2. Skąd ja to znam?

59 6 2
                                    

Spojrzałam na niego przyglądając się uważnie jego twarzy. Zmarszczyłam brwi widząc, że ewidentne coś go trapi. Spojrzałam na morze i po dłuższej chwili ciszy, która powodowała dyskomfort u mnie postanowiłam w końcu się odezwać.

— Coś cię martwi? Widzę to i nie mów, że nie, bo ci po prostu nie uwierzę. Znam się na ludziach — powiedziałam patrząc na jego twarz.

W końcu praca z politykami to nie lada wyzwanie i zawsze wiem, kiedy jakiś minister albo ministra chcą mi wkręcić jakiś błahy kit myśląc, że się nabiorę. Jednak nigdy się nie nabieram na ich głupie wymówki.

— Skąd wiesz? — zapytał po chwili patrząc na mnie tymi swoimi brązowymi dużymi oczyma. Szczerze były takie piękne.

— Widzę, po prostu po twojej twarzy i po oczach, że są takie smutne — powiedziałam patrząc na niego.

— Tak. W sumie masz rację. Chodzi o to, że ostatnio jest tak dużo hejtu w moim kierunku, że mnie to przytłacza. Niby zdaje sobie z tego sprawę, że to nic nowego, ale jakoś tak mnie to przytłoczyło i czasami chciałbym być zwykłym chłopakiem, którego ludzie nie zaczepiają na ulicy.

Skąd ja to znam? Czuję dokładnie to  co ty chłopaku.

— Wiesz dlaczego oni to robią? — zapytałam patrząc na niego uważnie.

— Mogę się tylko domyślać. Pewnie dlatego, że są zazdrośni? — zapytał patrząc na mnie uważnie i przysuwając się bliżej.

— Tak, dokładnie dlatego. Ludzie ci zazdroszczą, jesteś młody, a zobacz ile już osuągnąłeś. Ludzie tacy są, ale nie biorą pod uwagę ile na to pracowałeś. Nie przejmuj się nimi i wiesz co?

— Co?— zapytał uśmiechając się do mnie porozumiewawczo.

Może i robimy zupełnie coś innego w życiu, ale jedno nas łączy upór i siła walki.

— Rób swoje, rób swoje Pablo a nimi się nie przejmuj — powiedziałam patrząc na niego. Może nie powinnam tego robić, ale czułam wtedy taką potrzebę, żeby go przytulić do siebie, co też zrobiłam.

— Dziękuję Sara. Jesteś na prawdę bardzo mądrą kobietą. Cokolwiek robisz w życiu na pewno dajesz z siebie sto procent — powiedział patrząc na mnie i przytulając się do mnie mocno. Dawno nie czułam się tak dobrze przy kimś, ale przecież on był młody, a ja miałam narzeczonego, chociaż już nie miałam, ponieważ mój pierścionek wylądował w morzu. Nie żałowałam tego. Nie czułam się już dawno szczęśliwa w tym formalnym tylko związku. Dawno nie mogłam tak zwyczajnie z kimś porozmawiać jak teraz z Pablem.

— Dziękuję Pablo. Ty też rób swoje i pamiętaj nie zatrzymuj się i nie przestawaj nigdy marzyć. Tyle już osiągnąłeś w swoim młodym życiu.

— Mhm. Dziękuję ci Sara — uśmiechnął się wtulając się mocniej i przymknął oczy.

— Nie ma za co. Pamiętaj, że jesteś najlepszy w tym co robisz i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej — powiedziałam gładząc chłopaka po plecach.

Gavi niezauważalnie dla mnie wrzucił do kieszeni mojej marynarki karteczkę ze swoim numerem i instagramem.

— Gavi, szukam cię od godziny — usłyszałam za plecami głos dziewczyny i szybko się od niego odsunęłam jak poparzona.

— A co chciałaś Anita? — zapytał jakby od niechcenia.

— Potrzebuje twojej pomocy, Pablo — powiedziała patrząc na niego.

— Ja będę się już zbierać. Dziękuję za rozmowę i dobranoc — powiedziałam patrząc na niego i lekko się uśmiechając.

— Ja też ci dziękuję i do zobaczenia — uśmiechnął się do mnie serdecznie wpatrując się uważnie w moją twarz.

