Rozdział 1

104 20 38
                                    

 – Nie uwierzysz co się stało! – Isabell spojrzała na mnie uradowana. Zaśmiałam się, gdy wydęła usta. – Oliwier zaproponował mi, bym poznała jego rodziców!

– To... świetnie - powiedziałam, nie wiedząc jak zareagować. – Kiedy?

– Wiem, że się nie cieszysz, ale przynajmniej udawaj choć trochę zainteresowaną. – Wywróciła oczami i westchnęła. – Powiedział, że możemy do nich wpaść w sobotę.

– To za dwa dni. – Przytaknęła głową z niepewnym uśmiechem. - Jesteś gotowa poznać rodziców swojego chłopaka?

Isabell schowała twarz w dłoniach i głośno jęknęła.

– Chyba nie. Nie wiem co sądzić o tym związku. Jesteśmy ze sobą zaledwie miesiąc, ale też nie chcę mu odmówić, bo wiem, że bardzo mu na tym zależy.

– Może pomyślał, że jesteś tą jedyną i nie chce zwlekać? – Parsknęłam śmiechem, a Isabell zacisnęła wargi.

– Oby nie. Na razie mi dobrze jak jest. Zostanę przy krótkich randkach co kilka wieczorów. – Wkradł się jej uśmiech na twarz i spojrzała przez okno rozmarzona. – Sądzisz, że powinnam iść?

– Wiesz... – Nie dokończyłam, bo do sali wbiegła Dominica, która zgromiła nas wzrokiem.

– Do roboty! Nina, natychmiast przejdź się po salach i sprawdź, czy żadnemu pacjentowi niczego nie brakuje, a ty Isabell... możesz pomóc panu z szóstki. Chyba narobił pod siebie. – Powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi, ewidentnie zadowolona. Na ustach miała parszywy uśmiech, którego wręcz nienawidziłam!

– Słucham? Mamy przerwę! – Isabell parsknęła i posłała jej spojrzenie, jakby przeklinała ją na kilka sposobów. – Cenię sobie swój wolny czas i nie zamierzam wychodzić z tego pokoju przez następne 10 minut, wiedząc, że ty jesteś wolna, Dominico!

– Uważaj na słowa, bo jeśli pójdę do dyrektora i naskarżę na ciebie, to już nie będziesz miała tak ciętego języka. – Zasyczała do Isabell, a ja przewróciłam oczami.

– A ty uważaj żebyś się nie zakrztusiła robiąc mu loda, porywaczko cudzych mężów. – Gdy tylko to usłyszałam, zasłoniłam usta i próbowałam się nie roześmiać. Isabell trafiła w samo sedno.

Na policzki Dominici wkradł się rumieniec. Jej krótkie czarne włosy się lekko zakołysały, gdy potrząsnęła głową.

– Coś ty... – Nie dokończyła bo jej przerwałam.

– Nie bądź taka pewna siebie, bo jesteś na takim samym szczeblu co my. Jeśli chcesz żyć w takich dobrych relacjach z dyrektorem to proszę, ale pamiętaj, że my możemy zacząć żyć w dobrych relacjach z kierownikami szpitala, kochana. – Dominica zacisnęła wargi, że aż jej zbielały.

– Pieprzone suki! – Syknęła w naszą stronę i wyszła, zostawiając za sobą drzwi otwarte.

– Dominico, nie zapomnij iść do pana z szóstki! - Zaśmiałam się głośno wraz z Isabell, a już po chwili do pomieszczenia wszedł Aleks.

– Czyżby Dominica znowu wchodziła w dupę? – Spojrzał się na nas i się uśmiechnął.

– Znowu za bardzo. – Parsknęła Isabell i zaczęła pisać wiadomość na telefonie.

Isabell była bardzo pewna siebie, miała cięty język i nie wahała się mówić tego, co uważała. Uwielbiałam w niej to już od samego początku liceum.

– Może podwieźć cię do domu, pogoda nie jest najlepsza na jazdę rowerem. – Spojrzałam ponownie przez okno, gdy Aleks czekał na moją reakcję.

NieokiełznanaWhere stories live. Discover now