Rozdział 1

2.4K 166 57
                                    

Erin

– Darmowy pączek dla pani – powiedział uśmiechnięty mężczyzna za ladą, podając mi kawę którą zamówiłam oraz papierową torebkę, której się nie spodziewałam. – Na dobry początek tygodnia.

– Dziękuję! – Odwzajemniłam uśmiech, po czym zabrałam od niego swoje zamówienie. – Na pewno taki będzie!

Chłopak skinął mi głową, a ja ruszyłam ku wyjściu. Bywałam w tej kawiarni praktycznie każdego dnia od ośmiu lat, więc co jakiś czas dostawałam darmowe słodkości do kawy, którą zamawiałam.

Wsiadłam do samochodu, po czym umieściłam styropianowy kubek na swoim miejscu, a torebkę z pączkiem oraz własną torbą wrzuciłam na siedzenie pasażera. Uwielbiałam poniedziałki, a szczególnie takie, jak ten. Dzisiaj tata miał mi przedstawić nowy projekt, którym miałam się zająć. Miałam dwadzieścia siedem lat, zaledwie kilka lat temu skończyłam studia i już dzisiaj miała dostać projekt, który będzie w pełni mój. Do tej pory, gdy otrzymywałam jakieś zlecenia tata chciał, abym korzystała z pomocy doświadczonych architektów, których zatrudniał. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, ale naprawdę cieszyłam się, że w końcu dostanę coś, co będzie tylko moje.

Dwadzieścia minut później weszłam do budynku, który należał do mojej rodziny. Haines Design założył mój dziadek, gdy przeszedł na emeryturę przekazał firmę swojemu jedynemu synowi, a już za kilka lat, miała się ona znaleźć w moich rękach. Co prawda nie byłam jedynaczką, miałam starszego brata oraz młodszą siostrę, ale żadne z nich nie przejawiało chęci aby zostać architektem. Mia miała dwadzieścia lat i studiowała prawo, natomiast Harvey miał na karku trzydziestkę i był lekarzem. Moja pasja do projektowania budynków objawiała się już od najmłodszych lat. Spędzałam długie godziny bazgrząc coś na ogromnym biurku należącym do taty, a gdy on mnie na tym przyłapywał, przez wiele minut opowiadałam mu, jak będzie wyglądać to, co starałam się narysować.

– Cześć Poppy – rzuciłam filigranowej blondynce, która była recepcjonistką. – Tata już jest?

– Hej, Erin – odpowiedziała. – Tak, prosił, żebyś do niego przyszła, gdy tylko dotrzesz na miejsce.

– Dziękuję! – wykrzyknęłam może odrobinę zbyt głośno, ale nic nie mogłam poradzić na to, że byłam cholernie podekscytowana.

Musiałam wytężyć całą siłę woli, żeby nie pobiec do windy, ale naprawdę nie chciałam wyjść na jakąś głupiutką małolatę. Kiedy dotarłam na czwarte piętro, szybko ruszyłam w kierunku swojego biura, gdzie zostawiłam wszystkie graty, które ze sobą przyniosłam, a następnie chwyciłam kubek z kawą i ponownie wyszłam na korytarz, kierując się do windy, aby pojechać do gabinetu ojca, który znajdował się dwa piętra wyżej. Niestety, ktoś już zdążył ją wezwać, więc przestępowałam z nogi na nogę w oczekiwaniu na jej ponowne pojawienie się. Już miałam ruszyć do klatki schodowej, gdy obok mnie wyrósł wysoki brunet na którego twarzy błąkał się lekko zadziorny uśmiech.

– Wielki dzień? – zapytał.

Plotki o tym, że dostanę w końcu własny projekt, krążyły już od jakiegoś czasu, a ja ani ich nie dementowałam, ani ich nie podkręcałam. Jednak Benjamin, z którym współpracowałam kilkanaście razy w ciągu ostatnich trzech lat, najwyraźniej perfekcyjnie odczytał moje podekscytowanie.

– Zaraz się przekonam – oznajmiłam, uśmiechając się przyjaźnie.

– Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. – Mrugnął porozumiewawczo okiem. – Ale jestem pewien, że sama świetnie sobie poradzisz. Od dawna nadajesz się do samodzielnej pracy.

– Dziękuję – rzuciłam, czując jak moje policzki lekko się czerwienią.

Uznanie od osoby, która miała na swoim koncie dużą liczbę wielkich projektów, było w pewnym sensie peszące. Benjamin należał do grupy najstarszych pracowników taty. Zbliżał się do sześćdziesiątki, a mimo to potrafił projektować budynki świetnie wpisujące się w dzisiejsze czasy. Nie bał się nowych technologii i nie uważał, że dzisiejsze budowle tracą „duszę" przez to, że zwykle są ze szkła oraz stali.

I Kto Tu Jest Diabłem? [WYDANA]Where stories live. Discover now