— Do zobaczenia— powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia z plaży wyciągnęłam z kieszeni telefon i widząc na nim połączenie od Pedra szybko je odebrałam.

— Cześć Pedro. Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale jesteś jedną z nielicznych osób, która zrozumie mnie w stu procentach — powiedziałam do słuchawki czując jak łzy napływają mi do oczu.

— Nie zawracasz Sara. Co się dzieje? — zapytał troskliwym głosem. Czując już, że coś mnie trapi

— Wiesz Pedro. Chodzi o to, że wszyscy oczekują dookoła ode mnie ślubu, dzieci i najlepiej tego, żebym robiła wszystko tak jak oni chcą. Nie rozumiejąc, że wkładam całe swoje serce i zaangażowanie, żeby polepszyć sytuację i coś zmienić. Ślub dla mnie niczego nie zmieni. Nie chcę tego ślubu. Nie chcę tego ślubu z Arkiem — powiedziałam ocierając łzy spływające po moim policzku jak szalone.

— Sara, nie rób niczego co jest nie zgodne z twoimi przekonaniami. Wiem, że robisz wszystko na sto procent i zasługujesz na kogoś lepszego niż ten twój Arek. Jesteś jedną z lepszych polityczek jakie znam, a uwierz w tym zawodzie nie ma takich ludzi dużo.

— Dziękuję ci Pedro. W ogóle jestem w Hiszpanii, w Barcelonie na wakacjach. Lubię tu uciekać jak mam dosyć wszystkiego.

— To odwiedź mnie na nieformalne spotkanie. Cieszę się, że z wszystkich państw wybierasz akurat Hiszpanię. Słuchaj ja bym cię widział bardziej z jakimś temperamentnym Hiszpanem.

— Tak, jasne. Chyba, żeby wszystko w tym domu latało — zaśmiałam się do słuchawki. Pedro zawsze wie jak poprawić mi humor. Między innymi za to go bardzo lubiłam.

— Nie byłoby tak źle. Jestem pewien. Wpadaj kiedy chcesz. Moje biuro jest zawsze dla ciebie otwarte i dom też — powiedział do słuchawki uśmiechając się.

— Jasne. Dziękuję ci i tak czy tak się spotkamy niedługo na oficjalnym spotkaniu. Pamiętasz?

— Oczywiście, że pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć — zaśmiał się do słuchawki. — A teraz proszę idź odpocznij albo może idź na jakąś imprezkę.

— Nie mam ochoty na imprezki. Po prostu odpocznę — powiedziałam uśmiechając się do słuchawki.

— Trzymaj się tam Sara. I pamiętaj zawsze jestes miłe widziana — powiedział i rozłączył się.

Zaśmiałam się lekko a po chwili znowu na moich policzkach pojawiły się łzy. Tak bardzo rozumiałam Pabla, bo sama przechodziłam przez to samo. Tylko chyba w zdwojonej sile.

Spojrzałam za okno ocierając łzy. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej małą karteczkę z numerem telefonu od Pabla zaśmiałam się pod nosem.

— Kiedy zdążył mi ją wrzucić? — zaśmiałam się pod nosem. Wzięłam telefon i wpisałam jego numer do komunikatora pisząc do niego.

Do Pablo:

Kiedy zdążyłeś wrzucić mi te karteczkę?

Od Pablo:

Fajnie, że jej nie zgubiłaś. Chciałem cię odprowadzić, ale sama widziałaś. Przepraszam cię za zachowanie Anity...

Do Pablo:

Nic się nie stało. To w końcu twoja dziewczyna. Pewnie się martwiła.

Od Pablo:

To nie moja dziewczyna. Znalazłem twoją zgubę. Podrzucę ci jak napiszesz mi swój adres.

Do Pablo

Jaką zgubę? Może jutro przepraszam, ale jestem już zmęczona.

Od Pablo

Proszę cię, nie zajmę ci dużo czasu.

Do Pablo

No dobra mieszkam w tym hotelu przy plaży Golden Palace.

Od Pablo

Niedługo będę. Do zobaczenia.

Odłożyłam telefon starając się ogarnąć, bo wyglądałam jak siedem nieszczęść. Nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie. W końcu zawsze sobie powtarzałam, że muszę być silna tylko jakoś słabo mi to wychodziło przynajmniej tego wieczoru.

Cena sławy | Pablo Gavira Onde as histórias ganham vida. Descobre agora