– Tak.

– A co jeśli ktoś nas zauważy? A co gorsza cie zestrzeli?– Na prawdę się tym przejmowałam.

– Damy radę. Nie martw się.

– Jeśli będziesz zmęczony, po prostu ląduj.– pogłaskałam jego łuskowatą szyję.

– Nie panikuj, proszę. Przed nami długie dni podróży. Nie możemy całości przejść, bo trwało by to wieczność.

– Nie wierzę, że to robimy.

– To uwierz.

– Mam nadzieję, że nie lecimy w jakieś zupełnie odludne miejsce.

– Aż tak to nie. Ale będziemy mieli tam spokój.

– Mówisz jakbyś już tam był.

– Lecimy tam gdzie wychowywałem się z Valkyonem.

Rozszerzyłam oczy.

Nigdy nie mówił o tym miejscu, ani o tych latach swojej przeszłości.

Czemu nagle postanowił wyciągnąć te kartę?

– Myślisz, że spotkamy ludzi którzy was przygarnęli?

– Nie wiem.– Nie wydawał się w ogóle tym przejęty.

– Swoją drogą... To zabawne, że teraz uciekamy, a kiedyś kryliśmy się pod nosem wroga.– zaśmiałam się chcąc zmienić temat.

– Może dlatego, że się zestarzeliśmy i nie chce nam się walczyć?

– Mów za siebie, staruszku.– poklepałam go po szyi.

– Momentami jesteś infantylna.

– Nie zamierzam się tego wypierać.– wzruszyłam  ramionami.

Lecieliśmy kilka godzin.

Byłam w sporym szoku, że dał rade aż tyle przelecieć ze mną na grzbiecie. Zapewne leciałby dalej, ale zmusiłam go do lądowania. Później nakarmiłam i dosłownie utulilam go snu.

Leżąc w swoim śpiworze, przyciągnęłam jego głowę do piersi i objęłam rękoma.

Białowłosy bardzo szybko usnął, a ja niedługo po nim.

Podróż faktycznie trwała kilka długich dni. Upierałam się byśmy więcej szli po ziemi lub lecieli, ale osobno. Miała dosyć podróży na nim.

Chłopak uległ po wielu protestach, dlatego też cała podróż wydłużyła się o cały dzień.

– Jesteśmy prawie na miejscu.– powiedział w końcu, gdy między drzewami zaczęły pojawiać się prześwity.

– To wioska?

– Tak, ale odwiedzający są tu normalnym widokiem, bo jesteśmy przy morzu i jeszcze przy wulkanie... Raj dla turystów.– prychnął.

– Brzmi cudownie.– mruknęłam.

– Ale mają też nieco odludne miejsca, w jedno z nich się dziś udamy. Muszę tylko znaleźć właściciela.

– Nieco? Super.– westchnęłam – Myślałam, że na prawdę dotrzemy na odludzie. Będę tylko ty i ja...

– Zobaczysz co mam na myśli.– złapał moją dłoń i splotl nasze palce razem.

Przytaknęłam i ruszyliśmy w głąb wioski.

Mimo zapewnień Lance'a o spokoju, widziałam jak mieszkańcy patrzą się na niego i szeptaja.

Mój facet jednak to ignorował.

Aria || Eldarya LANCExOCМесто, где живут истории. Откройте их для себя