Rozdział 4

15 3 0
                                    

         Wzięła głęboki oddech i weszła do środka szarej sali. Wszyscy siedzieli na białych krzesłach przy stołach, jedli jakąś kaszę z warzywami, podaną w naczyniach na metalowych tackach. Wyglądało to o niebo lepiej niż jedzenie z racji żywnościowej w jej komunie. 

         Zaraz po wejściu do środka, ludzie zaczęli się na nią gapić, po kolei  szturchali pozostałych, aby spojrzeli w jej kierunku i szeptali sobie coś na ucho. Próbowała to ignorować, patrzyła prosto przed siebie w jeden punkt. Chciała jak najszybciej znaleźć się przy stoliku na końcu sali i wmieszać się w tłum. Po drodze poleciało kilka wyzwisk i przedrzeźnień urywek z tego co mówiła w auli lub robili głupie miny mające rzekomo przedstawiać jej wyraz twarzy. Z każdym krokiem czuła coraz większą złość i z trudem powstrzymywała się od odpyskowania.

          Kiedy była już kilka kroków przed "swoim stolikiem" jedna z dziewczyn z jej klasy – Tamara, podstawiła jej nogę. Wanda runęła z hukiem na podłogę jak długa. Poczuła tępy, promieniujący ból w rękach i nogach, na które upadła. Wszyscy natychmiast buchnęli śmiechem jeszcze głośniej niż poprzedniego dnia na sali gimnastycznej. Kipiało w niej ze złości. Miała już dość traktowania jej jak popychadło, jak śmiecia niewartego szacunku. Nauczycieli oczywiście nie było na miejscu jak coś złego się działo, dlatego postanowiła sama wymierzyć sprawiedliwość.

         Wstała i szybkim ruchem ściągnęła ze stołu pustą tackę i uderzyła nią w twarz Tamarę. Uderzenie było tak mocne i niespodziewane, że Tamara przewróciła się razem z krzesłem na podłogę. Wanda poczuła miłą satysfakcję po tym co zrobiła. Wiedziała, że potem będzie tego żałować, ale w tej chwili się to nie liczyło. Chciała zobaczyć choć raz jak cierpi ktoś kto każdego dnia uprzykrza jej życie.  

         Wszyscy dookoła zamarli a Wanda niewzruszona stała jak wryta w ziemię czekając na jej ruch. Po chwili otrząsnęła się z szoku, wstała i z wściekłością rzuciła się na Wandę. Rozpoczęła się szarpanina. Cała stołówka wstała i utworzyła okrąg wokół szarpiących się dziewczyn, oprócz dwóch koleżanek Tamary, które uciekły jak najdalej od miejsca bijatyki.

        Najpierw Tamara spróbowała spoliczkować Wandę a potem zaczęła losowo okładać ją rękami, Ona zaś mocno ścisnęła ja za dwie ręce i pociągnęła w bok tak, że się przewróciła na brzuch. Leżała na podłodze kilka sekund, a tłum wołał rytmicznie Ta - ma – ra klaszcząc i tupiąc.  Po chwili wstała i zaczęła pięściami celować w Wandę, robiła ona skuteczne uniki jednak raz się zagapiła i Tamara uderzyła ją prosto w nos. Tym razem to ona się przewróciła, poczuła mocny promieniujący ból, czuła jak krew napływa jej do twarzy i robi się czerwona, kręciło jej się w głowie i miała mroczki przed oczami, lecz od razu się podniosła i stanęła na prostych nogach.

 "Skończyła się zabawa" - pomyślała i szyderczo się uśmiechnęła. Szybkim krokiem podeszła do Tamary i chwyciła ją mocno za ręce tak jak wcześniej przeciągnęła na bok, a kiedy się przewróciła na brzuch przygniotła ją ciężarem własnego ciała i wykręciła jej ręce do tyłu.

- Ała...puść!- krzyknęła załamującym się głosem.

- Najpierw przeproś a potem się zastanowię. - powiedziała z wyższością Wanda.

- No dobra, przepraszam. - powiedziała zdesperowana. 

- Nie, ładniej. - powiedziała Wanda nadal z wyższością.

- Przepraszam bardzo, już więcej tak nie zrobię. - wyjęczała Tamara.

- A co tu się dzieje? - krzyknął jeden z nauczycieli.  

Przebijał się przez tłum, który w ciszy ustępował mu drogę. Zobaczył, jak Wanda trzyma Tamarę.

- Zostaw ją, nie rozumiesz społecznych norm, które was obowiązują. - powiedział z wyrzutem.

             Wanda bez słowa odsunęła się od niej, po czym nauczyciel podszedł do Tamary, aby zrobić względna obdukcję. Od razu zaczęła płakać, jakby co najmniej ją połamała. "Co za idiotka" - pomyślała Wanda -" teraz będzie nabierać ich na smutne oczka, że to ja niby jestem ta zła." Nauczyciel pomógł jej wstać i zaprowadził ją do punktu medycznego.

Rozejść się do pociągu. Przez pannę Claris będziemy mieli prawie godzinne opóźnienie. - powiedział z wyrzutem a zaraz dodał - powinnaś się wstydzić za swoje zachowanie, poza tym zobacz co zrobiłaś swojej koleżance przez ciebie ona płacze. - kontynuował choć ciężko było wyczuć jakiekolwiek emocje w jego głosie.  

Wanda postanowiła iść na całość. Tego dnia coś w niej pękło i nie dało się już tego naprawić, zrozumiała, że nie ma już odwrotu spaliła za sobą wszystkie mosty.

- Ona nie jest moją koleżanką, poza tym i tak nie wierzę jej łzom. - powiedziała z ogromną pewnością siebie, niewzruszona sytuacją.

- Nie skomentuję tego. Jutro widzę cię w gabinecie dyrektorskim. - powiedział i odwrócił się w stronę wyjścia ze stołówki, co oznaczało koniec dyskusji.  

              W tym momencie wszyscy zaczęli wychodzić ze stołówki i kierować się w stronę wyjścia z budynku. Wanda była wściekła, ale wiedziała, że to co zrobiła może nie było humanitarne i miłe, ale skoro wszyscy traktują ją źle to, dlaczego ona ma być dla nich miła. 




Jednak w podczas przerwy dałam radę wstawić coś krótkiego.  :)

Dzień gniewuWhere stories live. Discover now