- dlaczego?

- jest- zacialem się.- jest w śpiączce.

- oh. Przykro mi, napewno się obudzi skarbie.

- mam taką nadzieję.

- bukiety są gotowe, dwieście trzydzieści złotych.

- niech pani da jeszcze jeden różowy bukiet.- po kilku minutach wszystko już leżało na ladzie, wziąłem dwa bukiety i zaniosłem do samochodu, i wróciłem aby wziąć jeszcze jeden. Drugi zamierzałem dać kwiaciarce.

- to dla pani.- powiedziałem wręczając kobiecie bukiet.- za pani mądre słowa.- czule się uśmiechnąłem.

- oh, dziękuję dziecko. Musisz koniecznie przyjść ze swoją dziewczyną.- powiedziała z czułym uśmiechem.- życzę wam szczęścia chłopcze.

- dziękuję, do zobaczenia proszę pani.- powiedziałem po czym wyszedłem z budynku.

Po wejściu do samochodu spojrzałem na komórkę, dochodziła dziewiętnasta, postanowiłem odwieźć kwiaty do mieszkania W którym mieszkałem z Melania. Odłożyłem dwa różowe bukiety kwiatów, a z trzecim pojechałem do szpitala.

Dojeżdżałem pod budynek, i zacząłem się zastanawiać czy mnie wpuszcza z kwiatami. Ale doszedłem do wniosku że przecież nawet się zaprzyjaźniłem z tą pielęgniarka, więc pomoże mi je przemycić i chwilę posiedzieć przy Melanii.

Wszedłem przez rozsuwane szklane drzwi, odrazu w powietrzu wyczuwając ten okropny zapach. Coraz bardziej zastanawiałem się czy Melania wyjdzie z tego cało.

Widząc że nie ma nikogo na recepcji szybkim krokiem skierowałem się do metalowej puszki. Wcisnąłem przycisk z numerem cztery i drzwi po chwili się zasunely. Szybko pstryknąłem sobie zdjęcia z kwiatami aby zostawić je na pamiątkę. Gdy drzwi się rozsunęły na trzecim piętrze, zauważyłem ruda niską dziewczynę. To była moja ulubiona pielęgniarka.

- cześć.

- hej, wiesz że nie można przynosić kwiatów na oddział?

- wiem, ale chyba ich nie wyrzucisz, prawda?- zapytałem uśmiechając się.

- ale ona ma wielkie szczęście, a ty wielkie serce.

- dzięki

- mnie tu nie widziałeś, jak ktoś cię złapie to uciekaj.- powiedziała i poszła w przeciwnym kierunku niż ja.

Siedziałem na metalowym stołku przytulając się do uda kruszynki. Kwiaty wcześniej wsadziłem do jakiegoś starego wazonu w którym wcześniej znajdowały się sztuczne kwiaty, moje zdecydowanie były ładniejsze.

W zeszłą środę odbył się pogrzeb Christophera. Nie było wielu ludzi, bo pani Lorens nie chciała robić hucznego pogrzebu, kilka przyjaciół i rodzina. Dlatego zdziwił mnie widok dwóch osob które stały w oddali przy starym dębie. Byli ubrani na czarno, ale nie mogłem przyjrzeć się ich twarzom bo stali za daleko, widziałem tylko, że jedna osoba była na wózku, a druga stała i go trzymała.

Kolejna zagadka która nie zostanie wyjaśniona, chyba że moi przyjaciele postanowią ją rozwiązać. Narazie pozostaje nam rozwiązanie większego, poważniejszego problemu.

Z rozmyślania wyrwało mnie szturchnięcie w ramie.
Niska rudowłosa dziewczyna pomachała mi dłonią przed oczyma na co zacząłem szybciej mrugać.

- żyjesz?

- tak tak.

- przyjdziesz jutro? Lekarz chce z tobą porozmawiać.

- coś z Melania?

- pewnie tak, nie udzielają mi takich informacji.

- jak myślisz, Sara- zacząłem czytając jej imię na plakietce która byla przyczepiona do różowego kitla.-gdybyś miała obstawiać, to ona się obudzi?

Romanse After The Bet.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora