć o tym, że będzie kupował gumki na spotkanie z jakąś dziewczyną?

W końcu oprzytomniałam. Pomrugałam szybko oczami, przełknęłam ślinę, aby nawilżyć gardło. Od niechcenia przeczesałam swoje blond włosy, a w międzyczasie Marcel szturchnął z łokcia chłopaka po jego prawej. Ten posłał mu pytające i zdenerwowane spojrzenie, a gdy Parker kiwnął głową w moim kierunku, brunet przeniósł swój wzrok na mnie. I po prostu widziałam jak przez chwile, dosłownie na sekundę na jego twarzy widniał szok, ale tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął, pozostawiając po sobie tylko obojętności.

Stay with me [WSTRZYMANE]Where stories live. Discover now