Rozdział 2.

19 3 7
                                    

-- Albedo No! Halo Preceptorzeeee!

-- Miałaś się trzymać blisko, nie jasno się wyraziłem?? -- wysyczał przez zęby -- I przestań krzyczeć jest środek nocy. Plus miałam mi mówić na zewnątrz Albedo czy to jest jasne? -- ledwo powstrzymywał się od podniesienia głosu, złość dosłownie w nim płonęła.

Dziewczyna posmutniała.

-- Ale posłuchaj mnie, musimy tam wrócić.

-- Nie. -- Szedł przed siebie wzburzony, ciągnąc za sobą Klee.

-- Albedo! -- zatrzymała się. -- Posłuchaj mnie w końcu.

-- No słucham. Jakie masz dla siebie wytłumaczenie?? -- Zatrzymał się i spojrzał na blondynkę wyczekująco.

-- Jak doszłam z tobą do połowy schodów... usłyszałam jakiś dziwny szmer. Jakby ktoś uderzał w drzwi. Wtedy się oddzieliłam i... i poszłam w stronę tego dźwięku.

Preceptor już chciał ją skarcić jakie to byli nieodpowiedzialne i ile ryzykowała, ale dziewczyna kontynuowała.

-- Doszłam do drzwi za którymi znalazłam schody w dół. Takie do piwnicy, pod ziemię. Zeszłam nimi na dół i zapaliłam światło. Tam dźwięki były nieco głośniejsze, więc pobiegłam tamtym korytarzem... Dużo tam było drzwi, ale zza jednych wydobywały się właśnie te dźwięki. Tam był ktoś zamknięty! Chyba usłyszał moje kroki, bo zapytał się "Kto tu jest?" Ten pan chyba potrzebuje pomocy! Powiedział tak, "Kimkolwiek jesteś, pomóż mi stąd wyjść". -- czerwonooka wyglądała na bardzo poruszoną.

Cyjanooki słuchał tej historii z lekkim niedowierzaniem. Kogo niby Alberich miał przetrzymywać w piwnicy? To brzmiało jak jakaś historyjka wyssana z palca, ale z drugiej strony, to trochę niemożliwe żeby Klee kłamała. Jej matka sukcesywnie ją tego oduczyła.

-- To i tak nie zmienia faktu, że powinnaś mnie słuchać. A jakby ktoś cię złapał?? Jeśli ktokolwiek ze służby akurat by nie spał, to na 100% randomowo włączone światło w piwnicy zwróciło by jego uwagę.

-- Wróćmy po niego. -- spojrzała na blondyna błagalnymi oczami, ignorując wcześniejszą reprymendę.

-- Nie ma opcji. To nie nasza sprawa.

-- Ale on mnie poprosił...

Co to za nonsens, żeby wracać do budynku w którym niecałe półgodziny temu zamordowało się właściciela.

-- Nie, to nieprofesjonalne. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

-- Błagam.

-- Nie. -- oznajmił stanowczo -- Zrobiliśmy już co mieliśmy zrobić. Teraz wracamy, trzeba zdać raport szefowi. Koniec tematu. -- odwrócił się i ruszył w kierunku siedziby -- Idziemy.

Klee już nic nie odpowiedziała. Właściwie była wyjątkowo cicha.

W pewnym momencie usłyszał jak ktoś zaczął biec w kierunku przeciwnym do niego.

-- Klee?? -- odwrócił się w jej stronę, ale dziewczyny już nie było.

To jest chyba jakiś żart, czy ona postanowiła uratować tą osobę na własną rękę? Albedo nie wierzył własnym oczom. Jeśli jej się coś stanie, to czeka go nieciekawa kara. Dostał rozkaz chronienia piętnastolatki na czas misji, a nie wykonanie rozkazu to jak wyrok śmierci. Szlak by ją.

Ruszył biegiem z powrotem w stronę willi Albericha. Może jeszcze zdąży ją dogonić, zanim ten lekkomyślny dzieciak zdoła dostać się do środka.

Zdecydowanie szczęście mu dzisiaj nie sprzyjało, bo gdy dotarł na miejsce ujrzał otwarte okno. To samo którym weszli i wyszli stąd wcześniej. Zamknął je po opuszczeniu rezydencji, więc fakt, że znowu jest otwarte mógł znaczyć tylko jedno -- Klee jest już w środku.

☆~•Lustrzany wyrok. Pozór.•~☆~•Kaebedo•~Where stories live. Discover now